Roland Buchała: "Liczę na większą pazerność moich zawodników"

30.11.2017
Piłkarze ROW-u 1964 Rybnik zakończyli jesienne zmagania na dwunastej pozycji w drugoligowej tabeli. Wynik ten mógł być jednak gorszy, bowiem dobrą passę wyników z klubem zanotował obecny trener zespołu - Roland Buchała. Choć 33-latek wciąż piastuje w Rybniku funkcje trenera tymczasowego, przygotowuje już koncepcje zmian na nadchodzące miesiące i czeka na ostateczną decyzje odnośnie jego przyjęcia na kurs trenerski UEFA Pro. 
Rafał Rusek/Press Focus
Piotr Porębski (SportŚląski.pl): Spotkanie z Olimpią Elbląg było najbardziej szalonym meczem, w jakim kiedykolwiek wziął Pan udział?
Roland Buchała: Jeżeli chodzi o pracę trenerską to na pewno nie, bo z bardziej szalonym miałem do czynienia w grupach młodzieżowych. Na pewno to było jedno z tych spotkań, które jakbyśmy wygrali to pozytywnie wspominalibyśmy je do końca życia – pewnie i tak będziemy o nim pamiętać ze względu na to, co tam się powyprawiało. Mecz był bardzo szalony, jednak niestety nie zakończył się dla nas korzystnym wynikiem.
 
Gdyby udało wam się utrzymać zwycięstwo 3:2 bądź chociaż remis 3:3 to z pewnością zapracowalibyście na tytuł "rycerzy 2 połów". W końcu w drugich 45 minutach udało wam się odrobić już straty w Kluczborku oraz  w spotkaniu z ŁKS-em.
Dużym plusem jest fakt, że drużyna pokazała charakter w ostatnich 10 meczach, natomiast w spotkaniu z Olimpią już po raz trzeci przegrywaliśmy do przerwy 0:2 i znowu udało nam się wyciągnąć wynik na naszą korzyść. Na 20 minut przed końcem spotkania z Olimpią prowadziliśmy 3:2. W pierwszej części gry graliśmy w niskim pressingu i to nie dawało nam żadnych sytuacji bramkowych, a w drugich 45 minutach otworzyliśmy się maksymalnie, strzeliliśmy 3 bramki i do 70. minuty nic nie zapowiadało tego, co się wydarzyło. Dalej utrzymywaliśmy się w wysokim pressingu i niestety dwie szybkie kontry zespołu Olimpii spowodowały, że straciliśmy prowadzenie i chęć do gry. Skoro wskakujesz na takiego rollercoastera, że do przerwy przegrywasz 0:2, później odrabiasz straty i jesteś w niebie i gdy dostajesz bramki na 3:3 i 4:3 to siły opadają i w pełni rozumiem zespół, że nie udało im już się odwrócić meczu na naszą korzyść. Mamy dobry materiał do analizy. To że strzelamy bramki i potrafimy podnieść się po takich sytuacjach to znakomita sprawa i dawno takie rzeczy już się nie działy w Rybniku. To jest bardzo budujące pod kątem nowej rundy i o ile nie boję się o grę ofensywną drużyny, to do poprawy jest nasza postawa w defensywie. Wracając do meczu to szkoda, że wróciliśmy bez punktów, ale nie możemy się jednak tym dołować, tylko musimy szybko poprawić co było złe i uczyć się na błędach.  
 
W ogóle to spotkanie z Elblągu jest dobrym odzwierciedleniem formy ROW-u w tym sezonie: sinusoida.
To jest rzecz, nad którą także musimy pracować. Trzeba łapać takie serie, jaką mieliśmy na początku mojej pracy z drużyną w roli pierwszego trenera. Wówczas nie przegraliśmy 6 pierwszych spotkań i wyglądało to wszystko bardzo dobrze. Niestety, z każdym kolejnym meczem traciliśmy coraz więcej bramek i coraz więcej ich strzelaliśmy – staliśmy się zespołem bardziej ofensywnym niż wcześniej. Niestety nasza forma na jesień przypominała sinusoidę, wierzę, że uda nam się awansować wiosną do górnej połowy tabeli i będziemy regularnie zdobywać punkty. Niestety – od ostatnich 2 lat zdarzają nam się serie, że łapiemy dobrą formę, jesteśmy wysoko i w pewnych momentach może się wydawać, że odpuszczamy  i znowu idziemy na dół. Teraz mamy dużo czasu, żeby pielęgnować naszą grę i poprawić szwankujące elementy. Uważam, że zespół jest naprawdę świetny, tylko musimy cały czas pracować być skoncentrowani i wyznaczać sobie nowe cele.
 
Czyli to 12. miejsce na zakończenie jesiennych zmagań was absolutnie nie satysfakcjonuje?
Jedyne miejsce, z którego byłbym całkowicie zadowolony, to pozycja pierwsza w tabeli. Zawsze się gra o to, żeby być jak najwyżej w stawce. W tym momencie ta pierwsza lokata dla nas jest nieosiągalna i musimy się zadowalać tym co jest. My na tą chwilę nie spoglądamy za bardzo na tabelę. Naszym głównym celem jest utrzymanie na szczeblu centralnym i jak najwyższa pozycja w klasyfikacji Pro Junior System. Chcemy budować drużynę na przyszłość i jest to długofalowy proces, jednak musimy robić postępy w każdym elemencie.
 
Tak jak Pan wspomniał – bardzo poprawiliście grę w ofensywie, jednak zwraca uwagę bardzo ciekawa statystyka. Aż 12 z 29 zdobytych bramek zdobyli obrońcy. Jest to element taktyki czy czysty boiskowy przypadek?
Obrońcy są naszym ogromnym atutem przy stałych fragmentach gry. Nie poświęcam na ten element dużo czasu, zaledwie 15-20 minut na boisku i tyle samo na analizie video.  Każdy zawodnik wie co ma uczynić w danej sytuacji – gdzie ma się ustawić, w który sektor boiska ma wbiec, kto ma robić zamieszanie przy danym zawodniku. Mamy to wszystko przygotowane, jednak powtarzanie i powielanie tych elementów nie zajmuje nam dużo czasu na treningach. Zawodnicy bardzo profesjonalnie podchodzą do wszystkich zaleceń, natomiast na stałe fragmenty gry wchodzą ci piłkarze, którzy najlepiej grają głową – są to najczęściej środkowi obrońcy. Jeżeli już widzę, że dana akcja pod przeciwnika wychodzi piłkarzom na treningu, to po prostu przerywam dane ćwiczenie, bo nie ma sensu tego cały czas powielać. Ponadto bardzo ważną rolę odgrywa Paweł Jaroszewski i Robert Tkocz, bowiem oni fantastycznie potrafią dośrodkować piłkę, a to właściwie jest 70% zdobytej bramki. Bardzo się cieszę, że mam tak skutecznych obrońców i tak dobrze wykonujemy te stałe fragmenty. W końcu wielu trenerów przed meczem z nami wypowiada się, że dużo z tego strzelamy bramek i wypada się cieszyć z tego, że zespoły przyjeżdżają do Rybnika i boją się tego elementu gry. Chwała dla zespołu, że choć szkoleniowcy uczulają swoich zawodników przed odpowiednim kryciem naszych zawodników w polu karnym to nasza linia obronna jest w stanie te bramki strzelać. Bardzo się cieszę np. z goli Dawida Gojnego, który zawsze był ustawiany do krycia i zabezpieczenia drużyny przed kontratakiem, a teraz już ma 2 trafienia na koncie. Więc super, że to co wprowadzamy na treningach funkcjonuje w meczach i oby tak było dalej.
 
Nie tylko Dawid Gojny zaczął mieć nowe funkcje na boisku, ale także nominalny prawy obrońca – Marek Krotofil. W ostatnich meczach zawodnik ten występował nawet na pozycji ofensywnego pomocnika i czy to jest spowodowane waszymi problemami kadrowymi czy nowym pomysłem na tegoż zawodnika?
Marek Krotofil do tej pory grał jako boczny lub środkowy obrońca. Patrząc na treningi z Markiem, grając z nim jeszcze w jednym klubie za kadencji Ryszarda Wieczorka oraz obecnie trenując go, widzę, że nie jest to zawodnik defensywny. Jest on bardzo kreatywny, świetnie utrzymuje się na połowie przeciwnika, ma bardzo dobre dośrodkowanie – po prostu posiada wszelkie cechy, predysponujące go do gry bardziej ofensywnej. Widziałem go podczas gry na środku obrony w Rybniku i w Legionovii Legionowo i według mnie męczył się i marnował na tej pozycji. Jak zmieniliśmy ustawienie to od razu powiedziałem mu, że ja go w defensywie nie widzę. Po blisko trzech tygodniach rewelacyjnie wszedł w nową rolę, bo zaczął nam kreować akcje ofensywne i wydaje mi się, że w końcu czerpie ogromną radość z gry i uśmiech nie opuszcza jego twarzy. Według mnie on ma naturę ofensywnego piłkarza, tylko ktoś kiedyś z niego zrobił obrońcę i tak mogło już zostać do końca. Jego przesunięcie do drugiej linii było trafną decyzją, bo sprawdził się w tej roli i w przyszłości nie widzę go na żadnej innej pozycji.
 
Chociaż Krotofil w ostatnim spotkaniu ligowym z Olimpią Elbląg ponownie wystąpił na prawej stronie defensywy.
Akurat w tym spotkaniu chcieliśmy grać z bardzo wysuniętymi bocznymi obrońcami i właściwie Marek pełnił wówczas rolę wahadłowego, prawoskrzydłowego. W defensywie wracał głęboko, jednak już w linii ofensywnej był ustawiony bardzo wysoko. Poza tym chcieliśmy wykorzystać jego atut w postaci bardzo dobrych dośrodkowań, które mieli wykańczać Przemysław Brychlik i Sebastian Musiolik. Przyniosło to dobry skutek, bo obaj zawodnicy strzelili gole, a Marek na tym prawym wahadle zaliczył z 6-7 świetnych dośrodkowań po których mogliśmy zdobyć kolejne bramki. Zatem jego pojawienie się na jego nominalnej pozycji w meczu z Olimpią miało charakter taktyczny.
 
Po tych 2 miesiącach żałuje Pan jakiejkolwiek decyzji personalnej? W końcu sporym zaskoczeniem za Pana kadencji było ponowne pojawienie się Mariusza Zganiacza w pierwszym składzie oraz zastąpienie Kacpra Rosy w meczu z Olimpią młodym bramkarzem – Aleksandrem Łubikiem.
Zdecydowanie nie żałuje żadnej decyzji. Moim zdaniem jeżeli dany zawodnik jest w kadrze zespołu to znaczy, że musi dostać szanse na grę jak przyjdzie na to odpowiedni moment. Obiecałem że każdemu dam szansę, bo zdawałem sobie sprawę, że piłkarze będą pauzować za kartki i będą łapać kontuzje. Dlatego prosiłem, żeby byli przygotowany na wszelkie ewentualności. O wszystkim będzie decydować dyspozycja na treningach oraz na meczach. Przy moich decyzjach wahań nie było żadnych. Jestem bardzo zadowolony z Dawida Kalisza, bo od momentu kiedy wprowadziłem go do pierwszego składu to stał się jednym z wyróżniających zawodników – mimo że jest to rocznik 1999. W meczu z GKS Jastrzębie wypadł nam prawy obrońca, wobec czego postawiłem na Piotrka Dudzika - zawodnika, który przez 3 lata zagrał jedynie 7 minut w lidze. Jeżeli chodzi o Olka Łubika, to podjąłem tą decyzję w porozumieniu z trenerem bramkarzy – Danielem Pawłowskim. Według nas ten chłopak zasługiwał na  gre w pierwszym składzie i tej zmiany także nie żałuje. Ja patrzę na wszystko z nieco innej perspektywy. Uważam, że młodzi zawodnicy (a mamy ich w kadrze naprawdę sporo) prędzej czy później muszą dostać swoją szansę. Możliwe, że Olkowi ten mecz nie wyszedł i przy bramkach mógł zachować się lepiej. Dostał możliwość gry, z pewnością wyciągnie z tego spotkania odpowiednie wnioski – w końcu nie od razu młody zawodnik może dać odpowiednią jakość, tak jak np. Dawid Kalisz. Jeden potrzebuje 7 meczów, drugi dwóch, a trzeci piętnastu by odpowiednio wpasować się do drużyny, ale najważniejsze, żeby dostawali szanse, bez tego nigdy się nie dowiemy jaką dany zawodnik ma wartość.
 
Dlatego też w meczu z Olimpią postanowił Pan wprowadzić z ławki 15-letniego Wiktora Piejaka?
Jako debiutant w tej rundzie strzelił w rezerwach 10 goli w 11 meczach, a piłka zwyczajnie szuka go w polu karnym. Dostał szanse jak inny, bo jeżeli będziemy częściej stawiać na zawodników młodych, to szybciej będą mogli się rozwinąć i pomóc nam w osiągnięciu dobrych wyników. Bardzo się cieszę, że mam w kadrze świetnych zawodników i na każdego z nich mogę liczyć.
 
A Mariusz Zganiacz? On jednak jest jednym z najbardziej doświadczonych zawodników w kadrze.
Trzeba przyznać, że do pewnego momentu grał bardzo mało, ale od kiedy wskoczył do pierwszego składu to grał rewelacyjnie i jestem bardzo szczęśliwy, że mam takiego zawodnika w kadrze. „Zgani” poświęca się dla drużyny, chce dla niej jak najlepiej i zostawia na boisku to co najlepsze. Takich zawodników trzeba szanować, gdyż choć przez pół sezonu w ogóle nie grał, wspomagał nas i był z nami w trudnych momentach. Nic tylko mogę pochwalić całą kadrę za takie podejście i podziękować im za ostatni czas pracy.
 
Właśnie jeżeli chodzi o Wiktora Piejaka to w tym momencie jest absolutnie najmłodszym piłkarzem, jaki pojawił się w tym sezonie na boisku na szczeblu centralnym. I wydaje mi się, że jego debiut przypadł na idealny moment, bo z wyniku 6:3 ciężko było cokolwiek już wyciągnąć, a jeżeli ewentualnie udałoby mu się strzelić gola, to z pewnością podniosłoby to morale jemu i drużynie.
My mamy tak skonstruowaną kadrę, że młodość jest uzupełniana doświadczeniem. Widzę jak przykładowo Mariusz Muszalik czy Mariusz Zganiacz wzorowo opiekują się młodszymi piłkarzami i umożliwiają im swobodne wejście do pierwszej drużyny. Ja wspólnie z całym sztabem podjęliśmy decyzje o dołączeniu Wiktora do pierwszej drużyny i podpisaniu z nim pierwszego profesjonalnego kontraktu. Widzimy w nim naprawdę spory potencjał, a ponadto wyróżnia się on na treningach. Skoro strzela bramki w grach wewnętrznych i prezentuje się bardzo dobrze, to czemu miałby nie dostać szansy na trzecim szczeblu rozgrywek w Polsce? Chociaż ma on zaledwie 15 lat to poczuł już klimat wyjazdu, klimat piłkarskiej szatni, możliwość odprawy i analizy przeciwnika . Jeżeli przepracuje owocnie zimowy okres przygotowawczy oraz całą rundę wiosenną to będzie robił cały czas ogromne postępy. W końcu cała kariera przed nim.
 
Takie stawianie na młodych piłkarzy widać także w innym śląskim drugoligowcu – Rozwoju Katowice. W końcu taki Bartosz Marchewka z rocznika 2001 ma już na swoim koncie debiutancką bramkę na szczeblu centralnym.
I oby cały czas ta filozofia budowania drużyny przynosiła skutek. Pamiętam jeszcze za czasów trenera Brehmera gdy do zespołu dołączyło dwóch 16-letnich piłkarzy – Bartek Slisz i Radek Dzierbicki. Teraz pierwszy z nich jest już zawodnikiem ekstraklasowego Zagłębia Lubin, a drugi leczy obecnie kontuzje i liczymy na niego po powrocie do zdrowia. Taka tendencja w Rybniku do „produkowania” młodych piłkarzy jest bardzo dobra, bo 4 lata temu Sebastian Musiolik odszedł do Piasta Gliwice, potem Paweł Mandrysz do GKS-u Katowice, Bartek Slisz, a obecnie już niektórzy młodzi piłkarze są rozchwytywani przez inne kluby. Trzeba promować chłopaków z naszego regionu i dawać im szanse, ale nie można opierać zespołu tylko na nich, bo byśmy sobie nie poradzili na szczeblu centralnym.
 
Dokładnie 2 miesiące temu zastanawialiśmy się, czy po tym okresie przejściowym (3 spotkaniach) klub zatrudni nowego trenera. A Pan nie dość że pracował do końca rundy jesiennej, to z naprawdę dobrym skutkiem.  W końcu w małej tabelce, obejmującej mecze za Pana kadencji, ROW zajmowałby wysokie szóste miejsce w stawce.
To jest bardzo dobra informacja i szczerze mówiąc, ostatnio się zastanawiałem, jak ta tabela mogłaby wyglądać. Jest to dobry rezultat, ale z mojej drużyny można wycisnąć zdecydowanie więcej. Faktycznie przez pierwsze trzy spotkania byłem trenerem tymczasowym, jednak na dobrą sprawę cały czas nim jestem. Nie wiadomo jaka będzie sytuacja po 1 stycznia, bo mam aktualnie zrobiony kurs UEFA A, który nie pozwala mi na prowadzenie zespołu od nowego roku na poziomie 2 ligi. Ja jedynie się cieszę, że obrałem słuszną drogę przez te 10 meczów. Osobiście patrzyłem także na inną tabelę – w porównaniu do ostatnich sezonów mamy najwięcej punktów po jesieni. Po tej rundzie mamy bowiem 22 punkty, a np. w ostatnim sezonie mieliśmy na tym etapie rozgrywek o cztery oczka mniej.
 
Właśnie jak wygląda sytuacja z pańskim kursem UEFA Pro?
Aktualnie jestem po egzaminach ustnych i pisemnych. Podjęcie decyzji odnośnie ewentualnego przyjęcia do Szkoły Trenerów PZPN zależy już od Stefana Majewskiego i Dariusza Pasieki, którzy tą szkołę prowadzą. Mi pozostaje jedynie czekać na jakieś oficjalne informacje. Jeżeli uda mi się dołączyć na kurs, to będę bardzo zadowolony. 
 
Runda się już zakończyła, jednak za niedługo poza przygotować się do następnej. Pomimo tego zamieszania z licencją ma już Pan wraz z szefostwem klubu ustalone decyzje personalne? Bo plan przygotowań został już dzisiaj udostępniony do wiadomości.
Wszystko jest już dokładnie ułożone i ustalone. Cały okres przygotowawczy jest już właściwie gotowy do realizacji. Odnośnie decyzji personalnych, chciałbym, żeby zawodnicy którzy są kadrze przedłużyli umowy na kolejny rok już teraz. Pokazali, że są bardzo wartościowymi piłkarzami. Nie jestem zwolennikiem podpisywania kontraktów na ostatnią chwilę. Chciałbym, żeby zawodnicy mogli spokojnie przygotowywać się do rundy wiosennej z nowymi umowami. Jeżeli chodzi o przyszłe transfery to mam już na oku dwóch zawodników, którzy mogliby wzmocnić nasz skład, ale ich nazwisk nie będę na razie zdradzał. Ważna jest stabilizacja w drużynie, jednak większa rywalizacja na niektórych pozycjach nikomu jeszcze nie zaszkodziła.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również