Od zmiennika w I lidze, do pewniaka w elicie

23.10.2020

Z pewnością nie takiego startu w piłkarskiej ekstraklasie spodziewali się kibice Podbeskidzia. Bielszczanie w siedmiu pierwszych meczach zanotowali tylko jedno zwycięstwo i obecnie zajmują trzecie miejsce od końca. Trener Krzysztof Brede próbuje różnych zestawień personalnych w swojej drużynie. Z prób i eksperymentów wyjęty jest właściwie tylko jeden zawodnik.

Łukasz Sobala/PressFocus

Kacper Gach, bo o nim mowa, rozegrał wszystkie mecze w zespole Podbeskidzia od pierwszej do ostatniej minuty. Takim wyczynem nie może się w ekipie beniaminka pochwalić żaden inny zawodnik. Patrząc przez pryzmat ostatnich miesięcy takie liczby lewego defensora nie mogą jednak dziwić. Pochodzący z Międzybrodzia Bialskiego zawodnik był już chwalony w poprzednim sezonie, gdy bielszczanie robili awans. 22-letni defensor jeszcze jesienią ubiegłego roku w zespole Podbeskidzia był najczęściej jedynie zmiennikiem. Jedynie dwa spotkania ligowe rozpoczął w wyjściowym składzie, w dwóch kolejnych wszedł na boisko w trakcie gry. – Taka wówczas była hierarchia, tak decydował trener. Na pewno to nie była dla mnie łatwa sytuacja. Ja swoje sobie myślałem, ale złość starałem się pokazywać jedynie na treningach oraz w meczach. Chciałem grać jak najlepiej – mówi zawodnik.

Chociaż debiut w pierwszej drużynie Podbeskidzia zaliczył w ostatnim meczu sezonu 2017/2018, jeszcze u trenera Adama Noconia, to naprawdę ważną postacią w zespole Podbeskidzia stał się wiosną. Posadził na ławce rezerwowych dużo bardziej doświadczonego Filipa Modelskiego, i to na dodatek na zupełnie nowej dla siebie pozycji. W czasach juniorskich grywał bowiem na skrzydle. – Podobnie było, gdy wchodziłem do pierwszej drużyny Podbeskidzia. Dopiero podczas jednego ze sparingów na obozie w Turcji trener Brede zdecydował się mnie przesunąć bliżej własnej bramki – wspomina lewonożny zawodnik.

A co ważne, w minionych rozgrywkach Gach nie miał już statusu młodzieżowca, który dawał mu handicap we wcześniejszym sezonie. - Miałem tego świadomość. Chciałem udowodnić samemu sobie, że dam radę. Dzięki kolejnym dobrym występom zyskiwałem pewność siebie, a to z kolei wpływało na moją postawę – mówi Gach.

Wiosną Gach zwrócił uwagę wielu obserwatorów, bo jako stosunkowo młody chłopak zaczął występować na pozycji, która w naszym kraju nie jest zbyt mocno obsadzona. – Od dziecka jestem lewonożny. Zawsze lepiej mi to wychodziło, ale cały czas zwracam uwagę na rozwój i grę obiema nogami – mówi zawodnik, na którego dobrą grę zwrócił uwagę między innymi ówczesny selekcjoner reprezentacji U-21, Czesław Michniewicz. – Od razu po meczu, gdy pojawił się ten wpis na twitterze, paru znajomych mnie o tym powiadomiło. To na pewno miłe i budujące, gdy ludzie, którzy znają się na piłce i ją tworzą, powiedzą coś pozytywnego.

Początek obecnego sezonu w Podbeskidziu nie jest już tak udany dla nikogo. I chociaż Gach jako jedyny rozegrał wszystkie mecze od pierwszej do ostatniej minuty, to niektórzy, co bardziej złośliwi, uważają, że to raczej kwestia braku konkurencji na tej pozycji. Sam zawodnik przyznaje, że nie czuje się pewniakiem w pierwszym zespole. – Czuję się dobrze w pierwszej jedenastce. Jest rywalizacja na każdej pozycji, dzięki temu ja się również rozwijam – mówi obrońca, który pamięta nawet poprzedni pobyt Podbeskidzia w ekstraklasie. W seniorskiej drużynie pojawiał się na zajęciach, gdy jeszcze za trenera Roberta Podolińskiego Podbeskidzie grało w elicie. – Były to jednak sporadyczne wizyty, bez szans na grę. Jak ktoś wypadł z zajęć to młodzi się pojawiali, w tym również ja. Było wtedy moim marzeniem, by zaistnieć w tym zespole, nie myślałem wówczas jeszcze o ekstraklasie - mówi wychowanek SMS Podbeskidzie.

Z drużyną juniorów Podbeskidzia Gach swego czasu wywalczył awans do Centralnej Ligi Juniorów, ale nie zawsze w tym klubie miał z górki. Dwa lata temu, gdy jeszcze nie miał podpisanego kontraktu z Podbeskidziem, szukał swojej szansy w bielskim trzecioligowcu, Rekordzie. Tam mu również podziękowano. – To była trochę dziwna sytuacja, trener był na tak, ale prezesi byli innego zdania – mówi krótko. - Staram się jednak do każdej sytuacji podchodzić na spokojnie. Każdy będzie miał swoje pięć minut, a praca przyniesie efekty – słowa nawiązujące do przeszłości poniekąd idealnie pasują do aktualnej sytuacji Podbeskidzia i naszego bohatera.

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również