Przyjacielski Jałocha. GKS przegrywa w meczu przyjaźni z ŁKS-em

13.04.2019

Cóż z tego, że Konrad Jałocha w kilku sytuacjach kapitalnie interweniował, skoro wszyscy i tak zapamiętają jego fatalny błąd z 7 minuty, który walnie przyczynił się do porażki  GKS-u w spotkaniu z walczącym o awans do Ekstraklasy ŁKS-em Łódź.  Tyszanie muszą w najbliższym czasie zdobyć kilka punktów, by nie wplątać się w walkę o utrzymanie.

Łukasz Sobala/PressFocus

Do dzisiejszego spotkanie obydwa zespołu przystępowały po ubiegłotygodniowych porażkach. Tyszanie kończąc mecz w dziewiątkę ulegli Podbeskidziu 0:2, natomiast ŁKS dość niespodziewanie przegrał u siebie z Puszczą Niepołomice.

Pod nieobecność pauzującego za czerwona kartkę Biernata na środku tyskiej defensywy pojawił się Łukasz Bogusławski, który po raz ostatni w pierwszym składzie wyszedł w październiku ubiegłego roku. Kolejnym problemem z zestawieniem obrony była kontuzja Mateusza Grzybka, który doznał urazu na rozgrzewce i zastąpić go musiał Maciej Mańka.

Tyszanie całkiem nieźle rozpoczęli to spotkanie. Już w 2 minucie prawą stroną zaatakował Siemaszko, który próbował dogrywać na 5 metr do Piątkowskiego, ale ten został uprzedzony przez defensorów ŁKS-u. Pomimo dobrego początku w wykonaniu gospodarzy już po 8 minutach na tablicy wyników mieliśmy rezultat 0:1. Fatalnie zachował się Jałocha, który próbował mijać Patryka Bryłę, ale robił to na tyle nieudolnie, że zawodnik gości odebrał mu piłkę i bez problemów skierował ją do siatki. Trójkolorowi potrzebowali dobrych kilku minut, by dojść do siebie po utracie tak kuriozalnego gola, ale już w 17 minucie do wyrównania powinien był doprowadzić Piątkowski, który otrzymał piłkę na 7 metrze przed bramką Kołby, ale jego mocne uderzenie poszybowało nad poprzeczką łódzkiej bramki. Przez większą część pierwszej połowy tyszanie częściej byli przy piłce, ale im bliżej byli bramki ŁKS-u, tym gorzej rozgrywali piłkę. Widać było sporo nerwowości w ich poczynaniach, co powodowało, że ciężko było o kolejne dogodne sytuacje bramkowe. Goście natomiast wyprowadzali bardzo groźne kontry. Po jednej z nich Jałocha dwukrotnie bronił strzały zawodników gości, czym uchronił swój zespół od utraty drugiego gola.

W drugiej połowie goście nie zostawili już piłkarzom GKS-u tyle swobody i to oni zdecydowanie lepiej operowali piłką, często przedostając się pod pole karne Jałochy, który miał dziś mnóstwo pracy. W 59 minucie tyski golkiper z najwyższym trudem odbił uderzenie Bryły z rzutu wolnego. Chwilę później głową uderzał Sekulski, ale Jałocha kapitalnie przeniósł piłkę nad poprzeczką. Im bliżej było końca spotkania, tym aktywniejsi w ofensywie stawali się tyszanie. W 75 minucie świetnie z lewej strony dośrodkował Abramowicz, ale strzał głową Grzeszczyka był minimalnie niecelny. Wydawało się, że w samej końcówce GKS powalczy o remis, ale przy próbie wyprowadzenia ataku fatalne podanie Grzeszczyka zapoczątkowało akcję bramkową gości. Dani Ramirez otrzymał świetnie podanie między dwóch obrońców i w sytuacji sam na sam płaskim strzałem w długi róg pokonał bramkarza. Trójkolorowi walczyli jeszcze o zdobycie przynajmniej honorowego gola, ale nie byli oni w stanie zaskoczyć dobrze dysponowanej defensywy ŁKS-u.

GKS Tychy - ŁKS Łódź 0:2 (0:1)

0:1 - Patryk Bryła 7'.

0:2  - Dani Ramirez 82'

GKS: Jałocha - Mańka, Bogusławski, Sołowiej, Abramowicz - Siemaszko (74' Monterde), Steblecki, Daniel, Grzeszczyk, Adamczyk - Piątkowski. Trener: Ryszard Tarasiewicz

ŁKS: Kołba - Grzesik, Klimczak, Sobociński, Ramirez - Ł.Piątek, Bryła (76' Wolski), Bielak, Juraszek, Łuczak (89' Pyrdoł) - Sekulski (68' Kujawa). Trener: Kazimierz Moskal

Żółte kartki: Bogusławski, Abramowicz, Daniel (GKS)

Widzów: 4632

Sędzia: Sebastian Krasny (Kraków)

autor: Michał Piwoński

Przeczytaj również