Piękny wynik czy wielkie rozczarowanie - jakie będą MŚ w Lahti?

22.02.2017
Wielkimi krokami zbliża się najważniejsza impreza w tym sezonie w skokach narciarskich. Dokładnie w środę rozpoczną się Mistrzostwa Świata w Lahti i wydaje się, że reprezentanci Polski będą głównymi faworytami do najwyższych laurów. Czy ostatnie azjatyckie konkursy rozwiały wszelkie wątpliwości trenera Horngachera odnośnie składu kadry? 
Rafał Rusek/Press Focus
Dotychczas wyjazdy skoczków do dalekiej Japonii nie zachęcały kibiców do śledzenia rywalizacji - zazwyczaj na Okurayamie w Sapporo oglądaliśmy zawodników niższej rangi, gdyż Ci najlepsi odpuszczali rywalizację i traktowali daleką podróż jako rzecz zbędną. Tym razem wszystko wyglądało inaczej - stawka w Pucharze Świata jest na tyle spłaszczona, że każde zdobyte punkty w rywalizacji są na wagę złota. Ponadto trenerzy wielu reprezentacji musieli potraktować zawody w Sapporo oraz w koreańskim Pyongchang jako ostateczny przegląd wojsk i wybór najlepszych skoczków na najważniejszy czempionat w skokach narciarskich w tym roku. O ile np. trener kadry Francji nie ma wielkiego pola manewru i na MŚ na pewno wyślę swoją jedyną perełkę - Vincenta Descombesa Sevoie, Stefan Horngacher z pewnością miał spory ból głowy odnośnie ostatecznego składu swojej kadry. 

Pierwszymi zawodami w japońskim Sapporo zajęliśmy się szczegółowo tutajnatomiast warto jeszcze przyjrzeć się rywalizacji w drugim konkursie na Okurayamie oraz podczas przedolimpiijskiej prób w południowokoreańskim Pyongchang. Drugi konkurs w Japonii, mimo typowych jak na Sapporo warunków, zakończył się dla nas szczęśliwie. Kamil Stoch wygrał kolejny konkurs i przynajmniej na chwilę zastopował ciąg do zwycięstw Andreasa Wellingera i Stefana Krafta. Następnie rywalizacja przeniosła się do Korei Południowej i choć na ten temat początkowo nie chciałem się wypowiadać, Azjaci na zbliżającą się Olimpiadę są przygotowani bardzo powierzchownie. Wiadomo, skocznie prezentują się bardzo okazale, ale ogólnie panujący organizacyjny rozgardiasz, nie wystawia dobrej laurki Koreańczykom. Dwa konkursy w Alpensia Jumping Park (na dużej i normalnej skoczni) zakończyły się triumfami Stefana Krafta i, ku naszej uciesze, Macieja Kota. Dwa zwycięstwa Polaków w Azji z pewnością utwierdziły wielu, że to właśnie nasza reprezentacja będzie rozdawać karty w Finlandii. Ale czy ostatecznie rozwiała wątpliwości Stefana Horngachera odnośnie składu kadry?

Jak wiadomo, austriacki szkoleniowiec zabiera do Finlandii swoją sprawdzoną szóstkę zawodników, jednak ten w konkursach indywidualnych będzie musiał zrezygnować z jednego z nich i wystawić piątkę skoczków. Wydaje się, że najprawdopodobniej tym pechowcem zostanie Stefan Hula.

Do momentu zawodów w Willingen, zakopiańczyk imponował swoją regularnością i choć nie zajmował czołowych pozycji, bez większych problemów udawało mu się zdobywać ważne punkty. W 7 ostatnich zawodach 30-latkowi ani razu nie udawało się awansować do czołowej "30", a jego najlepszą pozycją była trzydziesta druga lokata na największej dużej skoczni w niemieckim Willingen. Choć widać (co sam zawodnik też przyznaje), że forma Huli pikuje w dół, nie sposób nie zwrócić uwagi, że skoczka jest swoistym pechowcem. W ostatnich, czwartkowych zawodach indywidualnych w Korei, Hula dwa razy oddawał swój skok w pierwszej serii i ani razu nie uzyskał dobrego wyniku - najpierw z powodu zamrożonych torów najazdowych, a następnie z powodu upadku przy lądowaniu. 

Słabszą dyspozycję w ostatnim czasie notuje także przedstawiciel naszego regionu - Piotr Żyła. Skoczek klubu WSS Wisła w Wiśle nie może być zadowolony ze swoich startów w Pyongchang, gdyż podczas nich zajął zaledwie osiemnaste i dwudzieste siódme miejsce, przy okazji tracąc miejsce w czołowej "10" PŚ na rzecz Petera Prevca.
Wydaje się, że starty te były jedynie krótkotrwałym wypadkiem przy pracy, a starty Żyły w Lahti nie skończą się kompromitacją. Nie sposób jednak zauważyć, że Żyle, jeżeli chodzi o formę, odskoczyło jednak dwóch polskich skoczków. Kamil Stoch, wbrew komentarzom pani Ewy Wiśniewskiej (powszechnie znanej wszystkim osobom, śledzącym portale sportowe), cały czas utrzymuje równą formę i co najważniejsze, przystąpi do fińskiego turnieju w roli lidera Pucharu Świata.

Pomimo tego osobiście uważam, że mimo tak znakomitej formy w tym sezonie, moim faworytem do ewentualnego polskiego złota będzie Maciej Kot. Skoczek z Limanowej w końcu może być w pełni zadowolony ze swojej dyspozycji, a jego dwa zwycięstwa w Sapporo i Pyongchang nie można uznać za przypadek. Teraz Kota należy uznać za wygłodniałego lwa, którego ambicje powoli zostają zaspokajane, a osiągnięcia pokrywają się z jego możliwościami. Choć to właśnie jego typuje jako wielkiego faworyta MŚ, o triumf i tak będzie bardzo trudno - nieprawdopodobną dyspozycję osiągnęli w ostatnim czasie wspominani już wcześniej Stefan Kraft i Andreas Wellinger, a i casus Roka Benkovicia i Rune Velty z niedawnych turniejów pozwala brać pod uwagę możliwość, że i na tych mistrzostwach kolejny skoczek wyskoczy jak przysłowiowy "Filip z konopi".

Z kolei ciężko spodziewać się niespodzianki w konkursie drużynowym - jeżeli chodzi o Polskę, to obok trzech pewniaków, spodziewałbym się w tych zawodach obecności Dawida Kubackiego. Po pierwszych zawodach w Sapporo wydawało się, że dziewiąty w Japonii Jan Ziobro pokaże popularnemu "Mustafowi" miejsce w szeregu. Następne konkursy udowodniły jednak wciąż sinusoidalną dyspozycję zakopiańczyka, który był wyraźnie słabszy w ostatecznej próbie od Dawida Kubackiego. Przez to ostateczna kadra na drużynówkę jest niemal pewna, bo po co zmienić coś, co dobrze funkcjonowało i przynosiło wymierne efekty w konkursach drużynowych. 
 
Nie da się ukryć, że najbliższe dni na kibiców skoków narciarskich będą niezwykle ważne i z pewnością mało kto będzie chciał opuścić wygodną kanapę i nie włączyć transmisji z Lahti. No, chyba że uda się do Finlandii osobiście wspierać skoczków trenera Horngachera. Pozostaje liczyć na to, że wyniki naszych podopiecznych pokryją się z ogromnymi oczekiwaniami, a konkurs drużynowy będzie potwierdzeniem obecnego miejsca ekipy w Pucharze Narodów. Zatem - Do Boju Orły!



autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również