Górnik wrócił na zwycięski szlak. Kryzys przy Roosevelta opanowany?

07.05.2021

W ostatnim domowym meczu Górnika Zabrze w tym sezonie, podopieczni Marcina Brosza nawiązali do swoich najlepszych momentów z kończących się rozgrywek i bardzo pewnie ograli białostocką Jagiellonię. Największą rolę w przełamaniu długiej serii meczów bez zwycięstwa odegrał Jesus Jimenez, który brał udział przy wszystkich zdobytych bramkach przez gospodarzy. 

Rafał Rusek/PressFocus

Gdyby należało znaleźć wspólne określenia dla Górnika Zabrze i Jagiellonii Białystok, które zainaugurowały przedostatnią serię gier w PKO Ekstraklasie, z pewnością pasowałoby do nich miano zespołów „rozczarowujących” i „rozczarowanych”. Zacznijmy od drużyny z województwa podlaskiego, która po kilku sezonach zakończonych w ścisłej czołówce ligi, obecnie należy do grona ekstraklasowych średniaków i z pewnością spisała już obecne rozgrywki na straty. W końcu gdy aż pięć zespołów pozostało jeszcze w grze o upragnione czwarte miejsce i możliwość wzięcia udziału w Lidze Konferencji Europy, podopieczni Rafała Grzyba mogą obecnie tylko powalczyć o dziewiątą lokatę. 

Co ciekawe, ich głównym kontrkandydatem we wspomnianej walce są… „Trójkolorowi” z Zabrza, których ambicje, szczególnie po bardzo mocnym początku sezonu, z pewnością sięgały dużo wyżej. W ciągu kilku ostatnich miesięcy podopieczni Marcina Brosza zanotowali jednak ogromny regres formy, objawiający się przede wszystkim w tym, że żadna z drużyn w 2021 roku nie punktowała gorzej od Górnika. Zabrzanie zdobyli w 14 tegorocznych spotkaniach zaledwie 10 oczek, a dokładając do tego siedem ostatnich spotkań bez zwycięstwa i ostatni zdobyty gol w połowie kwietnia, otrzymaliśmy pełen obraz równi pochyłej, która miała miejsce przy Roosevelta. 

- Trzeba szukać możliwości wyjścia z tej sytuacji. Uważam, że z wszystkiego wyjdziemy. Na pewno nie są to łatwe momenty, kiedy nie potrafimy wygrywać kolejnych meczów, ale w sporcie tak jest, że nie zawsze się zwycięża. Teraz trzeba się skoncentrować na tych zadaniach, które są postawione przed zawodnikami. Na tym trzeba się skupić przed tym najbliższym meczem. Pięć lat już tutaj jestem i były różne momenty. Czy to najtrudniejszy moment w mojej trenerskiej karierze? Czas odpowie na to pytanie - mówił trener Marcin Brosz na ostatniej konferencji prasowej, kilkukrotnie podkreślając, że jego zespół z pewnością wyjdzie z tego kryzysu mocniejsi.

Pytanie jednak, czy „Trójkolorowi” powalczą o lepsze jutro już pod wodzą cytowanego szkoleniowca, bowiem spekulacje odnośnie przyszłości 48-latka na przestrzeni ostatnich tygodni tylko się nasiliły. Blisko półtora tygodnia temu Grzegorz Garbacik - dziennikarz „Piłki Nożnej” - poinformował na swoim Twitterze, że wygasający 30 czerwca kontrakt szkoleniowca nie zostanie przedłużony. Na razie prezes Górnika twardo zaprzecza powstałym rewelacjom, a sam trener Brosz krótko się do nich odniósł podczas ostatniego spotkania on-line z dziennikarzami. - Tak jak powiedział pan prezes, rozmawiamy – odpowiedział szkoleniowiec, intensywnie łączony z objęciem takich klubów jak Zagłębie Lubin oraz… Jagiellonia Białystok. 

Pomijając niepewną przyszłość trenera Brosza, niektórzy kibice z Zabrza zaczęli już jednak tracić cierpliwość w związku z ostatnią dyspozycją jego podopiecznych. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem spotkania z Jagiellonią Białystok, za grzechy główne „Trójkolorowych” uznawano sporo popełnianych błędów indywidualnych oraz wręcz niewytłumaczalną niemoc strzelecką. Ku uciesze wspomnianych fanów, drugi z wymienionych problemów został zwalczony w piątkowy wieczór, gdyż dzięki dubletowi świetnie dysponowanego tego dnia Jesusa Jimeneza, zabrzanie zdobyli pierwsze bramki od domowego spotkania ze Śląskiem Wrocław. 

Nie będzie przesadą stwierdzenie, że strzelone gole dodały najlepszemu piłkarzowi Górnika sporo animuszu, a przyznane mu miano głównego bohatera meczu absolutnie nie było na wyrost. W końcu poza dwukrotnym zmuszeniem Xaviera Dziekońskiego do kapitulacji, Hiszpan zaliczył również efektowną asystę przy długo wyczekiwanym trafieniu Alexa Sobczyka. Ostatecznie otwarcie 29. kolejki przebiegło zdecydowanie po myśli gospodarzy, którzy wykazali się większą kulturą gry, wolą walki, odpowiednią skutecznością i umiejętnością wykorzystania prostych błędów rywala w defensywie. 

Szczególne pochwały należą się zabrzanom za drugą część gry, w której zabrzanie przejęli pełną kontrolę nad meczem, a wynik mógł być dla nich jeszcze korzystniejszy, gdyby w końcu większą ilością zimnej krwi wykazał się dotychczas bardzo krytykowany Richmond Boakye. Mimo tego „Trójkolorowi” mogli mieć po końcowym gwizdku właściwie same powody do optymizmu. W końcu Górnik odrobił powstałe straty w pierwszej połowie, dzięki czemu zdołał dziś przełamać serię siedmiu ligowych spotkań bez zwycięstwa. Tym samym zabrzanie wyprzedzili swojego piątkowego rywala w tabeli i obecnie to oni zajmują w niej dziewiątą pozycję.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również