Kapitan pewny przed Mundialem. "Każdy skoczyłby za siebie w ogień"

27.03.2019

Spotkanie z rówieśnikami z Niemiec było dla reprezentacji Polski do lat 20 naprawdę wartościową lekcją. Podopieczni Jacka Magiery ponieśli we wtorek zasłużoną porażkę, ale Adrian Łyszczarz zachowuje optymizm i zapewnia o sile drużyny oraz panującej w niej dobrej atmosferze. Ostatni mecz był jednak wyjątkowy dla wspomnianego gracza katowickiej GieKSy, bowiem wybiegł on na murawę w roli kapitana polskiej młodzieżówki.  

Łukasz Sobala/PressFocus

(SportŚląski.pl): Nie da się ukryć, że we wczorajszym meczu Niemcy odnieśli z Wami odnieśli  zasłużone zwycięstwo. 
Adrian Łyszczarz (kapitan reprezentacji Polski do lat 20): Przeciwna drużyna postawiła nam poprzeczkę bardzo wysoko. W końcu wystąpili w niej zawodnicy, którzy na co dzień regularnie występują w pierwszej bądź drugiej Bundeslidze, więc z kim grać jak nie z nimi. To świetni piłkarze, szczególnie zaimponowali nam swoją grą w środku pola oraz kreatywnością. Wracając jednak do naszej drużyny, to druga połowa wypadła już w naszym wykonaniu znacznie lepiej niż pierwsza. Częściej szukaliśmy swoich szans w ataku pozycyjnym, bo wcześniej byliśmy nastawieni na tworzenie sytuacji głównie z kontry. Te okazje były, bo zagroziliśmy Niemcom ze stałego fragmentu czy też szybkiego ataku. Niestety, takie porażki się zdarzają. Trzeba ją przyjąć na klatę i wyciągnąć z tego meczu wnioski, by podobnych błędów nie popełniać już na Mistrzostwach Świata. Ale głowa do góry i jedziemy dalej.

W pierwszych dziesięciu minutach obraz meczu wyglądał jeszcze zachęcająco. Zepchnęliście Niemców na ich połowę, a Serafin Szota trafił w poprzeczkę po stałym fragmencie gry. Szkoda, że nie pociągnęliście tego dalej, bo chwilę później straciliście gola na 0:1.
Później drużyna Niemiec niestety przejęła inicjatywę w tym meczu. Wiadomo, jak się biega za piłką to po prostu organizm się męczy i pewnych rzeczy nie przeskoczymy. Później być może nie mieliśmy na tyle siły, by wystartować do szybkiego ataku. Tak było w drugiej połowie z drużyną niemiecką - my od 45. minuty trzymaliśmy piłkę przy sobie, a oni biegali i denerwowali się. Są momenty w meczu, szczególnie z takim zespołem, że ma się około 15 minut na zdobycie gola i trzeba wykorzystać fakt, że przeciwnik jest osłabiony. Nam się to niestety nie udało, ale ja jestem pozytywnie zbudowany przed MŚ. Mamy super drużynę pod każdym względem - trzymamy się razem, więc naprawdę czego chcieć więcej.

Powodem wczorajszego wyniku był właśnie fakt, że nie byliście w stanie dłużej utrzymać się przy piłce? 
W pierwszej połowie brakowało nam takiego piłkarskiego cwaniactwa. Po odbiorze piłki nie byliśmy w stanie np. sprowokować rywala do sfaulowania czy potrącenia nas. To by nam dało czas na oddech. Nasza gra była zbyt szarpana - gdy ktoś np. przejął piłkę i starał się ją zagrywać za plecy, to traciliśmy posiadanie i musieliśmy z powrotem się namęczyć, by odzyskać futbolówkę. Powiedzieliśmy sobie w przerwie w szatni, że musimy częściej utrzymywać się przy piłce i tak już później robiliśmy.

Według Ciebie niemieckie cwaniactwo mogło wynikać z tego, że zawodnicy przeciwnika w większości byli od Was starsi o rok?
Dla nas nie powinno to mieć znaczenia, czy dany zawodnik jest starszy o rok, dwa czy dziesięć lat. W końcu  gramy już w piłce seniorskiej. Niewątpliwie Niemcy mają bardzo solidną drużynę i widać było, że grają ze sobą nie od dziś. 

Mecz z Niemcami był waszym ostatnim sprawdzianem przed Mistrzostwami Świata. Mimo porażki, czujecie się scementowani jako drużyna? Oraz przy okazji, jak ocenisz wasze ostatnie zgrupowanie w Uniejowie?
To był koniec naszych przygotowań do mistrzostw, które rozpoczęliśmy wraz z wrześniowym spotkaniem z Włochami. Od tego momentu rozegraliśmy 8 spotkań, odbyliśmy łącznie 28 treningów. Ostatnie zgrupowanie było jednak dla nas nieco inne - więcej czasu zostało poświęcone sprawom organizacyjnym, typu odprawy czy spotkania z mediami. Wcześniej nie mieliśmy na to czasu, bo skupialiśmy się na naszej taktyce. Moglibyśmy cały czas spędzać ze sobą razem, ponieważ każdy ze sobą rozmawia. Dodatkowo spotykamy się ze sobą poza zgrupowaniami - pierwszy raz spotkałem się z taką drużyną, że każdy za każdego byłby w stanie skoczyć w ogień. Jesteśmy pewni siebie przed turniejem. Staramy się grać piłką, mamy dobrą atmosferę. Oby tylko te nastroje utrzymały się na czempionacie, a będzie dobrze.

Trener Magiera zwrócił uwagę na konferencji prasowej, że wasze treningi skupiają się m.in. na pokazywaniu pewnych schematów na slajdach oraz na rozmowach. Te przygotowania wyglądają inaczej, niż osoby z boku mogą to sobie wyobrazić.
Nie może raczej tak być, że przyjeżdżamy na reprezentacje i trenujemy dwa razy dziennie. W klubie jesteśmy po ciężkich okresach przygotowawczych, gdzie faktycznie odbywaliśmy dwie sesje treningowe w jednym dniu. Teraz do tego doszły jeszcze rozgrywki ligowe. Człowiek jest tak zbudowany, że nie jest w stanie wytrzymać pewnych obciążeń. Wcześniej trenowaliśmy częściej, ale teraz to redukujemy i już kładziemy większy nacisk np. na analizę przeciwników, mecze które gramy w klubach czy wzorowanie się na zawodnikach z topowych klubów. I to powinno nam w przyszłości pomóc.

Analizujecie, obserwujecie już poczynania waszych rywali grupowych?
Jeszcze nie mieliśmy okazji, ale z tego co wiem, będziemy otrzymywali specjalne materiały od sztabu szkoleniowego.

Skupiając się już stricte na Mistrzostwach Świata. Waszym podstawowym celem jest awans do 1/8 finału? Czy staracie się już mierzyć wyżej?
Na razie skupiamy się przede wszystkim na wyjściu z grupy i dobrym rozegraniu trzech pierwszych spotkań. Później już zobaczymy, co nam przyniesie los. Nie ma co nadmiernie wybiegać w przyszłość. Na początku skupimy się na pierwszym meczu z Kolumbią, a później na Tahiti i Senegalu, żeby jak najlepiej się zaprezentować w tych spotkaniach i awansować do 1/8 finału.

We wtorkowym meczu wystąpiłeś jako kapitan reprezentacji. Jest to dla Ciebie dodatkowa nobilitacja do dalszej pracy?
Było to jedno z moich marzeń, aby wybiec na mecz reprezentacji Polski w roli kapitana. Cieszę się, że je spełniłem i już mogę myśleć o spełnianiu kolejnych celów, już na Mistrzostwach. Co do opaski, to jest to dla mnie podwójna motywacja do pracy. Najważniejszą jest jednak rodzina, która jest na każdym moim meczu i wszystko jej zawdzięczam.

Nawiązując do marzeń, które należy realizować. Teraz chyba za taki najbliższy cel można uznać zapewnienie sobie utrzymania z katowicką GieKSą.
 Teraz już wracam do klubu i liczę na to, że będę w nim regularnie występował. Chcemy się utrzymać, a mamy ku temu podstawy, bo w Katowicach jest bardzo dobra drużyna z doświadczonymi piłkarzami, na czele z Jakubem Wawrzyniakiem czy Arkadiuszem Woźniakiem. Musimy to wszystko pociągnąć do przodu - jeżeli nie pójdzie nam z gry, to musimy próbować zaatakować rywali w inny sposób. Ja wierzę i jestem pewny tego, że GKS utrzyma się w pierwszej lidze.

A według Ciebie ten najbliższy czas spędzony w klubie będzie ważniejszy od zakończonego zgrupowania? W końcu teraz konieczne będzie utrzymanie dyspozycji i zapracowanie sobie na powołanie do ostatecznej kadry. 
To jest najważniejszy czas, bo do rozpoczęcia MŚ zostało już nam naprawdę niewiele. Ważne jest, aby każdy z zawodników łapał minuty w klubie. Właśnie dzięki regularnej grze piłkarze stają się pewniejsi siebie. Musimy teraz zadbać o siebie - między innymi o dietę, regenerację oraz przede wszystkim o swoje zdrowie. Nieustannie myślimy już o zbliżającym się turnieju, często o tym rozmawiamy i jesteśmy na niego bardzo pozytywnie nastawieni. W końcu na takich mistrzostwach można zagrać raz w życiu.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również