Po udanym starcie z Wisłą Kraków poprzeczka przed piłkarzami Górnika Zabrze powędrowała w piątek mocno w górę. Podopieczni trenera Marcina Brosza nie potrafili jej przeskoczyć, choć to oni jako pierwsi objęli w Szczecinie prowadzenie. Autor gola otwierającego wynik w końcówce mógł mówić o szczęściu - udało mu się przekonać arbitra, że trafienie nogą w głowę leżącego rywala było dziełem przypadku.
Poprzeczka strącona. Bezradni jak Wisła w Zabrzu
Górnik zaczął nieźle, wysoko podchodził do rywala, próbując w pierwszych fragmentach zdominować środek boiska. Szczecinianie nie pozostawali dłużni i choć przez jakiś czas sytuacji pod obiema bramkami brakowało, tempo widowiska mogło się podobać. Szarpaninę o opanowanie sytuacji na placu gry przerwał sędzia Paweł Raczkowski. Przy rzucie rożnym w walce o pozycję w polu karnym szczecinian Sebastian Walukiewicz ciągnął za koszulkę Przemysława Wiśniewskiego, co nie umknęło uwadze arbitra. Z "jedenastki" pewnym uderzeniem Łukasza Załuskę pokonał Igor Angulo.
Zabrzanie chcieli kontynuować grę w swoim stylu. Szukali sposobu na przejęcie piłki w okolicach środka boiska i szybko przedostać się z nią pod pole karne szczecinian. Minutę po zdobyciu pierwszego gola okazję na poprawę rezultatu miał Angulo, który po dobrym zagraniu Jesusa Jimeneza minął już Załuskę, ale nie był w stanie skierować futbolówki do siatki szczecinian.
Zabrzanie z prowadzenia cieszyli się raptem 5 minut. Martin Chudy świetnie bronił uderzenie Zvonimira Kozulja, a próbujący na dobre zażegnać niebezpieczeństwo Łukasz Wolsztyński tuż obok swojego pola karnego sfaulował Ricardo Nunesa. Z wolnego światło bramki uderzał Radosław Majewski, Chudy zdołał wybić piłkę, ale interweniował za linią bramkową i mieliśmy remis.
"Portowcy" poszli za ciosem, kompletnie zdominowali boiskowe wydarzenia i gnietli zabrzan tak długo, aż udało im się zdobyć drugiego gola. W 27. minucie piłka dośrodkowana w pole karne "Górników" została wybita prosto pod nogi czyhającego za "szesnastką" Kozulja, a ten kuknął po ziemi trafiając do siatki próbującego interweniować Chudego. Problemy ekipy Brosza trwały - defensywa przyjezdnych miała kłopoty z dobrze czującym się przy piłce Ikerem Guarrotxeną, ochotę na kolejne trafienia przejawiał Kozulji, nieźle z dystansu strzelał również Tomas Podstawski. "Górnikom" udało się uspokoić grę po przerwie spowodowanej pirotechnicznym pokazem zaprezentowanym w kibicowskich sektorach gospodarzy. Zabrzanie stworzyli sobie nawet okazję do tego by wyrównać, ale nie wykorzystał jej Jimenez.
Po wyjściu na drugą połowę jedni i drudzy wrócili do tempa jakie zafundowali kibicom przed zmianą stron. Najpierw rzutu karnego po faulu na Szymonie Żurkowskim domagali się zabrzanie, ale Paweł Raczkowski po konsultacji z wozem VAR uznał, że podstaw do podyktowania drugiej tego dnia "jedenastki" nie było. Chwilę później rzut wolny z boku boiska mieli "Portowcy". Po dośrodkowaniu w pole karne głową uderzał Kamil Drygas, Chudy zbił piłkę na poprzeczkę, ale po dobitce Mariusza Malca drugi raz tego dnia interweniował za linią bramkową. Paweł Raczkowski z ostateczną decyzją o tym, czy uznać gola wstrzymał się do potwierdzenia od sędziów z VAR, ale po sekundach niepewności pewnym gestem wskazał na środek boiska.
Od tego momentu spotkanie przypominało to, co w analogicznym okresie gry działo się kilka dni wcześniej przy okazji meczu Gónika z Wisłą. Tym razem to "Portowcy" byli zespołem, który z dużym spokojem kontrolował grę i w pewny sposób wiózł prowadzenie do końcowego gwizdka. Górnik w żaden sposób nie umiał zaś "wrócić" do meczu. Już w przerwie Marcin Brosz zdecydował o tym, że okazję na debiut dostanie Ismael Baidoo, ale Ghanijczyk z Ekstraklasą przywitał się tak, że tylko uważny obserwator jego obecność na boisku odnotował. Niewiele więcej pomógł zresztą wprowadzony na kwadrans przed końcem Giannis Mystakidis. W końcówce upiekło się Igorowi Angulo, który kopnął w twarz leżącego na murawie Guarrotxenę, ale niewinną miną zdołał przekonać arbitrów, że zrobił to zupełnie przypadkowo.
Pogoń wygrała u siebie ósmy raz z rzędu, Górnik siódmy raz w sezonie z wyjazdu wraca na tarczy. Po efektownej wygranej z Wisłą zabrzanie zostają zweryfikowani przez będącą w zdecydowanie lepszej formie od "Białej Gwiazdy" ekipę Kosty Runjaicia. Podopieczni Marcina Brosza w weekend znowu mogą znaleźć się w strefie spadkowej. W następną sobotę podejmą u siebie ostatnie w stawce Zagłębie Sosnowiec.
Pogoń Szczecin - Górnik Zabrze 3:1 (2:1)
0:1 - Igor Angulo 12'-k
1:1 - Radosław Majewski 18'
2:1 - Zvonimir Kozulj 27'
3:1 - Mariusz Malec 50'
Pogoń: Załuska - Stec (85' Bartkowski), Walukiewicz, Malec, Nunes - Guarrotxena (88' Żyro), Podstawski, Drygas, Kozulj, Majewski (80' Kowalczyk) - Buksa. Trener: Kosta Runjaić.
Górnik: Chudy - Arnarson, Wiśniewski, Bochniewicz, Koj - Wolsztyński (46' Baidoo), Żurkowski (76' Mystakidis), Matras, Gvilia, Jimenez - Angulo. Trener: Marcin Brosz.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa)
Żółte kartki: Walukiewicz, Stec (Pogoń), Wolsztyński, Bochniewicz, Baidoo, Mystakidis (Górnik)
Widzów: 6 322