Górnik wrócił do treningów. Nie zabrakło pecha, absencji i spekulacji

07.01.2022

Piłkarze Górnika Zabrze powrócili do treningów. W piątek rano zawodnicy przeszli testy na obecność na koronawirusa, po których czekała ich kontrola sprawności i wytrzymałości po przerwie świątecznej.

Łukasz Sobala/PressFocus

Wszyscy zawodnicy otrzymali negatywne wyniki testów na COVID-19. Na wyniki testów sprawnościowych piłkarzom przyjdzie jeszcze trochę poczekać, ale nawet podczas urlopów nie spoczywali na laurach. – Fajnie jest wrócić i pograć w piłkę. Odpoczynek był, ale musieliśmy popracować indywidualnie w domach – mówił Jakub Szymański, młody defensor. Na pierwszych zajęciach w klubie zabrakło Davida Toshevskiego oraz Filipa Bainovicia. Obaj zawodnicy są wyznania prawosławnego i obchodzą właśnie Święta Bożego Narodzenia, tym samym poprosili sztab o kilka dodatkowych dni przerwy. Macedończyk oraz Serb jakiś czas temu otrzymali jednak wolną rękę w poszukiwaniach nowego klubu i możliwe, że już niedługo zmienią przynależność klubową.

Po testach w klubie gracze udali się na nowoczesną halę, aby pod okiem Jana Urbana i jego asystentów odbyć pierwszą w tym roku jednostkę treningową. Uśmiechów nie brakowało, a atmosfera była bardzo luźna. Jednak nie dla wszystkich dzień zakończył się szczęśliwie – na sztucznej murawie szybko lekkiego urazu nabawił się Przemysław Wiśniewski, który trafił pod opiekę klubowego fizjoterapeuty.

– Jesteśmy przyzwyczajeni do innej nawierzchni, więc były problemy. Parę osób się ślizgało i miało problemy. Wcześniej w okresach zimowych także tutaj trenowaliśmy, więc w końcu się przystosujemy – mówił Szymański, który również miał kłopoty z utrzymaniem równowagi. Hala przy ulicy Matejki już na stałe wpisała się w krajobraz okolicy, a z czasów boiskowych dobrze zna ją Jan Urban. – Przez ten czas podłoże nieco się zmieniło. Ta trawa jest dobra dla młodzieży, nie dla seniorów. Na oko nie wygląda źle, ale zawodnicy się ślizgają i trzeba uważać w momentach, gdy gracze przyspieszają – mówił trener. Nowa nawierzchnia została położona dopiero dwa lata temu, natomiast wcześniej zawodnicy trenowali na twardym parkiecie.

Jan Urban skupił się przede wszystkim na tym, aby zajęcia minęły w dobrej atmosferze i na jak najmniejszym ryzyku odniesienia kontuzji. W trakcie treningu instruował zawodników, aby ci uważali na swoje zdrowie. – Pierwsze dwa treningi, dzisiejszy i jutrzejszy są wprowadzające – mówił szkoleniowiec. Górnik przez nieco ponad tydzień będzie przygotowywał się na obiektach w Zabrzu, głównie na miejskiej hali, która zaopatrzona jest w sztuczną trawę najnowszej generacji. Później, 15 stycznia zabrzanie wylecą na obóz do Belek, tureckiego miasta. Tam spędzą dwanaście dni, rozgrywając trzy mecze kontrolne. Rywalami Górnika Zabrze będą bułgarski Lewski Sofia (18.01), rosyjska Baltika Kaliningrad (22.01) oraz ukraiński FK Oleksandrija (26.01).

– Ten okres przygotowawczy jest zupełnie inny niż wcześniejsze. Rozgrywki rozpoczynamy już w pierwszy tydzień lutego, więc czas na przygotowania minie bardzo szybko. Później jedziemy do Turcji, głównie ze względów na pogodę – tłumaczył szkoleniowiec. – W naszej drużynie nie ma wielu zmian, więc mam nadzieję że uda nam się utrzymać to, co pokazywaliśmy w ostatnich meczach – dodaje.

Fakt, że okres przygotowawczy jest krótszy, niż zazwyczaj, cieszy niektórych zawodników. – Ja myślę, że wszyscy piłkarze są z tego zadowoleni, bo zawsze lepiej grać mecze, niż trenować – wspominał Jakub Szymański. O tym, że piłkarze nie lubią morderczej pracy, wie także sam szkoleniowiec. – Nigdy nie lubiłem okresów przygotowawczych. W moich czasach trwały one po trzy miesiące, nie było podgrzewanych boisk, a zimy były bardzo długie. W tym czasie aż nie chciało się być piłkarzem, przynajmniej w moim przypadku. Przerzucanie dużych ilości ciężarów, treningi w śniegu, w górach. Dopiero w Hiszpanii odżyłem – tam mieliśmy jeden okres przygotowawczy, grało się cały czas, do tego w cieple – żartował szkoleniowiec.

W kontekście celów transferowych Górnika Zabrze pojawia się niewiele informacji, a łączony z klubem Kacper Kostorz ostatecznie podpisał umowę z drużyną Pogoni Szczecin. To nie oznacza jednak, że skład zespołu nie zmieni się do końca okienka. – Gdy okienko transferowe jest otwarte, do każdego klubu, w tym naszego, wpływa wiele ofert. My oczywiście będziemy starali się kogoś sprowadzić. Nie ukrywam, że musimy się zabezpieczyć na pozycji stopera. Są kartki, krążący koronawirus, kontuzje… Zobaczymy, co w tej sprawie uda się zrobić – mówił trener wskazując, że w Górniku potrzebny jest kolejny środkowy obrońca, który dodałby nieco głębi w składzie zabrzan.

Oprócz możliwych wzmocnień istnieje także ryzyko utraty kluczowych zawodników. Przemysławem Wiśniewskim na poważnie ma być zainteresowany MOL Fehervar, jeden z najlepszych klubów ligi węgierskiej. – Cały czas jest obawa, że kogoś stracimy. Pojawiają się oferty, ale my staramy się utrzymać naszą kadrę, bo wcale nie jest ona duża i każdy, kto śledzi Górnika wie, że ubytek pewnych graczy byłby dla nas poważną stratą – wspominał trener, choć wydaje się, że utrata przynajmniej jednego kluczowego piłkarza z grupy zawodników, którym latem wygasają kontrakty, jest nieunikniona.

W ostatnich dniach trener Górnika był również wskazywany jako potencjalny kandydat na nowego selekcjonera kadry. Ile prawdy jest w tych plotkach? – Coś słyszałem, ale na cały ten temat wiem niewiele. Czas pokaże, co się wydarzy, ale na razie mam do wykonania pracę tutaj – komentował sam zainteresowany.

Górnicy do gry powrócą już piątego lutego, meczem przeciwko Stali Mielec. Kolejnym rywalem „Trójkolorowych” z Zabrza będzie Piast Gliwice, z którym zabrzanie zmierzą się w ramach rozgrywek o Puchar Polski. – Wydaje mi się, że ta drużyna była blisko swojego maksimum. Od pierwszego meczu zrobiliśmy duży progres i trochę żałujemy, że nie zapunktowaliśmy w Poznaniu. Każdy chciałby, żeby było lepiej, ale czasami trzeba zdać sobie sprawę z tego, że jesteśmy blisko sufitu – oceniał szkoleniowiec.

autor: Antoni Majewski

Przeczytaj również