Roland Buchała: "Złapałem bakcyla do trenerki"

22.09.2017
Nowym tymczasowym trenerem będącego w kryzysie ROW-u Rybnik został były napastnik zespołu, Roland Buchała. 33-latek tym samym został najmłodszym obecnie szkoleniowcem, pracującym na szczeblu centralnym, jednak jak zapewnia w wywiadzie z naszym portalem, łatwo swojego miejsca nie odda. - Nie chce dać możliwości zmiany trenera po trzech kolejkach, bo liczę na to, że wyniki będą w tych meczach bardzo dobre i spokojnie będę mógł tutaj pracować. Jestem profesjonalistą i optymistą, nie zakładam inne opcji niż dobre wyniki.
Rafał Rusek/Press Focus
Piotr Porębski, SportŚląski.pl: Przede wszystkim gratuluję nominacji na pierwszego trenera ROW-u. Czy jednak był Pan zdziwiony, że Piotr Piekarczyk został zwolniony ze swojego stanowiska? W końcu przez ostatni rok był Pan jego najbliższym współpracownikiem.
Roland Buchała: Patrząc z perspektywy całej sytuacji nie wiem, czy mam dziękować, bo przede mną bardzo ciężka praca i dużo rzeczy do zrobienia. Pozytywnie jednak patrzę z całą drużyną w przyszłość. Jeżeli jednak chodzi o zwolnienie trenera Piekarczyka, to zarówno z nim, jak i z jego poprzednikiem – Dietmarem Brehmerem – miałem bardzo dobre relacje i pełniłem rolę ich asystenta. Jak wiadomo, rolą asystenta jest wykonywanie poleceń pierwszego trenera i przez całą swoją pracę podpatrywałem ich dobre strony i realizowałem powierzone mi zadania. Każdy z nich miał swoją koncepcję i nie mieszałem się do tego – starałem się pomagać im w tym, co sobie założyli. Miałem dobre kontakty ze wspomnianą wcześniej dwójką, a ostatnio rozmawiałem przez telefon z trenerem Piekarczykiem i podziękowałem mu za ten rok współpracy. Nie ma czegoś takiego jak zaskoczenie – sam trener wspomniał, że taki to jest zawód. Wydaje ci się, że wszystko robisz poprawnie, jednak boisko poddaje to weryfikacji. Dzięki temu dostałem lekcje, że wszystko należy robić profesjonalnie, najlepiej jak się da, żeby odnosić dobre wyniki. Ostatnie mecze i rezultaty w nich nie były dla nas korzystne – choć w pełni realizowaliśmy założenia taktycznie pierwszego trenera, wszystko się potoczyło jak się potoczyło. Jest mnóstwo trenerów na rynku, jednak cieszę się, że zarząd docenił właśnie mój wkład i pracę, jaką tu wykonałem przez ostatnie 2,5 roku jako asystent oraz trener grup młodzieżowych, które osiągały bardzo dobre wyniki. Zarząd klubu postawił na mnie jako swojego wychowanka i postaram się zrobić wszystko co w swojej mocy, by w najbliższych meczach osiągnąć bardzo zadowalające wyniki.
 
W komunikacie klubowym można przeczytać, że funkcje pierwszego trenera będzie Pan piastował przez trzy najbliższe spotkania. Czy jest to konkretny termin, który już nie ulegnie zmianie bez względu na dorobek punktowy?
Jeżeli chodzi o informacje podawane oficjalnie przez klub, nie chciałbym rozwijać tego tematu. Wszystkie decyzje, które podejmuje prezes wraz z zarządem i ogłasza je publicznie, są oficjalnie i nie mam zamiaru tego kwestionować. Jeżeli jest napisane, że zarząd powierza mi prowadzenie klubu na najbliższe trzy lata – nie no, żartuję, ale fajnie by było (śmiech). Niemniej skoro zostały mi powierzone dane obowiązki na najbliższe trzy spotkania, to postaram się przez ten okres jak najwięcej.
 
Przed Panem i drużyną prawdziwy test w sobotę. W końcu zmierzycie się na wyjeździe z GKS-em Bełchatów, czyli zespołem typowanym przed sezonem do walki o awans.
I ja osobiście uważam, że to dalej jest jeden z głównych faworytów do promocji do wyższej ligi. Przeanalizowaliśmy sobie dokładnie tą drużynę, jesteśmy już przygotowani na tą rywalizację w stu procentach. Mamy znakomitą atmosferę w zespole, jest wiara i nadzieja na dobry wynik, więc jedziemy tam pokazać się z jak najlepszej strony. Ja zawsze będę powtarzał do końca swojej pracy, nieważne ile ona będzie trwała, że jestem człowiekiem, który chce wygrywać. Nieważne, czy mierzymy się z naszymi przeciwnikami na wyjeździe czy u siebie – tą motywację chcę zaszczepić u chłopaków i widzę, że moje koncepcje zaczynają się przyjmować. Na sto procent nie pojedziemy do Bełchatowa na wycieczkę, tylko chcemy zdobyć trzy punkty i tylko to mnie interesuje.
 
Początek sezonu w waszym wykonaniu był naprawdę dobry, jednak w ostatnim czasie nie szło Wam w lidze za dobrze. Patrząc z boku z perspektywy ławki rezerwowych – co mogło być przyczyną tego kryzysu? Jaki ma Pan pomysł, aby tą drużynę podnieść?
Jedną z moich zasad, której na pewno nie zmienię w trakcie swojej kariery trenerskiej, to nie chcę wchodzić w obowiązki pierwszego szkoleniowca i podważać jego kompetencje. Każdy trener ma swoją koncepcję, ulubioną taktykę i inny sposób prowadzenia drużyny. Wypowiadanie się obcych trenerów na temat pracy danego szkoleniowca mija się z celem – powinniśmy tworzyć zwartą grupę i wspierać się nawzajem, nie krytykować. Każdy robi inną pracę, inaczej do wszystkiego podchodzi, a i dany klub inaczej funkcjonuje za sprawą działań danego trenera. Wiem co chcę zmienić w funkcjonowaniu drużyny, zaczynam już wprowadzać swoją koncepcję, co jednak nie znaczy, że mój poprzednik robił coś źle. Mam nadzieję, że trener Piekarczyk będzie nas wspierał całym sercem i kibicował. Zaprosiliśmy go ostatnio do klubu, bo wszyscy go bardzo dobrze odbierają i szanują. Taka jest jednak kolej rzeczy i czasami trzeba się rozstać, jednak liczę na to, że w klubie dalej będzie funkcjonowało to tak dobrze.
 
Na ławkę trenerską ROW-u trafił Pan jako napastnik, przed którym było jeszcze sporo lat gry. Ciągnie Pana jeszcze na boisko, czy mówiąc pół żartem pół serio, tak zniechęcił Pana do gry „słynny” mecz z Limanovią w 2015 roku?
Oczywiście, że cały czas ciągnie mnie na boisko, niestety w zimowym okresie przygotowawczym przed rundą wiosenną sezonu 2014/2015, mój odcinek lędźwiowy w plecach nie wytrzymał i kiedy zaczął się odzywać to nawet jeżeli udało mi się wrócić na chwilę do dobrej dyspozycji, to czekały mnie kolejne pauzy. Akurat w momencie, gdy byłem kontuzjowany, zarząd postanowił mi powierzyć mi prowadzenie grup młodzieżowych z naszej akademii i wówczas złapałem bakcyla do trenerki. Wówczas zacząłem się tym coraz bardziej interesować i ciągnęło mnie na ławkę trenerską. Postanowiłem zakończyć przygodę z piłką, chciałem osiąść przy tych rocznikach młodzieżowych i od czasu do czasu dogrywałem sobie mecz w rezerwach ROW-u. Akurat trener Marcin Prasoł wybierał się na te spotkania, strzelałem bramki i na ostatnie 5 kolejek szkoleniowiec przywrócił mnie do pierwszego składu. Wówczas udało mi się nawet strzelić bramkę w Stargardzie Szczecińskim, a wspomniany mecz z Limanovią wielu odbija się czkawką do dzisiaj. Nie ma jednak sensu rozpamiętywać to spotkanie, było minęło i żyjmy teraźniejszością. Prawdopodobnie gdybym nie miał tamtego urazu, to być może znalazłbym się w kadrze ROW-u Rybnik na sezon 2017/2018 i starałbym się robić wszystko na boisku, żeby wygrywać mecze. Kontuzja jednak spowodowała, że uznałem 2 lata temu, że nie ma co tego przeciągać i narażać się na pogłębienie urazu i zakończyłem karierę. Skoro zacząłem się realizować w nowej dziedzinie i miałem możliwość pozostania w szatni piłkarskiej, to w wieku 31 lat lepiej już iść w innym kierunku, bo świata piłkarskiego raczej bym już nie podbił.
 
Przez waszą nierówną formę ciężko stwierdzić, jakie drzemią w Was możliwości. Właściwie jakie cele zostały przed Wami postawione? Spokojny środek tabeli czy walka o coś więcej?
Na obecną chwilę, analizując nasze możliwości kadrowe, to pewny środek tabeli był i jest naszym podstawowym celem. Zarządowi zależy na stopniowym wzmacnianiu kadry, a żeby z roku na rok był coraz bardziej oparty na piłkarzach doświadczonych z regionu, oraz naszych wychowankach. W tym momencie w kadrze mamy aż dziewięciu młodzieżowców z naszej akademii i to są chłopcy z dwóch roczników, które miałem przyjemność prowadzić. Klub jest bardzo mocno oparty na współpracy ze wspomnianą już akademią i Szkołą Mistrzostwa Sportowego, a w dodatku dochodzą do nas doświadczeni piłkarze przyjezdni, od których młodzież może się wiele nauczyć. Zależy nam głównie na spokojnym utrzymaniu i na zajęciu jak najwyższego miejsca w klasyfikacji Pro Junior System.
 
W tym momencie będzie Pan najmłodszym trenerem, pracującym na szczeblu centralnym. Czy według Pana trzy najwyższe poziomy rozgrywkowe w Polsce powinien opanować trend stawiania na młodych szkoleniowców, a nie na trenerów anonimowych z zagranicy?
Obecnie jest w Polsce mnóstwo młodych trenerów, mających różne spojrzenie na futbol. Naprawdę ciężko stwierdzić, czy lepiej jest stawiać na szkoleniowca młodego czy starego – najlepiej jest dać każdemu popracować. Jeżeli drużyna ma swój styl, zaczyna osiągać dobre wyniki, a dodatkowo wszyscy zawodnicy zaczynają się rozwijać, to jeżeli ten młody trener popracuje powiedzmy półtora roku i wszystko dobrze w klubie funkcjonuje, można ten trend rozprzestrzenić. Dużo młodych trenerów ma werwę do pracy, a u siebie widzę ogromną ambicje w dążeniu do celu. Do wszystkiego podchodzę profesjonalnie, każdego przeciwnika mamy szczegółowo zanalizowanego, jednak najważniejsze jest dla mnie to, by piłkarze zasuwali na boisku ile fabryka dała. Możemy pracować na treningach odpowiednio ciężko cały tydzień, ale jeżeli zawodnicy nie będą walczyć na placu gry, to każdy mecz przejdzie nam przez palce. Jeżeli zostawimy odpowiednio dużo serca, to jestem spokojny o wynik w Bełchatowie i w kolejnych meczach.
 
Przypuśćmy jednak, że po wspomnianych trzech meczach ROW znajduje nowego trenera. Wówczas chętnie wróci Pan do funkcji asystenta czy wolałby już Pan rozpocząć pracę na własny rachunek, nawet w klubie z niższych szczebli?
Szczerze mówiąc to nie chce dać możliwości zmiany trenera po tych trzech kolejkach, bo liczę na to, że wyniki będą w tych meczach bardzo dobre i spokojnie będę mógł tutaj pracować. Jestem profesjonalistą i optymistą, nie zakładam inne opcji niż dobre wyniki.

źródło: własne/sportslaski.pl
autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również