Radośnie, ale skutecznie. Jesień w wykonaniu GKS-u Tychy

09.12.2019

Zdania na temat pierwszej rundy w wykonaniu piłkarzy GKS-u Tychy są podzielone. Głównie za sprawą słabego początku sezonu, kiedy w pierwszych czterech kolejkach podopieczni Ryszarda Tarasiewicza przegrali aż trzy mecze, piłkarze z Edukacji 7 zakończyli tę część rozgrywek jeden punkt za TOP 6, umożliwiającym grę w barażach o awans do PKO BP Ekstraklasy. Tyszanie prezentowali natomiast widowiskowy futbol, czego wynikiem jest osiągnięte przez nich miano najskuteczniejszej ofensywy jesieni w Fortunie 1. Lidze... jak również najsłabszej defensywy, pod względem zachowanych czystych kont. Kto był nieoczywistym motorem napędowym akcji Ślązaków, a kto – wbrew przedsezonowym rokowaniom – najbardziej rozczarował w zespole „Trójkolorowych”? 

Łukasz Sobala/PressFocus

Wydarzenie: Afgańsko – brazylijski horror
Tyszanie w rundzie jesiennej przegrali tylko jedno spotkanie przed własną publicznością. I na tym zdaniu pozytywy się kończą. Okoliczności porażki z Olimpią Grudziądz z pewnością do teraz spędzają sen z powiek sympatykom GKS-u, o piłkarzach i sztabie szkoleniowym nie wspominając. Początek rywalizacji rozgrywanej w ramach 11. kolejki zapowiadał następną, pewną wygraną gospodarzy, którzy w 50. minucie wyszli na dwubramkowe prowadzenie, za sprawą gola Łukasz Grzeszczyka, kandydującego do trafienia sezonu Fortuny 1. Ligi. Majstersztyk. Dominację "Trójkolorowych" zachwiał jednak błąd Marcina Kowalczyka w bocznej strefie boiska, wykorzystany przez najskuteczniejszy duet rozgrywek – asystującego João Criciuma i wykańczającego Omrana Haydaryego. Miało to miejsce trzy minut przed końcem regulaminowego czasu gry. W ostatnich sekundach przepisowej „90”, arbiter spotkania dopatrzył się faulu Sebastiana Stebleckiego na Brazylijczyku we własnym polu karnym, przez co do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł afgański egzekutor i doprowadził do wyrównania. Narastająca frustracja okazała się złym doradcą, bowiem cały zespół GKS-u rzucił się do natychmiastowego odrabiania prowadzenia, kompletnie zapominając o zadaniach defensywnych. Luka pozostawiona przez obrońców nie umknęła Haydaryemu, który odwdzięczył się Criciumie wcześniejszym wypracowaniem dwóch okazji, a napastnik wprowadzony w końcówce z ławki rezerwowych w czwartej doliczonej minucie bezlitośnie skarcił tyszan… Parafrazując klasyka: „Co ja będę Państwu opowiadał. Sami Państwo zobaczą”.

 
Rozczarowanie: Transfer bez ryzyka – Ken Kallaste
Kolejna nieoczywista nacja i znów brak powodów do radości. Latem GKS sprowadził na Edukacji 7 pięciu nowych zawodników, w tym estońskiego lewego obrońcę, mogącego pochwalić się 45 występami w reprezentacji swojego kraju oraz 82 meczami w polskiej Ekstraklasie. Naturalnym więc były rozpalone nadzieje związane z zawodnikiem, który z marszu wskoczył do wyjściowej „jedenastki”. Długo w niej jednak nie pograł, gdyż już w trzeciej kolejce usiadł na ławce, nie podnosząc się z niej aż do 16. serii gier. Ruch Ryszarda Tarasiewicza był w pełni uzasadniony, ponieważ wszystkie cztery bramki stracone w dwóch pierwszych spotkaniach padły po akcjach właśnie z jego strony. Łącznie Kallaste jesienią rozegrał 630 minut, w trakcie których nie odnotował żadnych indywidualnych osiągnięć, za wyjątkiem trzech obejrzanych żółtych kartoników. Estończyk złapał pewną regularność pod koniec rundy, tak więc kibice tyszan mogą oczekiwać, że wiosną 31-latek będzie prezentował się nieco lepiej, niż dotychczas.
 

Bohater: Druga młodość – Maciej Mańka
Zgoła odmienna sytuacja miała miejsce po drugiej stornie boiska, gdzie na prawej obronie cuda wyczyniał Maciej Mańka. Wychowanek klub w wieku 30 lat przypomniał sobie osiągnięcia z drugiego sezonu w seniorskiej piłce, kiedy strzelił sześć goli dla tyskiego zespołu w II lidze. W obecnych rozgrywkach boczny defensor GKS-u „śrubuje życiówkę” na poziomie o jeden szczebel wyższym, gdyż już na półmetku może pochwalić się pięcioma trafieniami oraz trzema asystami, które gwarantują mu drugie miejsce w wewnątrzklubowej klasyfikacji kanadyjskiej. Fotel lidera wydaje się jednak nie zagrożony, gdyż okupujący go Łukasz Grzeszczyk prezentuje jeszcze wybitniejszą formę, niż Mańka (sześć bramek i tyle samo ostatnich podań). O ostatecznym wyborze zawodnika rodem z Tychów zadecydowała pozycja, na której występuje oraz fakt, iż w przeciwieństwie do swojego kapitana, 30-latek nie przyzwyczaił w poprzednich sezonach do tak imponujących goli...


Co ciekawego:
- Przegląd ciekawostek zaczniemy od dwóch, urzekających wypowiedzi szkoleniowca tyszan, Ryszarda Tarasiewicza. Był świetny zawodnik m. in. Śląska Wrocław, komentując wspomnianą wcześniej sytuację, kiedy jego zespół w dwóch pierwszych kolejkach stracił aż cztery bramki, stwierdził: „Nie uważam, że musimy pracować nad naszą grą defensywną, gdyż w poprzednim sezonie w 34 meczach w taki sposób bramek nie traciliśmy”. Jeżeli jednak kogoś nie przekonała taka argumentacja, to wobec następnych słów trenera GKS-u nie można mieć już żadnych wątpliwości. Po wygranym 1:0 spotkaniu ze Stomilem Olsztyn, który w przypadku lepszej skuteczności drużyny z Warmii mógł zakończyć się nawet i wygraną gości, Tarasiewicz stwierdził na konferencji prasowej że: „Groźne sytuacje przeciwnika w pierwszej połowie wzięły się ze złego doboru obuwia przez moją drużynę”. Być może problem nie leżał w nieodpowiednim dostosowaniu sprzętu, a pominięciu przedmeczowej rozgrzewki GKS-u? Zaniechanie tego elementu tłumaczyłby niewiedzę zawodników na temat stanu murawy. 

- Kolejną postacią wartą skupienia świateł reflektorów jest Konrad Jałocha. Doświadczony bramkarz tyszan obronił w tej rundzie połowę rzutów karnych podyktowanych przeciwko jego drużynie (dwie z czterech „jedenastek). Mniej zadowalający jest fakt, że 28-letniemu w trakcie 19 meczów zawodnikowi udało się jesienią tylko raz zachować czyste konto, co jest najgorszym wynikiem spośród wszystkich klubów zaplecza PKO BP Ekstraklasy. Przyczyny słabej gry obronnej nie doszukiwałbym się jednak w golkiperze GKS-u, a ustawionej przed nim linii defensywnej i środku pola.

- Tyszanie dwukrotnie w pierwszej części sezonu 2019/20 zanotowali serię sześciu meczów bez porażki. Pierwsza z nich trwała od piątej do dziesiątej kolejki, a w trakcie tego okresu piłkarze z Edukacji zdobyli 14 oczek, czterokrotnie wygrywając i dwa razy dzieląc się z przeciwnikami punktami.  Drugą passę rozpoczęli po 15. serii gier i kultywowali ją aż do ostatniego meczu rundy jesiennej, tak więc tyszanie nie tylko zasiądą do wigilijnych stołów w dobrych nastrojach, ale także staną przed szansą przedłużenia imponującego wyczynu wiosną.

- Zaraz po zakończeniu rundy, podopieczni Ryszarda Tarasiewicza mogli poczuć atmosferę świąt wyłącznie z telewizyjnych reklam, tudzież wystrojów galerii handlowych, gdyż czekało ich jeszcze jedno starcie w 1/8 finału Pucharu Polski, do której zakwalifikowali się za sprawą gola Szymona Lewickiego w 90. minucie starcia z Radomiakiem Radom. Tym razem poprzeczka powędrowała jeszcze wyżej - na Edukacji przyjechali "przyjaciele" z Łodzi. Ekstraklasowy ŁKS, który wcześniej wyeliminował Górnika Zabrze, w Tychach zakończył swoją tegoroczną, pucharową przygodę. Po golach Wojciecha Szumilasa i Marcina Biernata to ekipa GKS-u po raz pierwszy od wielu lat zameldowała się w ćwierćfinale!

 

Liczba jesieni: 40

Jest to ilość goli, jaka zagwarantowała GKS-owi pierwsze miejsce w klasyfikacji najskuteczniejszych zespołów Fortuny 1. Ligi. Tak okazała liczba może szokować z racji faktu, że zespoły prowadzone przez byłego reprezentanta Polski nigdy nie kojarzyły się z nadmierną skutecznością i widowiskową grą. Najlepszym argumentem przemawiającym za tą tezą jest statystka, według której w całym poprzednim sezonie (tj. 34 meczach), tyszanie zdobyli zaledwie o osiem goli więcej, niż na półmetku obecnych rozgrywek. Powodem imponującego wyniku zadaje się być zbiorowa mobilizacja w szatni „Trójkolorowych”, gdyż aż czternastu zawodników śląskiego klubu popisało się w tej rundzie bramką, a dziesięciu z nich dokonało tego co najmniej dwukrotnie.

autor: Mateusz Antczak

Przeczytaj również