Tychy - Zawisza 3-2. Bramkarze współautorami goli

02.08.2009
Mimo żaru lejącego się z nieba, w Tychach kibice zobaczyli ciekawy pojedynek. Grad bramek zafundowali im bramkarze obu ekip.
W czasie rozgrzewki piłkarzy boiskowy zegar wskazywał wynik 6-4. Kibice miejscowych z pewnością nie obraziliby się, gdyby tak właśnie zakończyło się spotkanie. Z pierwszym gwizdkiem tablica została wyzerowana, a z końcowym wskazywała połowę pierwotnego rezultatu, co również ucieszyło fanów GKS-u.

Zanim jednak na tablicy pojawiła się "jedynka”, oznaczająca fakt umieszczenia futbolówki w siatce, musiało upłynąć pół godziny, gdyż najpierw Piętka strzelił głową tuż nad poprzeczką. Później Szczepan z dystansu z podobnym skutkiem. W odpowiedzi Babiarz zbyt lekko, aby zaskoczyć Witana i wydawało się, że tempo pojedynku z powodu skwaru opadnie. - Szacunek dla piłkarzy obu ekip, że w takich warunkach zdołali zagrać dobrą piłkę - chwalił po meczu postawę zawodników Mirosław Smyła, trener tyszan, a miał za co, gdyż widowisko dopiero się rozkręcało.

W roli głównej wystąpili bramkarze, dzięki którym mogliśmy oglądać tyle bramek. Najpierw w pole karne dośrodkował Dębowski, golkiper Zawiszy niepewnie łapał piłkę i z prezentu skorzystał Kasprzyk. Przy wyrównaniu nie popisał się za to Suchański, którego ubiegł Bajera. Tuż po zmianie stron Witan został ponownie zaskoczony i gospodarze wyszli na prowadzenie. Chwilę później wygrywali już dwoma golami. Szybki kontratak po podaniu Bizackiego wykończył Wesecki. Odpowiedź przyjezdnych, którzy czuli się jak u siebie (do Tychów zawitała spora grupa kibiców Zawiszy, zagłuszając doping miejscowych) była jednak natychmiastowa. - Nie zdążyliśmy się jeszcze poustawiać, a już musieliśmy wznawiać grę od środka boiska - irytował się Tomasz Kasprzyk, pomocnik GKS-u, po strzelonej bramce przez Szczepana.

W doliczonym czasie gry miejscowi powinni jeszcze podwyższyć rezultat, ale faulowany w polu karnym Bizacki nie wykorzystał "jedenstki". Witan po części się zrehabilitował za poprzednie błędy, ale na nic to się zdało.

Pod szatniami

Piotr Bajera (pomocnik Zawiszy): Popełniliśmy zbyt dużo błędów, które nie powinny się przytrafić. Gdy byliśmy blisko rywala, ten ponownie nam uciekał. Chaotyczna gra oraz ciężkie warunki nie pozwoliły nam wywieźć choćby punktu.

Tomasz Kasprzyk
(pomocnik GKS-u): Wygraliśmy z faworytem do awansu, także mamy się z czego cieszyć. Bramkarze nie mieli dziś najlepszego dnia. Na szczęście "Suchy" okazał się lepszy od kolegi po fachu.

Głos trenerów

Mariusz Kuras
(trener Zawiszy): Tychy to solidny zespół. Niemniej jednak powinniśmy ten mecz wygrać. Dla nas liczy się tylko awans, dlatego nie możemy w ten sposób tracić punktów.

Mirosław Smyła
(trener GKS-u): W ostatnich minutach znowu sporo nerwów. W Jarocinie straciliśmy bramkę w ostatniej minucie, dziś udało się dowieźć wygraną do końca. Jak to mówił świętej pamięci trener Górski: wygrywa ten co mniej błędów popełnia.
autor: Mariusz Polak

Przeczytaj również