Przy Zgody było święto. Rozwój dał radę, kibice Górnika wyszli z pomocą

07.12.2018

Wczorajszy mecz Rozwoju Katowice z Górnikiem Zabrze był z pewnością wielkim wydarzeniem dla kibiców oraz zawodników obu drużyn. Drugoligowiec, mimo wszelkich przeciwności, naprawdę dobrze wywiązał się z organizacji pucharowego pojedynku, a pomocni okazali się również m.in. kibice zespołu przyjezdnego.

Łukasz Laskowski/PressFocus

Mecz w Katowicach przez wiele źródeł zapowiadany był jako prawdziwe święto futbolu. Trudno się dziwić, skoro zespół Rozwoju miał szanse na pobicie kolejnego historycznego osiągnięcia w Pucharze Polski, a dodatkowo ich rywalem w walce o ćwierćfinał był 14-krotny mistrz Polski z Zabrza. Górnik wcale nie zamierzał ulgowo potraktować czwartkowego spotkania, a trener Brosz zapewniał, że dla nich mecz przy Zgody także będzie wyjątkowy. W składzie ekstraklasowicza doszło jednak do kilku roszad - w wyjściowej jedenastce pojawił się m.in. Daniel Bielica w miejsce Tomasza Loski, Marcin Urynowicz wystąpił jako środkowy napastnik, a przez całą pierwszą połowę kapitańską opaskę dzierżył Szymon Żurkowski. Jego obecność w jedenastce była dość niespodziewana, gdyż z powodu urazu stopy cały mecz z Wisłą Płock spędził na ławce rezerwowych. Dodatkowo Marcin Brosz wspomniał na łamach Przeglądu Sportowego, że jego czołowy piłkarz niemal na pewno nie wystąpi w pojedynku z Rozwojem oraz w ligowym spotkaniu z Miedzią Legnica.

W składzie zespołu z Zabrza znalazł się również Konrad Nowak, który jest wychowankiem Rozwoju (z klubem zdobył medal mistrzostw Polski juniorów młodszych) i w rozmowie z naszym portalem przyznawał, że bardzo liczy na występ przy Zgody. - Dla mnie to będzie ogromne wydarzenie i zobaczymy, czy uda mi się znaleźć w osiemnastce meczowej na to spotkanie. O tym zadecyduje już trener. Bardzo się jednak cieszę na ten mecz i już nie mogę się go doczekać – przyznawał pomocnik, który na placu gry spędził jednak tylko pierwszą połowę. Marcin Brosz postanowił za to pozostawić na ławce rezerwowych kilku kluczowych zawodników, m.in. Igora Angulo, Kamila Zapolnika czy Łukasza Wolsztyńskiego. Jak się później okazało, to właśnie mocna ławka okazała się kluczowa w wyniku czwartkowego pojedynku.

Duet trenerski z Katowic wystawił za to od początku wszystko to, co miał najlepsze. W jedenastce znalazło się m.in. miejsce dla Przemysława Gałeckiego, prywatnie będącego wielkim kibicem Górnika. - Kibicuje Górnikowi praktycznie od dziecka, w końcu wychowałem się w Zabrzu. Staram się być na ich spotkaniach, jeżeli nie kolidują one z moimi meczami – przyznawał doświadczony stoper w materiale, opublikowanym na portalu Łączy nas Piłka. 35-latek zapewniał jednak, że sentymentów na boisku nie będzie, a żeby zagrać w spotkaniu ze swoją ulubioną drużyną, wziął urlop w Kopalni Wujek, w której pracuje jako sztygar. Co ciekawe, wolne w pracy musiał sobie również wziąć sztab szkoleniowy drugoligowca oraz jego wielu kibiców, co dobitnie pokazała czwartkowa frekwencja. 

Na trybunach pojawił się bowiem komplet 999 kibiców, bo tylko tylu mogło wczoraj wejść na stadion przy Zgody. Mecz był bowiem imprezą niemasową, choć bezpieczeństwem kibiców oraz eskortą fanów Górnika na swój sektor zajęło się kilkudziesięciu uzbrojonych policjantów.

(fot: Piotr Porębski)

Spotkanie cieszyło się również dużym zainteresowaniem ze strony mediów. Przy Zgody pojawiła się m.in. telewizja Polsat - tym samym mecz Rozwoju został pokazany w ogólnopolskiej telewizji po raz pierwszy od 29 maja 2016 roku. Dla emitujących czwartkowe spotkanie przygotowano dość specyficzne warunki pracy, ale klub w miarę swoich możliwości wywiązał się z odpowiedniego przygotowania stadionu. Przy stadionie znalazło się miejsce na wozy transmisyjne, murawę otoczono bandami reklamowymi, dla kamerzystów rozłożono rusztowanie, natomiast za „kabinę komentatorską” dla duetu Smokowski-Matysek posłużyła wiata. W tym miejscu nie sposób jednak nie docenić zabrzańskiej Torcidy, która bardzo pomogła gospodarzom w kwestii organizacji meczu. Kibice Górnika pokryli bowiem połowę kosztów organizacji transmisji meczowej (rozstawienie rusztowań oraz kosza kamerowego). 

Ważną rolę odegrało również przygotowanie płyty boiska, co naprawdę nie było łatwym zadaniem, biorąc pod uwagę porę roku. Gdy na stadionie pojawiliśmy się blisko 50 minut przed rozpoczęciem spotkania, wtedy murawa na obiekcie przy Zgody była jeszcze oszroniona. Z biegiem czasu ów szron zaczął jednak ustępować, dzięki czemu piłkarze mieli w miarę niezłe warunki do gry. Z pewnością boisko przy Zgody wyglądało znacznie lepiej niż np. podczas meczu z Resovią, gdy sam trener Szymon Grabowski przyznawał, że murawa w Katowicach jest jedną z najgorszych i ciężko na niej o jakąkolwiek wirtuozerię.  

Tak wyglądał stan murawy przed rozpoczęciem meczu przy Zgody (fot: Piotr Porębski)

Zanim jednak zawodnicy wyszli na płytę boiska, mogli poczuć się niczym w europejskich pucharach. Przy wyjściu piłkarzom towarzyszył bowiem pierwszy oficjalny hymn Ligi Europy, który grany był na stadionach w latach 2009-2015. Być może hymn ten dodał animuszu zawodnikom gospodarzy, bo długimi momentami grali z Górnikiem jak równy z równym. Po raz pierwszy, gdy pomyślałem sobie o stwierdzeniu, że na placu gry nie widać różnicy w klasach rozgrywkowych, Rozwój... otworzył wynik rywalizacji. Michał Płonka zrobił najlepszy użytek z jednego stałego fragmentu (które notabene były najgroźniejszą bronią drugoligowca) i wyprowadził swój zespół na niespodziewane, ale zasłużone prowadzenie. 

Przez 120 minut rywalizacji obie drużyny były wspierane przez ich grupy kibicowskie, prowadzące kulturalny doping. Nad stadionem przy Zgody unosił się dźwięk charakterystycznego dzwonka Pana Stanisława Sętkowskiego, którym aż czterokrotnie mógł ogłosić zdobycie bramki przez jego ulubieńców. Wspomniany Sętkowski oraz pozostali kibice Górnika, odświętnie ubrani w czapki Mikołajów, czekali jednak na decydujące gole aż do drugiej połowy dogrywki. Tym razem dodatkowe 30 minut nie okazały się błogosławieństwem dla Rozwoju – katowiczanie w tej edycji Pucharu Polski rozegrali dwie dogrywki, a w pierwszej z nich (w wyjazdowym pojedynku z Bałtykiem Koszalin) aż dwukrotnie zmusili bramkarza przeciwnika do kapitulacji. Tym razem jednak to Bartosz Soliński musiał aż 3 razy w dogrywce wyciągać piłkę z siatki, a wszystkie gole dla Górnika zdobyli wspomniani we wstępie zmiennicy – Kamil Zapolnik, Szymon Matuszek i Łukasz Wolsztyński. Piłka nożna pokazała zatem po raz kolejny swoje brutalne oblicze. Zespół z Katowic nie zasłużył bowiem aż na taki wysoki wymiar kary i niewiele brakowało, by czwartkowy pojedynek zakończył się jedyną w tej fazie rozgrywek serią rzutów karnych. 

Mecz, który z trybun obserwowali m.in. przedstawiciele GKS-u Katowice (Marcin Janicki, Dariusz Dudek i Jakub Dziółka), zakończył się ostatecznie wygraną Górnika, choć do pewnego momentu niewiele wskazywało na to, że takie spotkanie... w ogóle się odbędzie. Winnym całego zamieszania był Maciej Sawicki, gdyż podczas losowania par 1/8 finału PP zabrakło jednej kulki. Cała procedura została zatem powtórzona, a cała sytuacja wyszła paradoksalnie obu klubom... na dobre. Dzięki temu mieliśmy pewność, że w ćwierćfinale Pucharu Polski wystąpi choć jeden przedstawiciel naszego województwa.

Po zakończeniu meczu obie strony okazywały sobie mnóstwo życzliwości, a trener Rafał Bosowski liczy na to, że jego drużyna poległa z przyszłym triumfatorem całych rozgrywek. - Gratuluję Górnikowi przejścia do kolejnej rundy. Mocno będziemy ściskać kciuki, by Górnik dalej szedł dobrą drogą. Nikt nie zrozumie naszego modelu pracy tak, jak trener Brosz, który dostarcza chyba najwięcej młodych chłopaków do polskiej ekstraklasy. Sami dobrze wiemy w Rozwoju, jak ciężko jest grać młodzieżą w drugiej lidze. Nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić, jak ciężko jest to robić w ekstraklasie, osiągając przy tym wyniki. Naprawdę czapki z głów przed trenerem Broszem i całym klubem. Fajnie, że jest w Polsce takie miejsce, działające na takich zasadach, promujące młodzież i wychowanków. Takie kluby trzeba mocno szanować. Chcieliśmy doprowadzić do karnych, wygrać. Po to się trenuje, by wygrywać. Chłopcy zostawili na boisku kawał zdrowia. Jestem z nich bardzo zadowolony – powiedział szkoleniowiec tuż po zakończeniu spotkania. 

Duet trenerski w Rozwoju mógł być naprawdę dumny z poczynań swoich podopiecznych, a postawę drugoligowca docenił również szkoleniowiec Górnika. - Widzimy miejsce w tabeli, jakie zajmuje Rozwój, ale ono w ogóle nie sugeruje tego, jak drużyna gra. Patrząc na te mecze, które rozgrywała, naprawdę widać nie tylko zaangażowanie, ale też pomysł na grę. Tu jest wykonywana systematyczna praca. W piłce najważniejsze jest szanować przeciwnika. Każdy pracuje bardzo ciężko, by wygrywać. Spójrzmy na tabelę ekstraklasy – widać, jak trudno jest zwyciężać spotkania. W życiu nie umniejszałbym rangi meczu. Nasza przewaga rosła w końcówce, co było spowodowane tym, że miałem zmienników. Wchodzili na boisku ci, którzy stanowią w ostatnim czasie stanowią o obliczu Górnika. To była nasza wartość dodana. Szczególnie w drugiej części dogrywki było widać, że kolejni wpuszczani na świeżości piłkarze zmieniają obraz meczu. Zmierzyły się zespoły, którym bardzo zależało na zwycięstwie. Oglądaliśmy naprawdę dobre spotkanie. Cieszymy się, że na tak ciężkim terenie wywalczyliśmy awans do ćwierćfinału – powiedział trener na pomeczowej konferencji prasowej.

Tuż po meczu słowa wdzięczności wyraził również zarząd drugoligowca. -  Zarząd Klubu Sportowego Rozwój Katowice pragnie wyrazić serdeczne podziękowanie za przybycie oraz wzorowe zachowanie kibiców Górnika, zabrzańskiej Torcidy, podczas meczu Pucharu Polski Rozwój Katowice – Górnik Zabrze rozgrywanego w dniu 06.12.2018 na naszym stadionie. Pragniemy zaznaczyć, że przygotowanie wyjazdu oraz zachowanie kibiców na czele z ich przedstawicielem i koordynatorem ds. współpracy z kibicami panem Dawidem Florkiem zarówno w sprawach organizacyjnych jak i kibicowskich w Katowicach może być wzorem dla innych grup kibicowskich. Ponadto pragniemy raz jeszcze serdecznie podziękować Torcidzie za wsparcie w organizacji czwartkowego meczu. Pozostając z wyrazami szacunku, zapraszamy na kolejne zawody na naszym stadionie z udziałem obu drużyn - można przeczytać w oświadczeniu, opublikowanym na oficjalnej stronie Rozwoju. Czy słowa trenera Bosowskiego okażą się prorocze, a wczorajszy mecz był prologiem do zacieśnienia współpracy pomiędzy klubami? Czas pokaże.

źródło: własne/rozwoj.info.pl
autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również