Tyszanie wracają silniejsi, z tym samym celem. „Mamy dużą piłkarską jakość”

28.07.2021

Poprzedni sezon w obozie tyskiego GKS-u miał dość słodko-gorzki wymiar. Z jednej strony klub z Edukacji zanotował najlepszy rezultat na boiskach 1. Ligi od lat 70. i znalazł się bardzo blisko upragnionego awansu. Z drugiej jednak podopieczni Artura Derbina nie zdołali postawić decydującego kroku w półfinale barażu i jubileusz 50-lecia istnienia GKS-u zamienił się w stypę.

Łukasz Sobala/PressFocus

- Po ostatnim gwizdku z Górnikiem Łęczna mieliśmy trudny czas, w naszych oczach pojawiały się nawet łzy i panował niemal taki nastrój, jakbyśmy z tej 1. Ligi spadli. Byliśmy bardzo blisko realizacji celu i tak naprawdę nie jest łatwo się po tym wszystkim podnieść. Ale dla nas pewnym drogowskazem mogą być Radomiak i Termalica, które odpadły w zeszłym roku w barażach, a sezon później bezpośrednio awansowały – przyznał na dzisiejszej konferencji prasowej prezes Leszek Bartnicki, kilkukrotnie jednak podkreślając, że z poprzedniego sezonu można wyciągnąć naprawdę sporo pozytywów.

I ciężko się z tym nie zgodzić, skoro GKS w 2021 roku zapracował sobie na miano drugiej najlepiej punktującej ekipy czy posiadał jedną z najszczelniejszych linii defensywnych w 1. Lidze. 

Powrót do zdrowia i formy

Nic więc dziwnego, że letnie okienko przy Edukacji było wyjątkowo spokojne, a klub postarał się przede wszystkim o znaczące wzmocnienie ataku oraz zwiększenie pola manewru w kontekście obsady pozycji młodzieżowca. Włodarze GKS-u zrealizowali swoje transferowe cele właściwie w stu procentach, ale do grona wzmocnień można również zaliczyć piłkarzy, którzy spędzili ostatnie miesiące na leczeniu urazów.

Jednym z nich jest pozyskany przed sezonem 2020/2021 Krzysztof Wołkowicz, który swój ostatni mecz o punkty rozegrał 28 października zeszłego roku. Lewy obrońca zdołał już jednak wrócić do optymalnego zdrowia, a odejście Bartosza Szeligi do ŁKS-u oraz liczba rozegranych przez niego minut w letnich sparingach wskazuje na to, że 26-latek powinien rozpocząć nowe rozgrywki w wyjściowym składzie. – Kolano jest już całkowicie wyleczone. Już w maju otrzymałem pozwolenie od profesora Ficka na udział w meczach, ale wiadomo jak wówczas drużynie „żarło”. Poza tym starałem się w ostatnim czasie wrócić do tej odpowiedniej formy sportowej. Teraz już ze mną wszystko okej i jestem dobrze przygotowany do sezonu – zapewnia Wołkowicz w rozmowie z naszym portalem.

Można się tylko domyślać, że przedłużające się L4 oraz rehabilitacja musiały bardzo mocno sfrustrować naszego rozmówcę. Przy takiej wadze spotkań w rundzie wiosennej i walce tyszan do końca o bezpośredni awans, na pewno „ciągnęło wilka do lasu”. – Oczywiście, zresztą sam nalegałem na przeprowadzenie szybszych badań i wprowadzenia w trening. Doznałem jednak bardzo ciężkiej kontuzji kolana, więc sztab medyczny trzymał rękę na pulsie, by niczego nie przyspieszać i stopniowo wracać do aktywności. A tym bardziej ciągnęło mnie do lasu, bo na początku sezonu rozgrywałem wszystkie mecze od dechy do dechy – dodaje Wołkowicz, który wystąpił w dziesięciu pierwszych spotkaniach poprzedniego sezonu.

Warto przyznać, że pochodzący z Katowic piłkarz w pewnym sensie ma w drużynie wzór do naśladowania i zapewne chciałby pójść drogą Macieja Mańki. W końcu doświadczony zawodnik z drugiej strony defensywy, po długiej przerwie spowodowanej urazem kolana, wraz ze startem wiosny wskoczył do pierwszego składu i nie oddał już miejsca do końca sezonu. – Oczywiście, on sam zresztą bardzo ciężko na to sobie zapracował i to miejsce w składzie mu się należało – przyznaje 26-latek. 

Apetyt rósł w miarę jedzenia

W przypadku klubu z Edukacji ciężko jest nie wrócić do tematu zakończenia sezonu 2020/2021, choć od ostatecznych rozstrzygnięć minęło już trochę czasu i emocje zapewne już opadły. Jak zatem z perspektywy czasu zawodnicy GKS-u podchodzą do poprzednich rozgrywek? W końcu z jednej strony „Trójkolorowi” zanotowali najlepszy wynik sportowy od sezonu 1978/1979, ale z drugiej apetyt w ich przypadku tylko rósł w miarę jedzenia. 

– Każdy sportowiec oraz drużyna zawsze walczą o najwyższe cele i nie inaczej było w naszym przypadku. Jeszcze przed startem sezonu zakładaliśmy sobie cel minimum w postaci miejsca w czołowej szóstce. Ostatecznie do końca biliśmy się o dwa najlepsze miejsca i choć znaleźliśmy się w barażach, mieliśmy pewien handicap w postaci meczów u siebie. Niestety go nie wykorzystaliśmy, ale na pewno będziemy o te przegrane spotkania mądrzejsi – zapowiada piłkarz.

Jeszcze w zeszłym roku Wołkowicz wspominał w wywiadzie dla oficjalnej stronie klubowej, że na transferze do 1. Ligi z pewnością nie będzie chciał się zatrzymać. Można zatem zaryzykować stwierdzenie, że cel sportowy podrażnionego GKS-u na zbliżające się rozgrywki jest jasny. – Jestem osobą bardzo ambitną i wciąż mocno zależy mi na tym debiucie w Ekstraklasie. Będziemy walczyć o te najwyższe cele, tym bardziej, że jako zespół posiadamy jeszcze więcej doświadczenia i oby to tylko przełożyło się na lepszy wynik – mówi nasz rozmówca, a za potwierdzenie jego słów można również uznać kończący się okres przygotowawczy i sporo pochwał, pojawiających się pod adresem piłkarzy ze strony trenera Artura Derbina. 

– Jako drużyna bardzo dobrze bronimy i staramy się ten element gry tylko usprawniać. Poza tym jako zespół mamy dużą jakość piłkarską i przychodzą odpowiednie momenty, w których kłujemy rywali w ataku. To się później przekłada na dobre wyniki, a podczas sparingów musieliśmy szczególnie zwracać uwagę na stałe fragmenty gry i nasze zachowanie w defensywie. W tym elemencie pojawiały się pewne braki, ale cały czas nad tym pracujemy. Poza tym bardziej doskonalimy to, co sobie założyliśmy przed rozpoczęciem poprzednich rozgrywek – mówi piłkarz, który z pewnością miał o czym rozmawiać z pozostałymi zawodnikami na początku letnich przygotowań. W końcu pół żartem pół serio, szatnię mogły zdominować latem tematy… ślubne, bowiem aż trzech przedstawicieli obecnej kadry GKS-u zmieniło latem stan cywilny.

Hitowa inauguracja na horyzoncie

Wracając jednak do kwestii kadrowych w pierwszoligowcu, do tej pory klub pozyskał jedynie trzech zawodników i być może na tym działania przy Edukacji jeszcze się nie zakończyły. Rewolucja objęła właściwie jedynie skład linii ataku, gdyż włodarze „Trójkolorowych” postanowili zakończyć współpracę z Szymonem Lewickim oraz młodym Dawidem Kasprzykiem, pozyskując przy okazji Słowaka Tomasa Malca oraz Gracjana Jarocha. Będąc zatem lewym obrońcą i mając na pewno taką sposobność na treningach, jak trudne dla Wołkowicza jest upilnowanie tak różniących się od siebie napastników? – Tomas wyróżnia się swoimi warunkami fizycznymi i potrafi chociażby bardzo umiejętnie przytrzymać piłkę. Poza tym posiada dobre wykończenie, a piłka ewidentnie szuka go w polu karnym. Z drugiej strony mamy Gracjana, który z kolei jest bardzo mobilny, często szuka gry na boku boiska i również posiada dobre wykończenie. Obaj się różnią, ale stanowią naprawdę ciekawy duet – tak nasz rozmówca charakteryzuje duet, który został pozyskany z zamiarem wzmocnienia siły ognia I-ligowca. 

Czy wzmocniony GKS zdoła zatem powalczyć o realizację upragnionego celu? Wiele z pewnością wyjaśni zbliżająca się bardzo ciekawie zapowiadająca się piątkowa inauguracja Fortuna 1. Ligi, podczas której podopieczni Artura Derbina zmierzą się u siebie z ŁKS-em Łódź. Czy jednak tyszanie potraktują spotkanie z rywalem o bezpośredni awans (oraz poniekąd drugim barażowym „rannym”) jako pewien wyznacznik swoich możliwości, który może nawet ustawić rundę jesienną, czy wszyscy zawodnicy GKS-u zostawiają takie przewidywania całkowicie z tyłu głowy?

- Każdy z nas nie może już doczekać się tej inauguracji i chciałby wystąpić w tym piątkowym spotkaniu. Dla nas to będzie jednak tylko 1 z 34 finałów, bo każdy zespół inaczej trafia z formą i rozgrywki można uznać za naprawdę nieprzewidywalne. My nie patrzymy się na innych. Chcemy dobrze wystartować i sprawić przy okazji, że to inne zespoły będą się nami przejmować, a nie my nimi. Niektóre zespoły naprawdę się powzmacniały i każdy po cichu będzie liczyć na miejsce w czołówce. Tym bardziej, że w porównaniu do kilku lat wstecz, teraz naprawdę awansować jest dużo łatwiej, bo można to uczynić choćby z 6. miejsca. To będzie z pewnością ciekawy sezon – przyznał na koniec lewy obrońca tyskiego pierwszoligowca. 

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również