Podbeskidzie postraszyło lidera, ale bez Sabali to nie to samo

06.10.2018

Po ostatnim meczu kibice Podbeskidzia liczyli na to, że "Górale" na dłużej utrzymają się na zwycięskiej ścieżce. Lider okazał się jednak za mocny dla podopiecznych Krzysztofa Brede i choć obie drużyny zeszły do szatni z jednym punktem, to lepsze wrażenie pozostawili po sobie goście z Częstochowy. 

Krzysztof Dzierżawa / Pressfocus

Dzisiejszym meczem piłkarze Podbeskidzia mieli potwierdzić, że efektowne zwycięstwo w Suwałkach nie było dziełem przypadku. Zadanie wydawało się być jednak wyjątkowo trudne, gdyż do Bielska przyjechał rozpędzony lider z Częstochowy, który swoją jedyną porażkę zanotował na początku sierpnia. Raków już na tym etapie rozgrywek wypracował sobie sporą przewagę nad resztą stawki, co jest sporym wyczynem, biorąc pod uwagę zwykle spłaszczoną ligową stawkę. 
 
Goście zaczęli dość szybko potwierdzać przypiętą im łatkę faworyta, a rolą „Górali” było przede wszystkim odpieranie ich ataków. Bielszczanie szczególnie niemrawo prezentowali się w ofensywie i ewidentnie było widać, że w ich szeregach brakuje najlepszego strzelca Fortuna 1. Ligi, Valerijsa Sabalę. Łotysz musiał dzisiaj pauzować za nadmiar żółtych kartek, a jego zastępca – Grzegorz Goncerz, nie oddał w pierwszej połowie żadnego strzału na bramkę Gliwy. Znacznie śmielszy w atakach był za to piłkarz Rakowa, Miłosz Szczepański, który przynajmniej dwukrotnie mógł zmusić Fabisiaka do kapitulacji. Pomocnik mógł, a nawet powinien strzelić bramkę w 20. minucie, ale golkiper Podbeskidzia zdołał sparować uderzoną piłkę na słupek. 
 
Kibice gospodarzy zaczynali już być zniecierpliwieni tym obrotem spraw – w końcu ostatni mecz wlał w ich serca wiele optymizmu. „Górali” długo było jedynie stać na pojedyncze zrywy, których autorami byli ostatnio dobrze dysponowani Przemysław Płacheta i Roberto Gandara. Chyba najbliżej zdobycia gola był pierwszy ze wspomnianych przed chwilą zawodników, ale Michał Gliwa odbił na róg piłkę po jego strzale z ostrego kąta. Choć Raków był konkretniejszy w ofensywie, a jego poczynania nie były aż tak chaotyczne, to „Górale” mieli w 73. minucie stuprocentową okazję na otwarcie wyniku. Wówczas Płacheta wstrzelił piłkę do Kacpra Kostorza, który oddał strzał, a piłka poodbijała się przed linią bramkową i ostatecznie została wybita przez defensorów Rakowa. Niedługo później Kostorz stanął przed kolejną okazją, ale częstochowianie ponownie wyszli z tej sytuacji obronną ręką.

Ostatecznie Podbeskidzie nie straciło gola w drugim kolejnym spotkaniu, jednak w przeciwieństwie do meczu z Wigrami, tym razem "Górale" mieli zerową skuteczność w ataku. Wywalczony remis pozwolił podopiecznym Krzysztofa Brede jedynie zrównać się punktami z Wigrami Suwałki. 
 
Podbeskidzie Bielsko-Biała  - Raków Częstochowa 0:0
 
Składy: 
 
Podbeskidzie:
Fabisiak – Modelski, Wiktorski, Bougaidis, Oleksy – Płacheta, Guga, Rakowski (80’ Rzuchowski), Sierpina – Gandara (74’ Kozak) – Goncerz (55’ Kostorz). Trener: Krzysztof Brede
Raków: Gliwa – Kasperkiewicz, Niewulis, Kościelny – Malinowski, Listkowski, Schwarz, Kun – Formella (75’ Radwański), Szczepański (83’ Nwakali) – Musiolik (78’ Lewicki). Trener: Marek Papszun
 
Sędzia: Sebastian Krasny (Kraków)
Żółte kartki: Guga, Bougaidis, Kostorz (Podbeskidzie) – Niewulis, Musiolik, Radwański (Raków)
Czerwona kartka: Niewulis (90', za dwie żółte)

źródło: własne/tspodbeskidzie.pl
autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również