GKS Tychy z nowym obliczem. Czy na długo?

11.03.2020

Tyszanie w pucharowym meczu z Cracovią pokazali swoją drugą twarz. Po słabych meczach ligowych z Sandecją Nowy Sącz i Chrobrym Głogów postawili się czołowej drużynie ekstraklasy, a wnikliwi obserwatorzy mogli zobaczyć zalążki nowego pomysłu na GKS. - Jak będziemy tak grać, to w tabeli będziemy wyżej – mówi Ryszard Komornicki. Pytanie, kto będzie wówczas trenerem.

Łukasz Sobala/PressFocus

Z obawami kibice GKS Tychy mogli wyczekiwać meczu z Cracovią. Co prawda rywal do pojedynku również przystępował po serii słabszych meczów, ale w ekipie pierwszoligowca zdecydowano się na zmiany. Ryszard Komornicki już przed spotkaniem zapowiadał, że najlepiej pozostałby jednak w roli dyrektora sportowego. - Chciałbym wrócić do swojej dotychczasowej pracy, najlepiej by drużynę GKS poprowadził z czasem nowy trener – mówił na przedmeczowej konferencji.

Komornicki zapowiadał, że w drużynie nie dojdzie do wielkich zmian, a kluczowa będzie gra w defensywie. Słów z pierwszej części nie dotrzymał – do meczu w Głogowie dokonał bowiem pięciu zmian. W jednym z najważniejszych meczów w najnowszej historii klubu postawił na niespełna osiemnastoletniego Jana Biegańskiego. - Janek jest w kadrze, grał w sparingach, nieważne czy ktoś ma 35 lat czy 17, ważne są umiejętności. Janek dobrze pasuje do gry w środku, w defensywie dobrze to wyglądało, w ofensywie życzyłbym sobie by akcje częściej strzałem kończył. Ale chłopak ma talent – podkreślał Komornicki, który w dogrywce Biegańskiego zastąpił innym młodzieżowcem, Michałem Staniuchą. Ten drugi mógł nawet rozstrzygnąć mecz na korzyść pierwszoligowca. - Gdyby miał trochę więcej doświadczenia… - wzdychał szkoleniowiec tyszan, który generalnie był zadowolony z postawy swojej drużyny. - Rezultat mógł być odwrotny. A po zdobyciu gola drużyna zrzuciła ciężar presji, fajnie się to oglądało, a w dogrywce były okazje na zwycięstwo. Porażka boli, ale możemy ją wykorzystać w odpowiedni sposób.

Pozytywów było na pewno więcej, chociażby gra zmienników. Staniucha to jeden przykład, ale przede wszystkim Wojciech Szumilas i Mateusz Piątkowski. To właściwie oni w pewnym momencie przywrócili tyszanom nadzieje na sukces. - Od tego są zmiennicy – mówił skromnie po spotkaniu Szumilas, który nie tylko wpisał się na listę strzelców, ale przymierzył także w poprzeczkę. - Może należało postawić bardziej na precyzję niż siłę. Niedużo zabrakło. Pierwsza sytuacja była ciut prostsza, bardziej w biegu i z bliższej odległości, ale drugą też powinienem wykorzystać – analizował na gorąco pomocnik tyskiego pierwszoligowca.

Kluczem do sukcesu w kolejnych meczach będzie poprawa gry w defensywie. Do tej pory gra tyszan w tym elemencie mocno kulała. We wtorkowy wieczór nowym elementem w bloku obronnym był grający na lewej stronie Łukasz Moneta. - Zapytałem go krótko, Łukasz, chcesz grać na lewej obronie, czy wcale. Odpowiedział, że to drugie, a tak poważnie, ja go widzę na lewej obronie. Grając wyżej traci wszystko co ma najlepsze. Takich zawodników nam brakuje. Muszę go przekonać, ale wierzę, że nawet tego nie będę musiał robić – tłumaczył Komornicki, który w najbliższym meczu ligowym najprawdopodobniej będzie musiał sobie radzić bez Łukasza Sołowieja. Ma on podejrzenia naderwania mięśnia dwugłowego.

Młody Biegański, który do tej pory w tym sezonie w pierwszej lidze w ogóle nie grał, ma szansę zadomowić się na stałe w ekipie pierwszoligowca. Wszystko zależy od ustawieniu w środkowej strefie. Komornicki zdecydował się dokonać roszady względem taktyki Ryszarda Tarasiewicza. - My broniliśmy źle jako zespół, bo gra w obronie zaczyna się od napastnika. Wróciłem do gry dwiema szóstkami, pewne drobne korekty zostały dokonane. Nie podobało mi się jak broniliśmy – słowa Komornickiego z pewnością mogą być dobrą prognozą chociażby dla młodego Biegańskiego, który właśnie zagrał jako defensywny pomocnik.

Komornicki w meczu z Cracovią przedstawił swoją koncepcję, która w kilku elementach okazała się zaskakująca, ale się sprawdziła. Problem w tym, że za chwilę pomysł Komornickiego może ulec zmianie, bo... samego Komornickiego na ławce trenerskiej GKS Tychy może nie być. - Lubię pracować jako trener, z piłką, teraz też nie chcę się wypowiadać jednoznacznie. Dzisiaj moja rola sprowadzała się do rozmowy, ustawienia chłopaków, zwrócenia uwagi na pewne rzeczy. Podchodzę spokojnie. Jestem dyrektorem sportowym, i chciałbym w tej roli pozostać. Jak mnie z trenera zwolnią, to będę dyrektorem sportowym – uśmiecha się Komornicki, który de facto obecnie szuka … swojego następcy. Wśród potencjalnych następców wymieniany jest Marcin Prasoł, który trenuje rezerwy Górnika Zabrze, znany jest z wprowadzania do drużyny młodzieży i wyszukiwania zdolnych zawodników, na co włodarzom GKS szczególnie zależy. - Może być jednak tak, że GKS wygra jeden, drugi mecz i trenera nie będziemy musieli szukać – słowa prezesa Leszka Bartnickiego z poniedziałkowej konferencji również w tym kontekście warto przypomnieć.

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również