Szybki gol i zamieszanie z karnymi w tle. Górnik zaczyna rok od remisu

30.01.2021

Mimo szybko objętego prowadzenia po ładnej akcji, ambitnej gry czy umiejętnie stawianego pressingu, Górnik nie zdołał rozpocząć 2021 roku od zwycięstwa. W pierwszym po zimowej przerwie meczu Ekstraklasy zabrzanie zremisowali przy Roosevelta z Lechem Poznań 1:1. Wynik ten mógł być jednak zupełnie inny, gdyby tylko sędzia Tomasz Kwiatkowski nie zdecydował się odwołać dwóch podyktowanych dla gości jedenastek. 

Łukasz Sobala/PressFocus

W pierwszym meczu Ekstraklasy po wyjątkowo krótkiej zimowej przerwie, na znajdującego się bardzo blisko podium Górnika Zabrze czekało dość trudne zadanie. Na stadion przy Roosevelta przyjechał bowiem poznański Lech, który po stosunkowo rozczarowującej jesieni i pożegnaniu się z europejskimi pucharami, teraz chce w pełni skupić się na lidze i zamierza gonić czołówkę. Klub z województwa wielkopolskiego przystępował jednak do sobotniej rywalizacji bardzo mocno osłabiony. W pierwszym składzie „Kolejorza” zabrakło bowiem czołowego snajpera Mikaela Ishaka, kreatora gry Daniego Ramireza, Lubomira Satki czy będącego już w angielskim Brighton Jakuba Modera. 

Nie można jednak powiedzieć, że chociaż trenerowi Marcinowi Broszowi udało się wystawić na pierwsze tegoroczne spotkanie „galowy” skład. Wobec niedawnych problemów zdrowotnych, szkoleniowiec „Trójkolorowych” postanowił pozostawić na ławce rezerwowych Romana Prochazkę oraz Przemysława Wiśniewskiego, który tym samym po raz pierwszy w tym sezonie nie rozpoczął meczu Ekstraklasy w wyjściowej jedenastce. Ich miejsce zajęli za to dwaj młodzieżowcy - rewelacyjnie spisujący się w ostatnich sparingach Krzysztof Kubica, a także Aleksander Paluszek. 

Co prawda w poprzednim sezonie oba bezpośrednie mecze Górnika z Lechem zakończyły się bardzo pewnymi zwycięstwami poznaniaków, ale tym razem o wskazanie faworyta było naprawdę trudno. Gospodarze postanowili jednak nie czekać na rozwój wypadków i dość szybko ruszyli do ofensywy. Efektem takiego podejścia była sytuacja z 7. minuty, gdy zabrzanie wyszli na prowadzenie za sprawą trójkowej akcji dobrze dysponowanego ofensywnego tria. Wszystko zaczęło się od dokładnego prostopadłego podania Bartosza Nowaka w stronie Jesusa Jimeneza - Hiszpan zdecydował się nie przyjmować piłki, a zgrać ją przed bramkę do lepiej ustawionego Alexa Sobczyka. Austriacki napastnik umiejętnie nabiegł na piłkę, oddał dokładny strzał pomiędzy nogami interweniującego Bartosza Salamona i tym samym zdobył swojego drugiego gola w obecnych rozgrywkach.

23-latek zaliczył zatem upragnione przełamanie, a samo trafienie zwiastowało naprawdę spore emocje w dalszych fragmentach meczu przy Roosevelta. O ich jeszcze większe podgrzanie mógł zadbać Filip Szymczak, który wraz z końcem pierwszego kwadransa wręcz powinien doprowadzić do wyrównania. Młody napastnik próbował wykorzystać szybko przeprowadzoną akcję przez Jakuba Kamińskiego, ale w dogodnym momencie zbyt późno złożył się do strzału i został zablokowany przez Erika Janzę. 18-letni piłkarz miał jeszcze szansę na dobicie tej próby, ale tym razem jego uderzenie zostało wybite niemal z linii bramkowej przez Giannisa Masourasa. 

Te dwie okazje musiały być jednak dla Górnika pewnym sygnałem alarmowym. W końcu od momentu otwarcia wyniku rywalizacji, gospodarze oddali w pewnym momencie pole gry rywalom, chociaż i tak długimi momentami zabrzanie atakowali Lecha wysokim pressingiem i uniemożliwiali mu przejście pod własne pole karne. Wszystko jednak mogło się zmienić w okolicach 25. minuty, gdy goście otrzymali rzut karny po faulu Norberta Wojtuszka na dynamicznie wchodzącym w pole karne Tymoteuszu Puchaczu. Powtórki zweryfikowały jednak tą sytuację na korzyść Górnika - sędzia Kwiatkowski zmienił tym samym swoją decyzję, ale jak pokazała dalsza część pierwszej połowy, był to dopiero początek niesamowitych zdarzeń z VAR-em w roli głównej. 

Zaledwie cztery minuty po groźnej akcji „Kolejorza”, arbiter sobotniego spotkania ponownie zdecydował się wskazać na wapno. Co ciekawe, i tym razem w roli głównej wystąpił młody pomocnik Norbert Wojtuszek, który miał rzekomo w okolicach 16 metra sfaulować Michała Skórasia. Podobnie jak chwilę wcześniej, sędzia zdecydował się na skorzystanie z VAR-u i po kilku minutach oczekiwania zadecydował, że to Górnik zacznie grę od bramki. Przyjezdni nie ukrywali wściekłości, natomiast wspomniany Wojtuszek poczuł ogromne westchnienie ulgi i chyba musiał w szatni wypić małą melisę, gdyż sytuacje ze sprokurowanymi karnymi zapewne kosztowały go mnóstwo stresu.

Zanim jednak piłkarze mogli zejść do szatni na przerwę, Górnik w 35. minucie miał znakomitą szansę na podwyższenie prowadzenia. Mickey van der Hart z najwyższym trudem sparował uderzenie głową Jesusa Jimeneza na rzut rożny. Chwilę później mieliśmy jednak kolejną wideoweryfikację - głównie z powodu próbującego powstrzymać hiszpańskiego napastnika Thomasa Rogne. Norweg przy wrzutce w pole karne dotknął piłkę ręką, ale i w tej sytuacji nie podyktowano jedenastki, gdyż wspomniany Jimenez w momencie podania znajdował się na pozycji spalonej. 

Niesamowita pierwsza część gry ostatecznie zakończyła się prowadzeniem Górnika, a po zmianie stron obraz  gry specjalnie nie ulegał zmianie. Co prawda tempo spotkania nie było może aż tak wysokie, niemniej poznaniacy wciąż mieli problem z wysoko ustawionymi przeciwnikami oraz przegrywali z nimi nawiązywane pojedynki biegowe. Mimo to przyjezdnym udało się doprowadzić do wyczekiwanego wyrównania, robiąc najlepszy możliwy użytek ze stałego fragmentu gry. W 60. minucie Alan Czerwiński dośrodkował futbolówkę z rzutu rożnego, a Thomas Rogne wygrał pojedynek powietrzny z wprowadzonym Przemysławem Wiśniewskim i pokonał Chudego strzałem głową. 

Remis nie mógł satysfakcjonować żadnej ze stron, ale godne jednak było podkreślenia to, że w ostatnim kwadransie oba zespoły miały swoje szanse odmianę swojego losu. Po stronie gospodarzy na listę strzelców mógł wpisać się chociażby kapitan Michał Koj, który niespodziewanie odnalazł się niepilnowany w polu karnym, ale jego strzał prostym podbiciem został zablokowany przez Rogne. Mimo podjętych starań, dość żywy mecz przy Roosevelta zakończył się podziałem punktów, a wynik ten nie wpłynął znacząco na kształt ekstraklasowej tabeli. Lech pozostanie na dziesiątym miejscu, natomiast zabrzanie awansowali na czwartą lokatę, chociaż ten stan rzeczy może się jeszcze zmienić po poniedziałkowym pojedynku Śląska Wrocław w Mielcu.

Biorąc jednak pod uwagę przebieg spotkania, więcej plusów należałoby zapisać po stronie ambitnie walczących gospodarzy. Co prawda wynik może napawać pewnym niedosytem, ale w kontekście samej gry Górnik wyglądał lepiej na tle niedawnego pucharowicza i długimi momentami nie pozwalał mu na rozwinięcie skrzydeł. 

Górnik Zabrze - Lech Poznań 1:1 (1:0)

1:0 - Alex Sobczyk 7’

1:1 - Thomas Rogne 60’

Składy:
Górnik: Chudy - Gryszkiewicz, Koj, Paluszek (46’ Wiśniewski) - Janza, Nowak (84’ Prochazka), Kubica (72’ Manneh), Wojtuszek (58’ Ściślak), Masouras - Jimenez, Sobczyk (58’ Krawczyk). Trener: Marcin Brosz

Lech: van der Hart - Puchacz, Salamon, Rogne, Czerwiński - Tiba, Karlstrom - Kamiński, Marchwiński (83’ Ramirez), Skóraś (71’ Kravets) - Szymczak (71’ Awwad). Trener: Dariusz Żuraw

Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa)

Żółte kartki: Sobczyk, Manneh (Górnik) - Karlstrom (Lech)

Widzów: bez publiczności

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również