Górnik - Śląsk 1-2

19.09.2008
Henryk Kasperczak przegrał w swoim debiucie. Jego piłkarze prowadzili za sprawą celnego strzału Jerzego Brzęczka, ale ostatecznie musieli uznać wyższość beniaminka z Wrocławia.
Miejscowi kibice bardzo ciepło przyjęli debiutującego w tym spotkaniu w roli szkoleniowca zabrzan Henryka Kasperczaka. By przedostać się na ławkę trenerską popularny "Henry" musiał przedrzeć się przez kordon fotoreporterów. Nie ulegało wątpliwości, że - bez względu na rezultat spotkania - to właśnie nowy trener Górnika będzie tego wieczora najbardziej obleganą postacią. 

Groźniejsi na początku meczu byli goście. Michala Vaclavika próbowali zaskoczyć kolejno Sebastian Mila i Krzysztof Ostrowski. Defensywa gospodarzy pozostawiała rywalom zdecydowanie zbyt dużo miejsca. W rewanżu dwukrotnie na bramkę Śląska uderzał Tomasz Zahorski. O ile pierwsze uderzenie było niecelne, o tyle niedługo potem Wojciech Kaczmarek sparował piłkę z niemałym trudem. Chwilę później składną kontrę zabrzan zbyt słabym strzałem wykończył Willy Rivas. Odpowiedź wrocławian o mało co nie przyniosła im bramki. Sebastian Dudek dograł piłkę na nogę Remigiusza Sobocińskiego, który w dobrej sytuacji posłał ją obok lewego słupka.

Swoją szansę miał Przemysław Pitry. Dośrodkowanie z narożnika boiska spadło mu wprost pod nogi, ale były snajper Lecha Poznań spudłował. To on tuż przed przerwą wpakował piłkę do siatki. Radość zabrzańskiej publiczności nie trwała jednak długo, bowiem sędzia Hubert Siejewicz dopatrzył się rzekomego faulu zawodnika gospodarzy. Pitry nie dawał za wygraną. Najpierw wślizgiem przeniósł piłkę nad bramką, a następnie minimalnie chybił z linii "szesnastki". Piłkarzom cały czas dawała się we znaki murawa, przesiąknięta padającym bez przerwy deszczem.

Pierwszy kwadrans drugiej odsłony to zdecydowane ataki graczy z Roosevelta. Najpierw szarżował dopiero co wprowadzony na murawę Piotr Malinowski. Jego centrę niecelną "główką" zamknął Pitry. Minęło kilka minut i napastnik Górnika znów zagroził bramce Kaczmarka. Górą bramkarz rywali. Trybuny oszalały dopiero za sprawą Jerzego Brzęczka. Kapitan zespołu, rozgrywający do tej pory dosyć przeciętne zawody, pociągnął z piłką i mierzonym strzałem wyprowadził gospodarzy na prowadzenie.

Taki rozwój sytuacji wcale nie podciął skrzydeł jedenastce z Wrocławia. Tomasz Szewczuk wykorzystał zamieszanie w polu karnym Vaclavika i sprytnym uderzeniem doprowadził do wyrównania. Co więcej, za moment było już 1-2! Piotr Celeban wykończył dośrodkowanie z rzutu rożnego Mili.

Górnik ruszył do odrabiania strat. W polu karnym gości co rusz było "gorąco". Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza z każdą minutą zaczęli coraz bardziej dbać o zabezpieczenie tyłów. Beniaminek mógł zostać szybko skarcony, ale strzały Bonina i Adama Dancha mijały światło bramki. Bardzo groźnie było także po uderzeniu Dariusza Kołodzieja. Drużyna z Zabrza, mimo zdecydowanie większej ilości sytuacji bramkowych, poległa z bardzo solidnie grającym beniaminkiem.

Pod szatniami:[b]

[/b][b]Przemysław Pitry [/b](napastnik Górnika): Jesteśmy bardzo rozczarowani. Już do przerwy powinniśmy prowadzić 2-0. Mam do siebie żal, że nie wykorzystałem choćby jednej sytuacji bramkowej.

[b]Piotr Madejski[/b] (pomocnik Górnika): Przegraliśmy mecz, który powinniśmy wygrać. Jesteśmy wściekli. Straciliśmy bramki po rzutach rożnych jak ostatni frajerzy.  

[b]Jerzy Brzęczek[/b] (pomocnik Górnika): Stworzyliśmy kilka dogodnych sytuacji, z których tylko jedną udało się wykorzystać. Niestety straciliśmy bramki po stałych fragmentach gry. Obie w identyczny sposób. To bardzo boli. Naszym największym problemem w dalszym ciągu jest brak skuteczności. Dlatego mamy tylko cztery punkty i zajmujemy ostatnie miejsce w tabeli.  

[b]Michał Pazdan[/b] (obrońca Górnika): Przed meczem trener uczulał nas na stałe fragmenty gry rywali. Co z tego wyszło wszyscy widzieliśmy. Porażka jest dla nas o tyle przykra, że po raz kolejny zawiedliśmy naszą wspaniałą publiczność, która mimo fatalnej pogody dopisała.

[b]Antoni Łukasiewicz[/b] (pomocnik Śląska): Paradoksalnie, przełomowym dla nas momentem był gol dla Górnika. Strata bramki nas zmobilizowała. Dopiero od tego momentu zaczęliśmy grać.

[b]Damian Szydziak[/b] (pomocnik Śląska): Przyjechaliśmy do Zabrza po trzy punkty. O naszym sukcesie zaważyła konsekwencja w grze i przede wszystkim świetna skuteczność.
[b]
[/b]Konferencja prasowa:

[b]Ryszard Tarasiewicz[/b] (trener Śląska): Gratuluję moim zawodnikom determinacji i zwycięstwa na trudnym terenie w Zabrzu. Cieszę się, że mogliśmy liczyć na doping licznej grupy kibiców z Wrocławia.
Wprowadziłem 19-letniego Szydziaka, bo na to zasłużył. Zawsze powtarzam, że w Śląsku będzie grał każdy, kto ma odpowiednie umiejętności. Niezależnie od tego czy ma 17 czy 40 lat.

[b]Henryk Kasperczak[/b] (trener Górnika): Nie tak to miało wyglądać. Popełniliśmy poważne błędy przy stałych fragmentach gry. Nasze akcje się zazębiały, ale niestety brakowało wykończenia. Trafiliśmy na dobrze zorganizowany zespół. Śląsk nie miał wielu okazji podbramkowych, ale taka jest piłka. Nasze niewykorzystane sytuacje się zemściły. Trzeba być optymistą i żyć nadzieją, że będzie lepiej.
[b]
Górnik Zabrze - Śląsk Wrocław[/b] [b]1-2 (0-0)[/b]
1-0 - Brzęczek, 55 min
1-1 - Szewczuk, 59 min
1-2 - Celeban, 64 min

[b]Górnik[/b]: Vaclavik - Bonin, Pazdan, Smirnovs, Papeczkys - Rivas (46. Malinowski), Danch (77. Kołodziej), Brzęczek, Madejski - Zahorski, Pitry (65. Markowski).
Trener Henryk Kasperczak.

[b]Śląsk[/b]: Kaczmarek - Socha, Sztylka, Celeban, Wójcik (54. Pawelec) - Ostrowski, Łukasiewicz, Dudek (60. Szydziak), Sobociński (79. Ulatowski), Mila - Szewczuk.
Trener Ryszard Tarasiewicz.

[b]Żółte kartki[/b]: Zahorski - Socha, Mila.
[b]Sędziował[/b] Hubert Siejewicz (Białystok).
[b]Widzów[/b]: 10000.
autor: Kamil Kwaśniewski, Sebastian Skierski

Przeczytaj również