Rachunki z jesieni wyrównane. GKS pokonuje Zagłębie i podbija ligową czołówkę

07.03.2021

Udany rewanż na Zagłębiu Sosnowiec za porażkę z początku sezonu wzięli zawodnicy GKS-u Tychy. Mimo faktu, że podopieczni Artura Derbina źle weszli w niedzielny mecz, szybko stracili gola i mieli problem z wysoko ustawionym przeciwnikiem, i tak zdołali odrobić powstałe straty z nawiązką. Ostatecznie gospodarze pokonali zespół z Zagłębia Dąbrowskiego 3:1 i tym samym odnieśli piąte zwycięstwo w rzędu. 

Łukasz Sobala/PressFocus

Dzięki znakomitemu wejściu w 2021 rok, objawiającym się w efektownym zwycięstwie na stadionie ŁKS-u oraz historycznej wygranej na wyjeździe ze Stomilem, piłkarze tyskiego GKS-u znacząco zbliżyli się do strefy dającej bezpośredni awans. Przed 19. kolejką podopieczni Artura Derbina znajdowali się na czwartym miejscu w tabeli, ale ewentualne zwycięstwo nad przedostatnim Zagłębiem Sosnowiec zapewniłoby im nie tylko awans na ligowe podium, a i zbliżenie się do drugiej Łęcznej na zaledwie dwa oczka. Nic więc dziwnego, że tyszanie zamierzali uczcić powrót na swój stadion w dobrym stylu, chociaż derbowy rywal z Zagłębia Dąbrowskiego, wzorem ich ostatniego bezpośredniego pojedynku z 2. serii gier, absolutnie nie miał zamiaru ułatwić mu zadania. 

Obie drużyny z pewnością miały z tyłu głowy pojedynek z początku września, gdy Zagłębie wrzuciło wyższy bieg w ostatnim kwadransie i zaaplikowało rywalowi aż trzy gole. Tym razem zespoły postanowiły nieco szybciej zabrać się do roboty, ale ponownie wynik jako pierwsi otworzyli zawodnicy znad Brynicy. Już w 10. minucie doszło do dość sporego zamieszania pod bramką gospodarzy i gdy wydawało się, że Jałocha za sprawą swojej interwencji oddalił zagrożenie, chwilę później duży błąd popełnił Łukasz Sołowiej. Środkowy obrońca zamiast daleko wybić piłkę, podał ją właściwie pod nogi Szymona Pawłowskiego. Doświadczony skrzydłowy skrzętnie skorzystał z tego prezentu i pokonał golkipera mierzonym uderzeniem tuż przy prawym słupku.

Szybko stracony gol posłużył jednak dla tyszan jako mały kubełek zimnej wody, gdyż po stosunkowo spokojnym początku meczu, od 10. minuty GKS musiał przerzucić ciężar gry do ofensywy. Wzorem ostatniego spotkania w Olsztynie ze Stomilem, piłkarze z Tychów szukali swoich szans na wyrównanie nawet po centrostrzałach - w taki sposób Krystiana Stępniowskiego próbował zaskoczyć Maciej Mańka, ale jego próba została sparowana przez bramkarza nad poprzeczkę. Z niezłej strony próbował również pokazać się napastnik Szymon Lewicki, ale jego bardzo mocne uderzenie z 18. minuty zostało umiejętnie sparowane przez piłkarza z Sosnowca. 

Pomijając jednak wspomniane wcześniej okazje, nieco więcej gry w pierwszej połowie mieli podopieczni trenera Kazimierza Moskala, imponujący m.in. wysokim pressingiem, naprawdę dobrą organizacją swoich poczynań i zanotowanym na przestrzeni ostatnich tygodni progresem. Mimo to sosnowiczanie nie zeszli na przerwę z uzyskanym w pierwszym kwadransie prowadzeniem. W garść bowiem postanowił wziąć się zawodnik, którego grę długo należało określać mianem bardzo pasywnej. Mowa o skrzydłowym Bartoszu Bielu, który wykorzystał dokładne zgranie piłki przez Kacpra Piątka i tym samym zdobył swojego szóstego gola w bieżących rozgrywkach Fortuna 1. Ligi.

Wynik po pierwszej połowie można było zatem uznać za dość sprawiedliwy, ale przy okazji dawał on również nadzieję na to, że po zmianie stron zespoły nie stracą swojego impetu i na pewno powalczą o komplet punktów. Tym razem więcej ofensywnych konkretów zaproponowali zawodnicy Artura Derbina, choć sytuację w jakiej strzelili oni gola na 2:1, trzeba uznać za trochę kuriozalną. W 55. minucie ustawiony na skraju pola karnego Bartosz Szeliga zdecydował się na płaskie dośrodkowanie. Całą akcję próbował zamknąć Wiktor Żytek, ale mimo podjętych starań nie zdołał on zmienić toru lotu piłki. Brak kontaktu wspomnianego Żytka z futbolówką wyszedł jednak GKS-owi na dobre, bo dogranie Szeligi było na tyle podkręcone, że ostatecznie znalazło swoje ujście w bramce. 

Tym samym tyszanie zdołali odrobić powstałe straty, a w kolejnych minutach podjęli oni jeszcze próby, by całkowicie zamknąć wynik niedzielnej rywalizacji. W 71. minucie blisko zwieńczenia szybkiej kontry gospodarzy był Łukasz Moneta, ale jego uderzenie głową zatrzymało się tylko na poprzeczce. Z walki o choćby punkt nie rezygnowało również Zagłębie, które momentami całkowicie spychało gospodarzy na własną połowę - w jednej z sytuacji udało mu się nawet skierować futbolówkę do siatki, ale Szymon Sobczak w momencie podania znajdował się na pozycji spalonej.

Co prawda postawa przyjezdnych z Zagłębia Dąbrowskiego naprawdę mogła się podobać, nie zdołali już oni zdobyć przy Edukacji drugiego gola. Na dodatek w samej końcówce sosnowiczanie nadziali się jeszcze na kolejną kontrę, którą bardzo efektownym strzałem zwieńczył rezerwowy Damian Nowak. Napastnik wykorzystał dalekie zagranie z głębi pola, przyjął sobie piłkę na klatkę piersiową, a po krótkim rajdzie pokonał Stępniowskiego mierzonym uderzeniem z okolic 20 metra. 

Ostatecznie zwycięsko z derbowego pojedynku wyszli zawodnicy GKS-u, którzy po słabszym początku wzięli się w garść i tym samym odnieśli piątą ligową wygraną z rzędu. 

GKS Tychy - Zagłębie Sosnowiec 3:1 (1:1)

0:1 - Szymon Pawłowski 10’

1:1 - Bartosz Biel 39’

2:1 - Bartosz Szeliga 55’

3:1 - Damian Nowak 86’

Składy:

GKS: Jałocha - Szeliga, Sołowiej, Nedić, Mańka - Biel (79’ Steblecki), Żytek, Grzeszczyk (88’ Połap), Paprzycki (65’ Norkowski), K. Piątek (65’ Moneta) - Lewicki (79’ Nowak). Trener: Artur Derbin

Zagłębie: Stępniowski - Gojny, Radkowski, Duriska, Turzyniecki - Seedorf (59’ Małecki), Misak, Ambrosiewicz, Korzeniecki (59’ Karbowy), Pawłowski (90’ Szwed) - Sobczak. Trener: Kazimierz Moskal

Sędzia: Wojciech Myć (Lublin)

Widzów: bez publiczności

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również