To było prawdziwe, górnicze święto! Zabrzanie pokonują Śląsk i nabierają rozpędu

04.12.2021

Orkiestra górnicza przygrywała barbórkowe pieśni, ale show skradli piłkarze Górnika, którzy tego wieczoru poszli w ślady muzyków i zagrali jak z nut. Zabrzanie udowodnili swoją dominację na boisku, pakując wrocławianom trzy gole i przy okazji odnosząc trzecie ligowe zwycięstwo z rzędu.

Tomasz Kudala/PressFocus

Choć z początku nie było to widowisko wysokich lotów, zawodnicy z Zabrza dość szybko się rozkręcili. Orkiestra dęta Muzeum Górnictwa Węglowego dała popis zarówno przed, jak i w przerwie spotkania, a resztą zajęli się piłkarze trenera Jana Urbana. – Zrobiliśmy górnikom mały prezent z okazji Barbórki – mówił szkoleniowiec. 

Od samego początku to Górnik starał się przejąć inicjatywę. I choć na początku wydawało się, że będzie to równe spotkanie, w istocie gospodarze co rusz znajdywali się w okolicach szesnastki Śląska. Po stałym fragmencie gry Adrian Gryszkiewicz zdobył bramkę głową, jednak zawodnik znalazł się na oczywistym spalonym. W ostatnich latach, a przede wszystkim po odejściu z zespołu Rafała Kurzawy, Górnicy mają spore problemy ze stwarzaniem zagrożenia po rzutach rożnych i wolnych. Widać jednak zalążki pracy, jaką gracze wykonują na treningach, aby poprawić ten element.

Niewiele sytuacji stworzyli sobie wrocławianie, w przeciwieństwie do zabrzan. 12 celnych uderzeń, w tym 5 celnych – z taką statystyką Górnik zamknął pierwszą połowę tego spotkania, wyraźnie podkreślając swoją przewagę. Gospodarze, a w szczególności trener Urban, musieli przełknąć gorzką pigułkę. Poza tym, że wynik pozostawał bez zmian, kontuzji doznał Rafał Janicki, czyli dyrygent bloku defensywnego. – W pierwszej połowie cały czas kontrolowaliśmy przebieg wydarzeń na boisku. Powinniśmy po niej prowadzić – mówił trener Urban.

Za doświadczonego środkowego obrońcę pojawił się młodzieżowiec, Jakub Szymański. Szkoleniowiec Górnika sam wspominał, przy okazji meczu przeciwko warszawskiej Legii, jak bardzo nie chciałby zachwiać równowagą, która wytworzyła się w defensywie. Tym razem był do tego zmuszony, a grający bliżej lewe strony Szymański tuż przed przerwą popełnił fatalny błąd. Zawodnik poślizgnął się na murawie, stwarzając rywalom okazję do świetnej kontry. Młody defensor popędził za rywalem, a współpracując z Przemysławem Wiśniewskim Górnik był w stanie wyjść z całości obronną ręką. – W meczach pokazuje to, co na treningach. Pozwala mu to uwierzyć w siebie i swoją pracę, a mnie przekonuje, że radzi sobie z presją. A to wcale nie jest takie proste w przypadku młodych zawodników. Będziemy mieli z niego pociechę – oceniał występ swojego zawodnika trener Górnika.

W drugiej części spotkania trzeba było poprawić skuteczność. Do roboty wziął się Bartosz Nowak, który przed przerwą nie potrafił wykorzystać nadarzających się okazji. Dobre podanie z prawej strony od Roberta Dadoka zakończył silnym strzałem. Golkiper pozostał bez szans. Radości nie było końca – najpierw ucieszony pomocnik obwieścił światu, że spodziewa się potomstwa, a później cała drużyna pokazała miły gest w kierunku Norberta Wojtuszka. Młody piłkarz od kilku tygodni zmaga się z pozornie niegroźną kontuzją, która póki co wyklucza go z rywalizacji na murawie.

Na swoje trzecie trafienie w tym sezonie Nowak czekał 278 minut, podczas których nie był w stanie zdobyć żadnej bramki. Jednak jak już strzelać, to seriami – kilka chwil później Nowak znów trafił do siatki, świetnie obracając się z rywalem na plecach w trudnej sytuacji. Akcję wypracował Krzysztof Kubica, który ograł ostatniego obrońcę Śląska i ruszył na bramkę rywali. Trudno wytłumaczyć, co młodzieżowiec zrobił w sytuacji sam na sam. Bohater starcia z Legią zatrzymał się, a jego uderzenie zostało zablokowane. Całe szczęście koledzy z drużyny dokończyli dzieła, podwyższając prowadzenie Górnika.

Niedługo później Kubica opuścił plac gry, a w jego miejsce pojawił się Filip Bainović, który w tym sezonie nie może liczyć na regularną grę. To drugi mecz z rzędu, w którym piłkarz ten otrzymał około 30 minut od trenera Urbana. Kontrakt Serba z klubem wygasa w czerwcu 2022, zawodnik nie otrzymał jeszcze propozycji nowego kontraktu i da się zasłyszeć plotki, że opuści klub. Choć Bainović przegrał rywalizację o pierwszy skład, to udowodnił, że jest wartościowym graczem, napędzając kilka groźnych akcji Górnika.

Nie było wątpliwości co do tego, która drużyna była tego wieczoru lepsza. Górnicy, pomimo tego, że prowadzili już dwiema bramkami, wciąż naciskali. Na 10 minut przed końcem meczu zabrzanie wyprowadzili fantastyczną kontrę. Świetne zgranie głową Filipa Bainovicia pozwoliło rozpędzić się Piotrowi Krawczykowi, który – wraz z Lukasem Podolskim – znalazł się w sytuacji 2 na 1 z obrońcą Śląska. Podanie w tempo do znajdującego się w polu karnym mistrza świata nie mogło przynieść innego skutku. Grający w pięknej koszulce z długim rękawem, nawiązującej do górniczego święta i przywołującej na myśl lata 90. poprzedniego wieku. Podolski oddał mocny strzał, w samo okienko bramki wrocławian, nie pozostawiając bramkarzowi cienia szans na obronę.

Swoje pięć minut zapragnął mieć również Adrian Łyszczarz. Rezerwowy zawodnik Śląska Wrocław oddał fenomenalny strzał z rzutu wolnego, przy którym Sandomierski nie miał najmniejszych szans. Wrocławianie skradli tytuł najpiękniejszej bramki tego wieczoru, a kto wie, czy nie całej kolejki, jednak trafieniem tym tylko otarli łzy. Warto jednak zauważyć, że spotkanie to przedłuża serię meczów Górnika ze straconą bramką do czterech starć z rzędu. Do tej pory zabrzanom udało się zachować czyste konto w tylko trzech spotkaniach, a mają już za sobą 16 meczów.

– Rozmawialiśmy przed meczem o tym, że jesteśmy podobnymi drużynami, grającymi w podobnym systemie. Nie dziwi mnie więc to, że Śląsk jest wysoko w tabeli. Dzisiaj musiał jednak uznać naszą wyższość, bo byliśmy lepszym zespołem, stworzyliśmy dużo więcej sytuacji i wygraliśmy zasłużenie – wspominał na konferencji Jan Urban.

Swój drugi występ na najwyższym poziomie rozgrywkowym zaliczył Dariusz Stalmach, który świetnie spisał się przeciwko warszawskiej Legii. Dobrą postawą na murawie 16-latek zaskarbił sobie serca kibiców, którzy z w kolejnych spotkaniach tylko czekali na to, aż Jan Urban ponownie da szansę pomocnikowi. Dobre kilka minut przeciwko Śląskowi to kolejny krok dla Stalmacha, w drodze do zagoszczenia na stałe w podstawowej jedenastce.

Wielu fanów, którzy pomimo zimowej atmosfery dość licznie pojawili się na trybunach, miało na sobie górnicze elementy – hełmy lub charakterystyczne Czako. Każdy przebrany fan mógł odebrać darmową wejściówkę na spotkanie przeciwko Pogoni Szczecin, którym Górnik zamknie rok 2021. "Trójkolorowi" zmierzą się jeszcze z Rakowem Częstochowa oraz Lechem Poznań. I choć po spotkaniu ze Śląskiem zabrzanie wskoczyli na siódmą pozycję w tabeli, najbliższe pojedynki z ekipami walczącymi o tytuł mistrzowski będą solidną weryfikacją dla drużyny z Zabrza.

autor: Antoni Majewski

Przeczytaj również