Słowak inwestycją Górnika w przyszłość. "To była najlepsza opcja pod kątem rozwoju"

22.09.2021

Urodzony na Słowacji napastnik Peter Juritka nie jest jeszcze szerzej znany opinii publicznej. Wychowanek Slovana Bratysława oraz Escoli Varsovia strzelił niedawno swoją pierwszą bramkę w barwach Górnika Zabrze, błyszczał również reprezentując Słowację podczas rozgrywek młodzieżowych.

gornikzabrze.pl

Juritka to zawodnik, którego transfer do Górnika nie wzbudził większego poruszenia. Dla zabrzan jest jednak poważną inwestycją w przyszłość. Urodzony w 2004 roku Słowak już teraz dobrze radzi sobie w rozgrywkach trzecioligowych, gdzie zdobywał gola przeciwko bytomskiej Polonii. Później, na turnieju towarzyskim reprezentacji do lat 18 strzelał przeciwko Czechom oraz Austriakom, udowadniając swoją wartość również dla swojego kraju. Z młodym talentem z Zabrza porozmawialiśmy między innymi o jego wyborach z przeszłości, ostatnim zgrupowaniu reprezentacji Słowacji, a także hokeju i codziennym życiu na Śląsku.

Antoni Majewski (sportslaski.pl): Za tobą dość intensywny okres, mecze najpierw w lidze, później w kadrze. Po powrocie ze zgrupowania wchodziłeś z ławki – problemy zdrowotne, czy czas na regenerację?

Peter Juritka: Ostatnio było tego dużo, mecze w środę i w weekend, później reprezentacja. Ze zdrowiem u mnie wszystko w porządku, nie ma żadnych dolegliwości, po prostu musiałem trochę odpocząć. Na zgrupowaniu zagrałem trzy mecze, trenerzy nie chcieli, żebym złapał kontuzję, ale w następnych meczach mam nadzieję będę figurować w pierwszej jedenastce. Już w pucharze i z Goczałkowicami zagrałem od początku.

Samo zgrupowanie możesz chyba zaliczyć do udanych – w końcu udało Ci się dwukrotnie trafiać do siatki.

Zgadza się, ogólnie pozytywnie oceniam to zgrupowanie. Na turnieju, na którym były Czechy, Niemcy i Austria udało nam się zająć drugie miejsce, a mnie strzelić dwie bramki przeciwko drużynom, które są wysoko w rankingu UEFA i mają kluby, w których stawia się na szkolenie młodzieży. Na przykład Slavia, Rapid Wiedeń…

Nie był to Twój pierwszy raz jeśli chodzi o kadrę, bo już od kilku dobrych lat występujesz w młodzieżowych reprezentacjach Słowacji. Staje się to dla Ciebie normą, czy dalej czujesz mocną ekscytację, gdy tylko dzwoni trener z powołaniem?

Powołania do kadry wzbudzają emocje, które trudno opisać. Dla mnie to znak, że dobrze sobie radzę w klubie i za każdym razem bardzo mnie cieszy, gdy otrzymuję powołanie. W kadrze występuje już od trzech lat, pierwszy raz zagrałem w reprezentacji do lat 15. Fajnie, że cały czas mogę reprezentować swój kraj.

Znając Twój ambicje – za niedługo czas na debiut w kadrze do lat 21, a później czas na „jedynkę” (śmiech).

Mam taką nadzieję! Ale w każdym kolejnym roczniku jest trudniej i trudniej. Jeśli utrzymam taki trend, jak dotychczas, to myślę, że będzie dokładnie tak, jak mówisz.

Pasjonaci piłki młodzieżowej w Polsce kojarzą Cię przede wszystkim z występów w szkółce Escoli Varsovia. Trafiłeś tam bezpośrednio ze Slovana Bratysława, uznawanego przecież za ogromną markę u naszych południowych sąsiadów. Co spowodowało, że cztery lata temu opuściłeś kraj i zawitałeś do Warszawy?

Przeprowadziłem się do Polski chcąc utrzymać edukację na najwyższym poziomie. Nie byłem gotowy na polską szkołę, więc wybrałem program międzynarodowy w szkole IB, gdzie wszystkie zajęcia były po angielsku. Zrobiłem też mały „research” i znalazłem Escolę. Dowiedziałem się, że mają jedną z najlepszych szkółek w kraju, jest to szkolenie czerpiące wzorce od Hiszpanów. Pograłem tam kilka lat i myślę, że w tym czasie zrobiłem ogromny progres.

Po tych latach spędzonych w Escoli, gdzie grałeś w Centralnej Lidze Juniorów, zdecydowałeś się na zmianę otoczenia. Były jeszcze jakieś oferty poza Górnikiem Zabrze?

Tak, oczywiście, że były. Miałem do wyboru różne drogi, mogłem też wrócić na Słowację. Ale biorąc pod uwagę mój rozwój uznałem, że oferta z Zabrza jest zwyczajnie najlepsza. Zaufałem Górnikowi i jak na razie jestem bardzo zadowolony.

Dlaczego zatem padło na Górnik?

Tak jak mówiłem – przede wszystkim była to najlepsza opcja pod kątem rozwoju oraz robienia progresu jako zawodnik. No i byłem zadowolony, że mogę grać w takim klubie. W tym przypadku nie musiałem szukać żadnych informacji: duża marka, czternastokrotny mistrz Polski, walczący zawsze o najwyższe cele.

W ostatnim czasie, oczywiście poza świetnym sezonem zakończonym na czwartej pozycji, raczej trudno było o te najwyższe cele, ale reszta się zgadza (śmiech)

No tak, to prawda (śmiech). Chodziło mi raczej o tę mentalność, zespół, kibice, wszyscy pragną zwycięstw i marzą o tym, żeby zwyciężać. No i właśnie, kibice. Bardzo mi się podoba, gdy fani są entuzjastyczni, przychodzą na mecz, także rezerw. Szkoda, że spotkanie z Polonią, w którym zdobyłem bramkę, było dla nich zamknięte.

Dokładnie – tym bardziej, że dla was z pewnością jest to budujące, że nawet na spotkania rezerw, młodych chłopaków, przychodzi sporo fanów.

Na pewno jest to coś, na co też zwróciłem uwagę. Fajnie, że kibice przychodzą i w pewnym sensie można sobie wyobrazić, jak wygląda to na meczach pierwszej drużyny. To też daje motywację, żeby starać się wejść po tych schodach, pokazać się, wejść na wyższy poziom.

Jak oceniasz przeskok z Centralnej Ligi Juniorów do naszej trzeciej ligi? Jeśli chodzi o Twoje statystyki, masz do tej pory jedną bramkę i to w najtrudniejszych okolicznościach, jakie można sobie wyobrazić: wejście z ławki przeciwko faworytowi do awansu, Polonii Bytom.

CLJ-ka to oczywiście najwyższy poziom w Polsce, ale wciąż jest to tylko piłka juniorska. Trzecia liga może i nie stoi wysoko w hierarchii, ale czuć, że ma się do czynienia z seniorskim graniem. Zachowania na boisku są inne, inne są kwestie taktyczne, a także fizyczne. Nie jest to duży przeskok, ale w pierwszych kilku meczach trzeba było się zaadaptować i nastawić na nieco inną piłkę, niż do tej pory.

Myślisz, że stajesz się gotowy do tego, aby „wejść na wyższy poziom”? Miałeś już okazję trenować z pierwszym zespołem?

Z pierwszą drużyną po raz pierwszy trenowałem czternastego września. Bardzo mi się podobało, było to dla mnie coś nowego, zobaczyłem, jak wyglądają zajęcia na najwyższym poziomie w Polsce. Oprócz mnie było też kilku innych chłopaków z rezerw. A czy jestem gotowy? Trudno powiedzieć. Na razie muszę się skupić na tym, aby udowodnić, że jestem najlepszy w trzeciej lidze, strzelić kilka bramek i dobrze się prezentować. Potem mogę zrobić krok do przodu.

Z tego co widziałem, ambicje, czy plany długoterminowe, masz określone jasno – znaleźć się w klubie w jednej z najlepszych pięciu lig w Europie.

Jestem zdania, że trzeba mieć ambicje i walczyć o nie. Zawieszać sobie wysoko poprzeczkę. Bez tego trudno jest się zmotywować do ciężkiej pracy na treningach każdego dnia.

Na Śląsku wybrałeś szkołę w Gliwicach, czy w Katowicach?

W Katowicach. Wiem, że w Gliwicach też jest szkoła międzynarodowa, ale nie mieszkam w Zabrzu, tylko w Katowicach i tak jest lepiej logistycznie. Ten rok szkolny będzie już moim ostatnim, także czekam na otrzymanie International Diploma.

W takim razie masz dobre porównanie. Które miasto wybierasz - Warszawę czy Katowice?

Nie ma co kłamać, Warszawa to wielkie miasto, a do tego cały czas się rozbudowuje. Ale Katowice też są bardzo ładne, imponuje mi centrum. Trudno wskazać, które jest lepsze, ale Warszawa na pewno pozostawia spore wrażenie.

Nie masz problemu z dojazdem do klubu?

Samochodu jeszcze nie mam, ale jak tylko będę mógł, zrobię prawo jazdy. Jak na razie mam takie szczęście, że na treningi zabierają mnie koledzy z zespołu.

Zauważyłem, że bardzo dobrze mówisz po polsku – brałeś lekcje, czy nauczyłeś się sam, z biegiem czasu?

To samo przyszło, słowacki i polski to bardzo podobne języki. Po moim przyjeździe do Polski potrzebowałem około trzech, czterech miesięcy, żeby zacząć dobrze mówić i rozumieć po polsku.

W jednym z wywiadów, które udzielałeś jeszcze jako gracz Escoli, wspominałeś, że jednym z trenerów, którzy mieli na Ciebie największy wpływ jest Ondrej Kristofik, były reprezentant Słowacji. Dlaczego akurat on?

Jest to trener, który dał mi najwięcej. Jest takim moim przewodnikiem, cały czas jesteśmy w bliskim kontakcie. Od samego początku mojej przygody w Slovanie Bratysława wiele mnie nauczył, wiele pokazał. Znamy się przez… co najmniej 8 lat, a może nawet więcej. Cały czas mi pomaga, zawsze ma coś dobrego do powiedzenia, kiedy potrzebuję porady i jestem zgubiony w tym piłkarskim świecie.

Przyjeżdża na Twoje mecze do Polski?

Tak. W Zabrzu jeszcze nie był, ale na pewno będzie. Teraz oczywiście są problemy z koronawirusem, przekraczaniem granicy i tak dalej, ale myślę, że uda się to zorganizować i wpadnie na jakiś mecz.

Znalazłeś na Śląsku miejsce, w którym możesz pograć w hokeja, czy w trakcie sezonu raczej nie wchodzisz na lód?

Nie, tutaj w Polsce nie gram w hokeja, tylko gdy w zimie wracam na Słowację. Najczęściej gram z rodziną – moi kuzyni trenują hokej. W Polsce za to gram we floorball (znany u nas jako unihokej – przyp. red.), normalnie gra się w hali, ale ja grałem na asfalcie.

Interesujesz się hokejem w Polsce? Akurat na Śląsku mamy jedne z najlepszych drużyn w kraju.

Rozmawiałem trochę z chłopakami na ten temat i słyszałem, że jest tutaj kilka znanych drużyn, ale nie interesowałem się bardziej drużynami. Teraz w Bratysławie Polska grała ze Słowacją o kwalifikację olimpijską. Oglądałem ten mecz i Polacy grali naprawdę dobrze. Fajnie, że hokej tutaj też się rozwija.

Gdy jeszcze mieszkałeś na Słowacji, próbowałeś swoich sił w klubie, czy w hokeja grałeś tylko rekreacyjnie?

Nie, hokej był dla mnie zawsze odskocznią od piłki nożnej. Zawsze była tylko piłka, piłka i piłka. Czasem trzeba było odreagować. W Słowacji miałem całą grupę chłopaków – latem zrobiliśmy sobie bramkę, był bramkarz i graliśmy na asfalcie. Bawiło nas to – po treningach szliśmy na boisko i do wieczora graliśmy. Jak mówiłem, moi kuzyni grają w hokeja na lodzie, więc zawsze w zimę graliśmy razem. Oczywiście ja na początku musiałem nauczyć się jeździć na łyżwach, ale teraz to już taka nasza tradycja, że gdy jesteśmy na Słowacji, to wchodzimy razem na lód.

Nie myślałeś nigdy o tym, żeby zostać hokeistą? 

Piłka zawsze stała u mnie na pierwszym miejscu, ale czasami żartujemy z tatą, że gdyby mi nie wyszło w piłce, to poszedłbym w stronę hokeja.

W przeszłości grając w turniejach dziecięcych strzelałeś gole takim klubom, jak Borussia Dortmund. Miałeś również możliwość grania przeciwko najlepszym akademiom. Po dobrych występach było jakieś zainteresowanie Twoją osobą z największych klubów?

Chyba nie, nie pamiętam, żeby coś takiego było. Albo o tym nie wiem. Byłem w tamtych czasach na testach na przykład w Rapidzie Wiedeń… Nie jakieś wielkie kluby, ale na pewno na dobrym poziomie i rozpoznawalne w Europie.

A gdybyś dostał ofertę gry w swojej ulubionej drużynie, jaki byłby to zespół?

Zdecydowanie Real Madryt… Albo Napoli!

O, w Napoli ostatnio przewijało się kilku Słowaków. Teraz Lobotka, a wcześniej oczywiście Marek Hamsik.

Racja, Hamsik to w ogóle jeden z moich idoli. Za to z napastników bardzo podoba mi się gra Roberta Lewandowskiego i Karima Benzemy. No i oczywiście Ronaldo. Staram się inspirować jego zachowaniem nie tylko na boisko, ale również poza nim.

autor: Antoni Majewski

Przeczytaj również