Krajobraz po przegranej bitwie. "Wiem, że przejdę żałobę"

17.06.2021

Rozczarowanie i niedosyt - takie nastroje zapewne dominowały wśród kibiców tyskiego GKS-u, którzy wczorajszego wieczora musieli przełknąć gorycz porażki w postaci braku awansu. Podopiecznych Artura Derbina wyeliminowała z gry drużyna Górnika Łęczna, choć ona do ostatniej kolejki fazy zasadniczej nie była pewna miejsca w szóstce, a wiosnę 2021 roku nie mogła zapisać do zbyt udanych. Takie jest jednak piękno baraży, które choć odbywają się nieco w cieniu Mistrzostw Europy, zwracają uwagę wielu.

Łukasz Sobala/PressFocus

W środowy wieczór zawodnicy GKS-u zamierzali postawić pierwszy z dwóch kroków, który miał im zapewnić upragniony powrót w szeregi najwyższej klasy rozgrywkowej. Optymizm w grupie kibiców „Trójkolorowych” był o tyle uzasadniony, że ich ulubieńcy zaliczyli dość mocną końcówkę sezonu (pomijając w tym miejscu ostatni remis z ŁKS-em), a ostatni bezpośredni pojedynek GKS-u z Górnikiem zakończył się pewnym zwycięstwem gospodarzy 3:1.

W barażach jednak wszystko schodzi na dalszy plan. Cały dotychczasowy dorobek zostaje właściwie zresetowany i fakt, że łęcznianie długo wiosną dołowali i stopniowo osuwali się w dół tabeli, był bez znaczenia. Patrząc zresztą na przebieg spotkania przy Edukacji można było dojść do wniosku, że przyjezdni z Lubelszczyny jakby szykowali formę akurat na te dwa dodatkowe mecze. 

Oczywiście, takie sformułowania śmiało można uznać za nadmierną hiperbolizację, choć nie sposób mieć wrażenia, że GKS nie udźwignął przypiętej mu łatki faworyta całych baraży. Nie chodzi już nawet o rzuty karne, bo w nich pudła notowali przecież najwięksi z największych. Mowa o wspomnianych wcześniej zdarzeniach z murawy, które poza mocnym początkiem i bardzo szybko strzeloną bramką, wskazywały na większą ofensywną jakość po stronie gości.

Nic więc dziwnego, że po końcowym gwizdku przedstawiciele GKS-u nie ukrywali sporego zawodu, bo w przypadku klubu z Edukacji, awans długo wydawał się być na wyciągnięcie ręki, a sami zawodnicy czy włodarze pierwszoligowca nie ukrywali swoich wysokich aspiracji. - To dla nas trudne doświadczenie i jesteśmy zawiedzeni tym, co się stało. Mieliśmy dużą nadzieję na finał baraży. Odpowiedzialność za porażkę spada na mnie i biorę to na swoje barki. Bardzo jest mi przykro, że nie dałem zawodnikom oraz kibicom satysfakcji i radości, że nie zdołaliśmy przejść do kolejnej rundy baraży - przyznał na pomeczowej konferencji barażowej rozgoryczony Artur Derbin.

Po końcowym gwizdku szkoleniowiec GKS-u podziękował jednak swoim podopiecznym za sezon, który wbrew wczorajszemu rezultatowi, należy w tyskim obozie uznać za naprawdę niezły. W końcu "Trójkolorowi" osiągnęli najlepszy wynik w rozgrywkach ligowych od momentu, gdy klub (jeszcze pod nazwą Sokół) występował w drugiej połowie lat 90. w najwyższej klasie rozgrywkowej.

 - Do ostatniej kolejki biliśmy się o bezpośredni awans, a polegliśmy w momencie baraży. Wiele czynników złożyło się na to, że nie możemy się cieszyć ze zwycięstwa. Zostawiam to jednak na czas analizy. Wiem, że sam przejdę żałobę, ale wrócę silniejszy wraz z drużyną. Dziękuję również kibicom za ten sezon. Przez dłuższy czas musieli się emocjonować wyłącznie przed ekranami. Ale myślę jednak, że w tych meczach daliśmy dużo radości, ale na sam koniec tej radości nie ma. Przykro nam, ale na nowy sezon wrócimy silniejsi - dodaje opiekun GKS-u, który zdecydowanie nie musi martwić się o utratę swojej posady. 

Klubowi z Edukacji pozostaje zatem baczne obserwowanie poczynań... ŁKS-u Łódź, którego kibice już od wielu lat tworzą z tyszanami zgraną komitywę. I to właśnie łodzianie będą gospodarzem niedzielnego finału, w którym zmierzą się ze środowymi pogromcami śląskiej jedenastki. Kto zatem dołączy - wraz z już pewnymi swego Radomiakiem oraz Termalicą - do grona ekstraklasowiczów?

autor: PP

Przeczytaj również