Jarota - Tychy 2-0

31.08.2008
Nie udał się wyjazd tyszanom do Jarocina. GKS uległ miejscowej Jarocie.
GKS Tychy przyjechał do Jarocina w glorii zespołu, który wygrał przed tygodniem z Pogonią Szczecin. To sprawiło, że Jarota cofnęła się na własną połowę i ograniczała do wyprowadzania kontrataków. - Prowadziliśmy grę, lecz nie znaleźli sposobu na pokonanie bramkarza rywali - mówi Damian Galeja.

Szkoleniowiec tyszan żałował sytuacji sam na sam z bramkarzem, którą miał Łukasz Wesecki. W jednej z następnych akcji, napastnik GKS-u zderzył się z bramkarzem Jaroty i musiał opuścić boisko. Diagnoza jak poważny jest uraz, zapadnie w poniedziałek. - Pech urazów nadal nas prześladuje - wzdycha trener Galeja.

Chwilę przed stratą pierwszej bramki, to tyszanie mogli objąć prowadzenie. Tomasz Matysek po strzale z rzutu wolnego trafił w słupek, piłka odbiła się od golkipera i wyszła na rzut rożny. Po wykonaniu tego stałego fragmentu gry, Jarota wyszła z kontrą, którą sfinalizował Smektała. Dwie dogodne sytuacje miał Mateusz Wróbel, lecz do siatki trafili znów gospodarze. - Bramka stadiony świata - chwalili tyszanie. Stefaniak na pełnym biegu zamknął dośrodkowanie z lewego skrzydła.

- Jarota w pewnych elementach była lepsza. My zaś zagraliśmy poniżej swoich możliwości - podsumował Damian Galeja.

[b]
Jarota Jarocin - GKS Tychy 2-0 (0-0)
[/b]1-0 - Smektała, 65 min
2-0 - Stefaniak, 80 min

[b]GKS: [/b]Suchański - K. Kozłowski (77. Maławy), Kopczyk, Masternak, Zadylak - Wania, Matysek, Ziaja, Kasprzyk (67. Mańka) - Wesecki (37. Bizacki), Wróbel.
Trener Damian Galeja.

[b]Żółte kartki[/b]: Piątek - K. Kozłowski, Bizacki.
[b]Sędziował [/b]Jarosław Rynkiewicz (Szczecin).
[b]Widzów[/b]: 1000.
autor: Krzysztof Kubicki

Przeczytaj również