Stracili bramkę, bo... nie uszanowali zasady fair play

21.05.2009
- Winą za porażkę 2-5 obarczono w Chróścicach jednego zawodnika, zapominając, że wszyscy piłkarze Victorii zagrali na naszym tle bardzo słabe zawody - przekonuje Andrzej Miśta, prezes Skalnika Gracze.
Po sobotnim starciu w Chróścicach strony pojedynku mają zupełnie inne odczucia. - Gospodarze utrzymują, że to oni dominowali, a my zwycięstwo zawdzięczamy tylko fatalnej formie ich bramkarza. Tymczasem Bejcar nie rozegrał wcale złych zawodów. Puścił pięć bramek, ale nie mogło być inaczej, skoro nie miał wsparcia w kolegach z defensywy. Zrzucanie na niego winy za porażkę to spora przesada. Powinno się raczej docenić dobry występ naszego zespołu - uważa Andrzej Miśta i dodaje, że Victoria w pewnym sensie sama jest sobie winna...

- Przy stanie 0-2 nasz grający trener, Grzegorz Kutyła, doznał kontuzji. Był przy piłce, więc odkopnął ją poza boisko, a sam padł na murawę. To, co stało się zaraz potem, mocno mnie zaskoczyło. Sędzia nie zwrócił bowiem na Kutyłę najmniejszej uwagi. Podobnie rywale, którzy nie oddali nam futbolówki, a wręcz przeciwnie - rozpoczęli swoją akcję. Inna sprawa, że zaraz piłkę stracili, a my... strzeliliśmy gola - podkreśla prezes Skalnika, żartując zarazem, że następnym razem piłkarze z Chróścic zachowają się w takiej sytuacji już zupełnie inaczej.
autor: Kamil Kwaśniewski

Przeczytaj również