GKS Tychy - Jarota 0-1. Tyszanie na swoim miejscu...

07.11.2009
- Wróciliśmy na miejsce, na które tak faktycznie nas teraz stać - Mirosław Smyła, trener GKS-u, skwitował porażkę z Jarotą Jarocin, przez którą tyszanie spadli na szóstą pozycję w tabeli.
-  Każda seria kiedyś się kończy - Krzysztof Gościniak, napastnik Jaroty, cieszył się, że jego zespół przerwał passę dziewięciu nie przegranych meczów przez tyszan i zainkasował komplet punktów. Radość piłkarza podzielał również szkoleniowiec gości. - Wiedzieliśmy, że GKS to wymagający przeciwnik - przyznał Czesław Owczarek, choć nie do końca był zadowolony z postawy swoich podopiecznych. - Wyszła nam tylko pierwsza połowa. Później oddaliśmy inicjatywę i przez proste błędy mogliśmy roztrwonić przewagę. Najważniejsze jednak, że udało się dowieźć zwycięstwo szczęśliwie do końca - dodał.

Trzy punkty przyjezdnym zapewnił Gościniak nie dając żadnych szans Kojdeckiemu z rzutu karnego. Sędzia wskazał na "wapno” po tym jak Masternak sfaulował Bartoszaka. Goście do ostatnich minut drżeli jednak o wynik.

- W końcówce zrobiło się naprawdę gorąco - wzdychał zdobywca jedynego gola w tym spotkaniu. Tylko kapitanowi Jaroty udało się wpisać na listę strzelców, gdyż miejscowi mocno razili nieskutecznością. Ciężko się gra na naszej płycie i trudno o klarowne sytuacje, ale jak się ma takie jak mieliśmy w końcówce, to trzeba wykorzystywać - denerwował się Smyła.

Zmarnowanych okazji żałował szczególnie Mateusz Żyła, dla którego mógł być to pożegnalny mecz przed tyską publicznością. Mówi się, że pomocnik zimą wróci do Podbeskidzia Bielsko-Biała, z którego został wypożyczony. - Zależało nam, aby nie dać plamy przed kibicami w tym ostatnim tegorocznym spotkaniu u siebie. Zagraliśmy jednak nieskutecznie. Sam biję się w pierś, że nie wykorzystałem "patelni”. Oprócz niego w wyśmienitych okazjach przestrzelili Wróbel i Wesecki.

autor: Mariusz Polak

Przeczytaj również