Murawa odmieniona, wynik nie. GKS-u nieudany powrót do Jastrzębia

15.11.2020

118 dni – po takim czasie piłkarze GKS-u Jastrzębie wrócili na swój obiekt przy ulicy Harcerskiej. Wcześniej domowe mecze rozgrywali głównie w Wodzisławiu Śląskim. W konfrontacji z ŁKS-em Łódź domowe warunki na niewiele się jednak zdały – rywal był lepszy i pewnie wygrał 3:0.

Rafał Rusek/PressFocus

GKS Jastrzębie do tej pory nie mógł grać na własnym obiekcie z racji instalacji systemu podgrzewania i nawadniania murawy. Inwestycja ta była już koniecznością, bo taki jest wymóg na rozgrywki I-ligowe. Prace rozpoczęły się w połowie sierpnia, a pierwszy trening w nowych warunkach na Harcerskiej piłkarze GKS-u Jastrzębie zaliczyli we wtorek.

Sama inwestycja zakończyła się w połowie października, później natomiast trwała pielęgnacja murawy. Wszystkie prace przebiegły zgodnie z harmonogramem, zgodnie z planem właśnie mecz z ŁKS-em miał być pierwszym w tym sezonie, rozgrywanym na stadionie na Harcerskiej. W trakcie prac remontowych w Jastrzębiu ekipa trenera Pawła Ściebury zagrała trzy „domowe” mecze, w tym dwa w Wodzisławiu Śląskim i jeden w roli gospodarza... w Łodzi. Wszystkie te spotkania GKS kończył porażkami, nie zdobył w tych meczach nawet bramki.

W sobotę niechlubna tendencja statystyczna została podtrzymana. GKS Jastrzębie u siebie przegrał, nie zdobywając nawet bramki. ŁKS to dzisiaj jednak zupełnie inna półka dla zespołu z Jastrzębia. Spadkowicz z ekstraklasy do sobotniego meczu przystępował z bilansem dziewięciu wygranych i tylko jednym remisem. Ani jednego meczu łodzianie w tym sezonie nie przegrali. Stracili tylko cztery bramki. - ŁKS to bardzo dobra drużyna, ale na boisku nie poddaliśmy się, walczyliśmy. Mieliśmy swoje sytuacje, mogliśmy wyrównać przy stanie 0:1. Widać było, że chcemy. W każdym meczu robimy wszystko, żeby wygrać – mówił po sobotnim meczu pomocnik GKS Jastrzębie, Łukasz Zejdler. - Przez większą część spotkania dotrzymywaliśmy kroku ŁKS-owi – dodawał trener przedostatniego zespołu w tabeli.

Prawdą jest też jednak, że szukanie pozytywów w grze GKS-u Jastrzębie to dzisiaj trochę jak rywalizacja z ŁKS-em Łódź. Trudne zadanie. Szansą dla gospodarzy może być powrót do gry rekonwalescentów i kontuzjowanych zawodników: Daniela Szczepana, który doznał urazu w Opolu i nie wrócił jeszcze do zajęć z drużyną. Wyłączeni z gry są w dalszym ciągu Michał Bojdys, Dominik Szczęch i Adam Wolniewicz.

Delikatnym plusem może być także bilans z ostatnich dni. GKS w tygodniu mierzył się z trzema drużynami ze ścisłej czołówki I ligi. Tydzień temu jastrzębianie zainkasowali komplet punktów w Opolu, w środku tygodnia przegrali w Łęcznej tracąc jednak bramkę już w czwartej minucie doliczonego czasu gry. Punktów nie udało się zdobyć również w meczu z ŁKS-em Łódź. - GKS nie zasługuje na miejsce, które zajmuje w tabeli – słowa trenera Wojciecha Stawowego wypowiedziane po sobotnim meczu kibice z Jastrzębia już dobrze znają, bo wcześniejsi rywale wypowiadali się w podobnym tonie.

Teraz przed drużyną z Jastrzębia mecze ze Stomilem Olsztyn i Zagłębiem Sosnowiec na własnym terenie. Paradoksalnie być może najtrudniejszy egzamin w tym sezonie dla przedostatniej drużyny pierwszej ligi. Bo to rywale już zdecydowanie w zasięgu GKS-u, a i argument o rozgrywaniu meczów wyłącznie na wyjeździe wypada z rąk. - Musimy pracować i liczyć, że w końcu zaczniemy wygrywać – dodaje na koniec Zejdler.

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również