Nerwowe dni w Zagłębiu. Widmo spadku wciąż realne, a konflikt z „Małym” trwa

13.05.2021

Ostatnie dni w obozie Zagłębia Sosnowiec z pewnością nie należały do najłatwiejszych. Poza kulejącą formą. poniesieniem trzech porażek z rzędu i ponownym osunięciu się w tabeli na przedostatnie miejsce, na światło dzienne wyszły kolejne informacje, dotyczące konfliktu na linii klub - zawieszony w prawach zawodnika Patryk Małecki. 

Rafał Rusek/PressFocus

Gdy już mogło się wydawać, że sytuacja wokół Zagłębia Sosnowiec nieznacznie się uspokoiła, a klub znacząco przybliżył się do uzyskania upragnionego utrzymania, przełom kwietnia i maja mocno zrewidował wspomniane poglądy. Oczywiście, trzeba pamiętać, że podopieczni Kazimierza Moskala mierzyli się z dwoma często wymienianymi kandydatami do awansu, a same okoliczności tych porażek były dość niefortunne. Sosnowiczanie z Arką Gdynia prowadzili już bowiem 2:0 i gdyby Patrik Misak - już po zdobyciu gola kontaktowego przez przyjezdnych - wykorzystał podyktowany rzut karny, zapewne zamknąłby ten mecz na dobre. Tymczasem, wedle znanego wszystkim siatkarskiego prowadzenia o niewykorzystaniu posiadanej przewagi i braku wygranej w stosunku 3:0, Zagłębie ostatecznie uległo finaliście tegorocznej edycji Fortuna Pucharu Polski.

Dwa tygodnie później piłkarze z Zagłębia Dąbrowskiego ugościli u siebie Radomiaka Radom i słowo „ugościli” może faktycznie będzie tutaj na miejscu. Bo choć gospodarze zaprezentowali się w miniony piątak dość korzystnie i stworzyli sobie szereg sytuacji w ofensywie, całe dobre wrażenie uleciało wraz z początkiem drugiej części gry. Wówczas gospodarze wręcz sprezentowali faworyzowanemu przeciwnikowi gola samobójczego, który jak się okazało, ustalił wynik tamtejszej rywalizacji. - Wydaje mi się, że w pierwszej połowie graliśmy nieźle, ale piłka nożna polega na tym, że trzeba wykorzystywać okazje, a my tego nie zrobiliśmy. Na początku drugiej połowy podarowaliśmy bramkę Radomiakowi i przestaliśmy grać. Piłka była w górze, nie potrafiliśmy jej sprowadzić do ziemi i grać swojej gry. Boli, że przegraliśmy mecz po szkolnym błędzie. To jest trudny moment, zostało mało spotkań do końca - przyznawał po tamtym spotkaniu niezadowolony opiekun omawianego klubu.

I o ile po wspomnianych porażkach kibice musieli odczuwać spory niedosyt, tak chyba mecz z Koroną Kielce zdecydowanie musiał już im stanąć kością w gardle. W końcu z kim punktować, jeśli nie z innym pogrążonym w kryzysie z zespołem, który poza zwycięstwem z Zagłębiem, w pozostałych pięciu spotkaniach pod wodzą Dominika Nowaka nie zdobył już ani jednego punktu. Nic więc dziwnego, że po tak negatywnej serii zawodnicy z Sosnowca musieli ponownie zacząć oglądać się za siebie, bo górnicze kluby z Jastrzębia i Bełchatowa wcale nie złożyły broni w walce o byt.

Obecnie Zagłębie zajmuje w pierwszoligowej tabeli przedostatnie miejsce, wyprzedzając wspomniany Bełchatów o zaledwie trzy punkty oraz mając świadomość, że zespół z województwa łódzkiego posiada lepszy bilans bezpośrednich spotkań. Pozostałego terminarza również nie można uznać za sprzymierzeńca „Chłopców znad Brynicy”, bowiem do końca sezonu zmierzą się oni z dwoma kandydatami do udziału w barażach (Górnik i Miedź), również walczącym o utrzymanie GKS-em Jastrzębie czy z Chrobrym Głogów, z którym ostatnio sosnowiczanom zdecydowanie nie było po drodze (porażki w trzech ostatnich bezpośrednich pojedynkach). 

Mimo zmagania się ze sporymi zawirowaniami kadrowymi i ogromnymi problemami, spowodowanymi dołującą ofensywą oraz przeciekającą obroną, włodarze Zagłębia zapewne absolutnie nie myślą o ewentualnej groźbie rozpoczęcia kolejnego sezonu w 2. Lidze. Zamiast jednak, w myśl zasady „wszystkie ręce na pokład”, skupić się na doprowadzeniu bardzo nerwowego sezonu do szczęśliwego końca, przy Kresowej na pierwszy plan ponownie wyszła sprawa Patryka Małeckiego. 

O tej sprawie już na naszych łamach informowaliśmy (link znajdziecie w tym miejscu), ale warto sobie przypomnieć tło wydarzeń z końcówki marca. Po wygranym 2:1 meczu ze Stomilem Olsztyn, wspomniany skrzydłowy miał wdać się w konflikt słowny z trenerem Łukaszem Matusiakiem, a z powodu naruszenia nietykalności cielesnej i kierowania wobec asystenta Kazimierza Moskala gróźb karalnych, popularny „Mały” został zawieszony w prawach zawodnika Zagłębia. Dosyć szybko na łamach ogólnopolskich mediów doszło do wymiany argumentów pomiędzy zwaśnionymi stronami. Były reprezentant Polski w wywiadzie dla „Weszło” dość szybko zaprzeczył informacjom z oświadczenia, przy okazji informując, jak z jego perspektywy rozpoczął się konflikt z trenerem, a także kilkukrotnie podkreślając, że został odstawiony przez sztab szkoleniowy na boczny tor.

Matusiak z kolei przyznawał, że w szatni po feralnym spotkaniu został zwyzywany i odepchnięty przez swojego podopiecznego, samemu Małeckiemu nie zależało na lepszym losie klubu, a także, zgodnie z uznawanym już za memiczne zdaniem, że „pomylił on odwagę z odważnikiem”. Wówczas można było być jednak pewnym dwóch rzeczy - że sprawa znajdzie finał w sądzie, a Małecki więcej w „czerwono-zielono-białych” barwach już nie zagra. 

Do wczorajszego popołudnia klub odniósł się do powstałej sytuacji tylko poprzez wspomniane wcześniej oświadczenie. Po dłuższym oczekiwaniu milczenie postanowił jednak przerwać prezes pierwszoligowca, Marcin Jaroszewski, który odpowiedział na wszelkie zarzuty „Małego” względem klubu i związanych z nim osób. - Wypaczono obraz zdarzenia, okoliczności, tworząc aurę krzywdy dziejącej się piłkarzowi. Tylko, że w tym czasie wszyscy oni byli kilkaset lub kilkadziesiąt kilometrów od zdarzenia, a ja niecałe pół metra. - Czekałem w szatni na piłkarzy schodzących do szatni. Jako jeden z pierwszych wszedł Patryk Małecki, a za nim trener Łukasz Matusiak. Z korytarza dobiegała głośna wymiana zdań, po czym nagle, już w szatni, Małecki odwrócił się i zaczął Łukasza odpychać, ubliżać mu i grozić. Cały czas dążył do zwarcia, wykrzykując między innymi "zap... cię ku... je...". 

- Matko Perdijić, który wchodził chwilę po nich do szatni, błyskawicznie wskoczył między nich i powstrzymał Małeckiego. Patryk próbował się "przebić" przez Perdijicia i uderzyć trenera, co na szczęście się mu nie udało. Zawodnicy powoli schodzili się do szatni, a Małecki dawał koncert chamstwa, ale przytaczać wszystkich tych epitetów i gróźb już nie chcę. Po kilku minutach z pokoju trenerów Łukasz Matusiak został poproszony do szatni przez piłkarzy, żeby jednak spór załagodzić. Spotkał się jednak z kolejną falą agresji Małeckiego. Tym razem już tylko słownej, czego świadkami byli już chyba wszyscy zawodnicy.

- Tylko dobrą wolą trenera Matusiaka jest, że nie złożył skargi. Porażający jest dla mnie jako pracodawcy, czy kiedyś dziennikarza, pedagoga, poziom chamstwa, agresji. Zachowanie wobec przełożonego, zachowanie byłego reprezentanta Polski wobec trenera na oczach młodych piłkarzy z akademii. Także niepełnoletnich. Granica nie została przekroczona, tylko przeskoczona. I to nie pierwszy raz. Pani z ochrony prosząc Małeckiego o identyfikator spotkała się z wybuchem agresji i stekiem wyzwisk. Poniżał ją i ubliżał jej publicznie, podobnie jak pracownikowi klubowej telewizji, bo ten pozwolił sobie na krytyczne słowa. Żeby była jasność: to nie było jedno słowo, tylko tyrady gróźb, stek wyzwisk, więzienna nomenklatura. Ci ludzie się najzwyczajniej go bali, w kontekście jego rzekomych znajomości z półświatkiem, które wielokrotnie podkreślał. Niestety te dwa zdarzenia miały miejsce w czasie, gdy akurat zabierano mnie z powodu Covidu do szpitala i wróciłem do klubu miesiąc później. Dopiero wtedy ludzie zaczęli mi o tym mówić. Podobnie zresztą jak kierownik drużyny, który jednak sprawę wyjaśnił z zawodnikiem w cztery oczy - tak całą sprawę opisuje prezes Jaroszewski. Pełne oświadczenie sternika pierwszoligowca znajdziecie zarówno na oficjalnej stronie klubowej Zagłębia, jak i w tekście Pawła Czado w serwisie interia.pl.

Wiadomo również, że klub z Sosnowca na pewno złoży wniosek do sądu polubownego PZPN oraz Komisji Dyscyplinarnej, a dodatkowo będzie żądał od piłkarza kwoty 170000 złotych odszkodowania. Wszystko zatem wskazuje na to, że powstały konflikt nie zakończy się polubownie. Nie zmienia to również faktu, że ostatnie wydarzenia nieco odwróciły uwagę od piłkarzy, wciąż niepewnych utrzymania pierwszoligowego bytu. Czy podopieczni trenera Moskala wymażą z głowy popełniane błędy i zdołają wrócić na tory, na których klub znajdował się choćby po upragnionym wyjazdowym triumfie w Rzeszowie? 

AKTUALIZACJA: Według informacji Łukasza Olkowicza z "Przeglądu Sportowego", klub z Sosnowca wnosił również o zawieszenie Patryka Małeckiego na okres pięciu miesięcy. Ostatecznie Komisja Dyscyplinarna PZPN postanowiła odrzucić ten postulat, a dziś wydała oficjalny wyrok, nakładając na pomocnika dwumiesięczną dyskwalifikację (liczoną od 2 kwietnia) oraz karę pieniężną w wysokości 10 tysięcy złotych. 

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również