ROW gra o życie. "Wciąż mamy nadzieje na osiągnięcie celu"

17.05.2019

Przed ostatnią drugoligową kolejką, piłkarze ROW-u 1964 Rybnik wciąż mają szanse na utrzymanie, choć nie wszystko zależy już tylko i wyłącznie od nich. Podopieczni Jacka Trzeciaka, nie chcąc podążyć drogą Ruchu Chorzów i Rozwoju Katowice, muszą w najbliższą niedzielę pokonać Znicza Pruszków i liczyć na wpadki dwóch bezpośrednich rywali w walce o uniknięcie degradacji. 

Rafał Rusek/PressFocus

Rybnicki rollercoaster

W minionej kolejce piłkarze ROW-u 1964 Rybnik odnieśli najwyższe zwycięstwo w tym sezonie 2. Ligi, pokonując Rozwój Katowice na wyjeździe 4:2. Podopieczni Jacka Trzeciaka chyba nie mogli sobie wymarzyć lepszego momentu na taką wygraną, gdyż dzięki niej rybniczanie wciąż liczą się w walce o utrzymanie. - W tym sezonie nie odnieśliśmy zbyt wielu zwycięstw, choć mieliśmy ku temu sporo okazji. Cieszymy się z wyniku, który uzyskaliśmy w Katowicach – od początku spotkania byliśmy drużyną lepszą i zasłużenie wygraliśmy. Bardzo dobrze otworzyliśmy mecz, szybko strzelając dwie bramki, a później prowadziliśmy do przerwy 3:0. Kontrolowaliśmy przebieg tego pojedynku i tak zostało do końca – przyznaje w wywiadzie z naszym portalem Jan Janik, obrońca rybnickiego drugoligowca. 

W sobotni mecz piłkarze z Rybnika weszli bardzo dobrze i zaatakowali rywala od samego początku, właściwie bez żadnej kalkulacji. Dzięki temu zespół już po raz czternasty w tym sezonie objął prowadzenie jako pierwszy. W przeciwieństwie jednak do wielu meczów, tym razem drużynie udało się utrzymać korzystny wynik do końca. - Cały czas interesują nas trzy punkty, szczególnie biorąc pod uwagę sytuacje w jakiej się znaleźliśmy. Nie ma mowy o grze na remis, nawet jeżeli chodziło o mecz w Grudziądzu. Na pewno nie byliśmy faworytem tamtego pojedynku, ale i tak założyliśmy sobie, żeby atakować od początku i starać się strzelić bramkę. Wiemy o co gramy i wiemy, że wciąż potrzebujemy punktów – dodaje defensor. 

Choć drużyna ze stadionu przy Gliwickiej odniosła pewne zwycięstwo w 32. kolejce, i tak wielu skazało już ją na pewną degradację. Jeszcze tydzień temu prawdopodobieństwo spadku ROW-u (według wyliczeń portalu 90minut.pl) wynosiło blisko 99 procent. Obecnie można stwierdzić, że pacjent jeszcze żyje, ale jego stan wciąż jest bardzo ciężki. 

- Ostatnie tygodnie były dla nas niczym rollercoaster. Po ostatniej porażce mało kto już dawał nam jakiekolwiek szanse na utrzymanie. My jednak wierzyliśmy i wierzymy do samego końca, bo jak to się mówi, dopóki piłka w grze to wszystko jest możliwe. Wiedzieliśmy również, że porażka z Rozwojem może definitywnie pogrzebać naszą możliwość utrzymania. Cieszę się, że wszystko rozstrzygnie się dopiero w ostatniej kolejce i wciąż mamy nadzieje na osiągnięcie celu. W końcu wszystko mogło ułożyć się tak, że dziś bylibyśmy pod kreską i nie mielibyśmy już szans wyjścia nad nią. Oczywiście, sytuacja wciąż jest bardzo trudna i musimy patrzeć się na innych – przyznaje obrońca, który w tym sezonie aż siedmiokrotnie wpisał się na listę strzelców. 

Niewytłumaczalna porażka 

Odmienne oblicza 16. drużyny w ligowej tabeli idealnie obrazują wyniki dwóch spotkań, rozegranych na przełomie kwietnia i maja. Po zwycięstwie na terenie pewnej już awansu Olimpii Grudziądz, podopieczni Jacka Trzeciaka stracili punkty z Olimpią Elbląg w niewytłumaczalnych okolicznościach. - Mecz z Elblągiem zaczęliśmy bardzo dobrze, bo bodajże po 8 minutach było już 1:0, a do przerwy mogliśmy prowadzić już znacznie wyżej. Tamto spotkanie długo mieliśmy pod kontrolą i ciężko wytłumaczyć to, co wydarzyło się po przerwie. W drugich 45 minutach zagraliśmy naprawdę słabo, bo przeciwnik strzelił nam dwie bramki i mimo wszystko odniósł zasłużone zwycięstwo. W naszej sytuacji nie wystarczy dobrze zagrać tylko w pierwszej połowie. Ale tamten mecz oddzieliliśmy już grubą kreską i zaczęliśmy zdawać sobie sprawę, że do końca sezonu musimy już wygrać wszystko. Z Rozwojem się udało, teraz pora na ostatni pojedynek ze Zniczem w niedzielę – dodaje Janik. 

Właśnie mecz ze Zniczem Pruszków i jego wynik przesądzi, czy drużynie ROW-u uda się utrzymać na szczeblu drugiej ligi. Czy zatem zbliżające się spotkanie można uznać za najważniejszy mecz nie tylko w tym sezonie, ale i w ostatnich latach funkcjonowania klubu? - Musiałbym się nad tym zastanowić. Ale na pewno dla nas ten mecz ze Zniczem jest najważniejszy, ponieważ jest to najbliższe spotkanie i zarazem ostatnie w tym sezonie. Tylko i wyłącznie zwycięstwem będziemy w stanie podtrzymać nasze nadzieje. Zrobimy wszystko co w naszej mocy i zapewniam, że jesteśmy do niedzielnego meczu naprawdę dobrze przygotowani – mówi 28-latek. 

W pewnym sensie rybniczanie bronią również honoru śląskich drugoligowców. W zeszły weekend ze szczeblem centralnym pożegnał się bowiem chorzowski Ruch, natomiast porażka z ROW-em definitywnie przekreśliła szanse Rozwoju Katowice na utrzymanie. - To jest bardzo smutna sytuacja dla całego regionu, szczególnie że w ostatnich latach śląskie zespoły w drugiej czy trzeciej lidze spisywały się naprawdę dobrze. Teraz jest odwrotnie, bo dwie drużyny – Rozwój i Ruch już spadły. Musimy wiele dać z siebie oraz liczyć na korzystne wyniki innych spotkań, żeby chociaż nam udało się pozostać w drugiej lidze. 

Własne boisko nie pomaga

Analizując wiosenną tabelę, sytuacja w przypadku drużyny z Rybnika nie wygląda źle. Biorąc pod uwagę tylko wyniki z ostatnich kilku miesięcy, podopieczni Jacka Trzeciaka zajmują ósme miejsce w stawce, wyprzedzając pozostałe ekipy z naszego regionu. Zaskakujący jest jednak fakt, że na wyjeździe zespół poniósł w tym roku tylko jedną porażkę, a u siebie odniósł tylko jedno zwycięstwo, strzelając przy okazji najmniej goli ze wszystkich zespołów. Co może być powodem takiego stanu rzeczy? - Zdajemy sobie z tego sprawę i naprawdę nas to boli. Każdy chce wygrywać mecze u siebie i sprawić radość własnej publiczności. Nie da się ukryć, że bardzo nam tego brakuje. W tym sezonie naprawdę było sporo spotkań, w których byliśmy drużyną lepszą, ale mimo to nie potrafiliśmy tego udokumentować. Oczywiście cieszą nas zdobywane punkty na wyjeździe, no ale żeby miały one jakiekolwiek sens, to w niedzielę po godzinie 15 musimy znaleźć się nad strefą spadkową – przyznaje najlepszy strzelec drugoligowca. 

Nie wiadomo, w jakich barwach rysuje się przyszłość ROW-u po ewentualnym spadku. Nasz rozmówca oraz wszyscy piłkarze drugoligowca na razie skupiają się tylko na niedzielnym spotkaniu. - My już od dłuższego czasu znajdujemy się albo pod kreską, albo tuż nad nią. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że ta walka o utrzymanie będzie trwała do samego końca, dlatego z tygodnia na tydzień staramy się żyć tylko najbliższym meczem. Patrzymy w tabelę, śledzimy to co się dzieje, obserwujemy poczynania naszych rywali. Ale naszą przyszłością było i na razie wciąż jest najbliższe spotkanie ze Zniczem. Tylko o tym myślimy i liczymy na zakończenie tego sezonu w najlepszym możliwym stylu. Obojętne co się stanie, bo sytuacja może ułożyć się diametralnie różnie. Chcemy pożegnać się ze swoją publicznością zwycięstwem i mam nadzieję, że wszyscy po zakończeniu meczu będziemy w dobrych nastrojach – kończy defensor. 

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również