W tabeli źle jak trzy lata temu. Tym razem nerwowych ruchów nie będzie

10.12.2018

- Nie ma co się oszukiwać. Miedź wygrała zasłużenie. Kompletnie nie realizowaliśmy tego co sobie założyliśmy, co trener nam nakreślił. Dzisiaj kibice mieli swoje święto, a my im to święto zepsuliśmy - bił się w pierś Kamil Zapolnik po bolesnej porażce z beniaminkiem z Legnicy.

Rafał Rusek/Press Focus

Przed "Największą Barbórką w kraju" zabrzanie wyostrzyli apetyty swoich kibiców, odnosząc efektowne zwycięstwo nad Wisłą w Płocku. Starcie z zamieszaną w grę o utrzymanie Miedzią miało jednak kolosalne znaczenie dla układu tabeli. Faktem jest, że to legniczanie od początku prowadzili grę, ale Górnicy - głównie po kontratakach - mieli swoje okazje na otwarcie wyniku. Gole tracone w pechowych okolicznościach i brak wystarczających do odpowiedzi argumentów sprawiły, że zabrzanie po rywalizacji z beniaminkiem wylądowali w strefie spadkowej. - Widzieliśmy po sobie, że te dwa ostatnie mecze nas podbudowały. Dobry zespół poznaje się po tym, że potrafi potwierdzić swoją dobrą formę, tym bardziej, że gramy u siebie przed własną publicznością. Wiedzieliśmy, że ten mecz jest bardzo ważny pod względem układu tabeli - przyznawał Zapolnik.

Dziś tabela niepokojąco przypomina tą z sezonu 2015/16, po którym zabrzanie pożegnali się z Ekstraklasą. Po 18 kolejkach podopieczni Marcina Brosza mają na kontach 16 punktów i są na przedostatnim miejscu w tabeli. 3 lata temu o tej porze zamykali stawkę, mając raptem dwa oczka mniej. Wtedy jednak zanotowali kapitalny finisz roku, wygrywając z Piastem GLiwice, Jagiellonią w Białymstoku i Zagłębiem w Lubinie, oraz remisując z Niecieczą. Na świąteczne urlopy udawali się mając na kontach 21 punktów. Teraz przed zimową przerwą mają przed sobą domowy mecz z Arką Gdynia i wyjazd do lidera z Gdańska.

Mimo trudnej sytuacji sportowej przy Roosevelta nie zapowiada się na rewolucję. - Jesteśmy nastawieni na długofalową politykę. Miejsce nie jest takie, jakiego byśmy wszyscy oczekiwali, ale ciągle chcemy wychowywać kolejnych piłkarzy. Wierzymy w potencjał tego zespołu, nie jest przypadkiem, że ci a nie inni zawodnicy tu grają. Nie planujemy zimą rewolucji w składzie - mówi w rozmowie z Adamem Godlewskim z Katowickiego Sportu prezes Górnika, Bartosz Sarnowski. - Nie udało się dotychczas zastąpić Rafała Kurzawy i Damiana Kądziora. Miejsce w tabeli wprost to pokazuje. Wrócimy na właściwe tory. Jeśli będzie trzeba reagować w kolejnym oknie transferowym, to to zrobimy, pewne rozmowy już prowadzimy. Ale mecz w Płocku pokazał, że samego ducha tej drużyny ciężko zabić - wskazuje sternik zabrzan.

Fani z Zabrza obawiają się jednak osłabień. Gorącym nazwiskiem na rynku transferowym jest zwłaszcza Szymon Żurkowski, którego już teraz chciałoby u siebie kilka klubów z Polski i zagranicy. - Nie ma na razie żadnych sygnałów, by Szymon miał nie dograć u nas sezonu. Nie ma konkretnych ofert na biurku, choć jest zainteresowanie. Zobaczymy jaka będzie jego przyszłość, ale obecnie nie ma w tej kwestii żadnych konkretów - zdradza Sarnowski.

Inaczej niż w sezonie 2015/16 nie zapowiada się również nerwowe ruchy dotyczące sztabu szkoleniowego. Wtedy w Zabrzu trenera zmieniali dwukrotnie, obecnie Marcin Brosz ma pełne poparcie wśród kibiców i - zdaje się - również we władzach klubu. - Wiemy jak pracuje się z trenerem Broszem i co w krótkim czasie potrafił tu osiągnąć. Pokazał, że można mu zaufać, choć nie ma ludzi nieomylnych. Stracił ważne ogniwa, jeszcze nie udało się ich zastąpić, ale wraz ze sztabem pracuje na efekty i lepszą grę. Sezon podsumujemy dopiero wtedy, gdy on się zakończy. Lepiej pomyśleć nad wnioskami, niż szukać alibi w postaci zmian - zapowiada prezes Górnika.

źródło: SportSlaski.pl/Katowicki Sport/Górnik Zabrze
autor: ŁM

Przeczytaj również