Fantastyczny mecz GKS-u, ale jak trwoga, to do Żaka

03.11.2018

Rozegrany mecz Sandecji Nowy Sącz z GKS-em Jastrzębie można uznać za prawdziwą reklamę pierwszej ligi. W spotkaniu tym nie brakowało właściwie niczego, łącznie z bramką, zdobytą przez gospodarzy w 16. sekundzie. Ambitnie walczący goście zdołali jednak wyrównać stan rywalizacji, a gola na 1:1 strzelił niezawodny w końcówkach spotkań Adam Żak. 

Tomasz Błaszczyk/PressFocus

Runda jesienna na zapleczu Ekstraklasy powoli dobiega końca. Piłkarze GKS-u Jastrzębie z pewnością będą ją wspominać bardzo dobrze, ale nastroje w klubie byłyby jeszcze lepsze, gdyby beniaminkowi udało się dziś odebrać punkty jednemu z kandydatów do awansu. Rywalem jastrzębian w ostatniej kolejce przed serią spotkań rewanżowych była Sandecja Nowy Sącz, której postawa jest jedną z bardziej pozytywnych niespodzianek tego sezonu. W ostatnim czasie zespół trenera Tomasz Kafarskiego złapał jednak drobną zadyszkę, gdyż w dwóch ostatnich wyjazdowych spotkaniach poniósł porażki. Drobnym usprawiedliwieniem dla nowosądeczan może być fakt, że wówczas ich rywalami były zespoły Puszczy Niepołomice i Rakowa Częstochowa, które znajdują się w czubie tabeli i prezentują równie wysoką formę.

Na swoim stadionie Sandecja była jednak i jest piekielnie groźna, gdyż obok Rakowa jest jedynym zespołem, który przed własną publicznością nie przegrał jeszcze ani jednego meczu. Dodatkowo zawodnicy z Nowego Sącza stracili do tej pory u siebie tylko jednego gola – w zremisowanym 1:1 meczu z Bytovią. Jastrzębianie zamierzali jednak przełamać tę passę – przecież beniaminka chwalono już wielokrotnie za jego postawę na wyjeździe i chęć do gry ofensywnej.

Mecz w Nowym Sączu ułożył się jednak dla podopiecznych Jarosława Skrobacza tragicznie. Po rozpoczęciu spotkania jastrzębianie wymienili na swojej połowie pięć podań, a niedługo później piłka trafiła pod nogi Piotra Pacholskiego. Defensor chciał dalej rozprowadzić akcję, jednak zaliczył koszmarny błąd i stracił futbolówkę na rzecz Mateusza Klichowicza. Ten bezwzględnie wykorzystał zagapienie się zawodnika gości i otworzył wynik meczu już w 16. sekundzie (!) spotkania. 

Trafienie to nie zakończyło emocji w meczu, zanim ten właściwie rozpoczął się na dobre. Wręcz przeciwnie – od tego momentu przy Kilińskiego obserwowaliśmy prawdziwy rollercoaster i naprzemienne przechodzenie w pole karne przeciwnika. Najważniejsze, że jastrzębianie nie załamali się po szybkiej utracie gola, a już w 8. minucie mogli oni wyrównać stan rywalizacji. Kamil Jadach bardzo szybko wrzucił piłkę z autu, ta trafiła pod nogi Kamila Adamka, ale z niesygnalizowanym strzałem napastnika zdołał poradzić sobie Kozioł. Zawodnik Sandecji miał również sporo problemów przy próbie Kamila Szymury, który najwyżej wyskoczył do dośrodkowanej przez Aliego piłki i oddał groźny strzał głową. Do końca pierwszej połowy beniaminek stwarzał sobie szanse głównie po starych fragmentach gry, a po jednym z nich gola do szatni mógł zdobyć Damian Tront. Pomocnik uderzył jednak z rzutu wolnego prosto z mur, a jego dobitka przeleciała bardzo wysoko nad bramką.

Postawa obu drużyn mogła się jednak bardzo podobać, dzięki czemu mecz w Nowym Sączu można było uznać za prawdziwą reklamę pierwszej ligi. Kibice widzieli bowiem dużo, pozbawionych chaosu, akcji ofensywnych, a do tego walkę o każdy metr boiska i często stosowany wysoki pressing. Wszyscy zatem liczyli na to, że druga część gry zapewni równie dużo emocji i tak rzeczywiście było. Po zmianie stron GKS często znajdował się na połowie gospodarzy, jednak miał on problem z przełamaniem defensywnego muru przeciwnika. Ich strzały często były blokowane, bądź w ogóle one nie leciały w bramkę Marka Kozioła. Waleczność oraz motoryka jastrzębian cały czas stała jednak na bardzo wysokim poziomie. 

Gospodarze starali się z kolei nie forsować tempa, ale przynajmniej dwukrotnie mieli okazję na zamknięcie meczu. Sam Klichowicz mógł przynajmniej podwoić swój bramkowy dorobek, a najbliżej tego był w 74. minucie. Wówczas przejął on piłkę po długim podaniu od Małkowskiego i doszedł do sytuacji sam na sam z Drazikiem. Napastnik w kluczowym momencie nie trafił nawet w bramkę, gdyż przed uderzeniem piłka podskoczyła mu na nierówności. Jako że niewykorzystane sytuacje bardzo lubią się mścić, to w 88. minucie GKS zdołał wyrównać za sprawą, a jakże, Adama Żaka. Joker w talii trenera Skrobacza zdołał zdobyć trzecią bramkę po wejściu z ławki – tym razem napastnik oddał mocne uderzenie z rzutu wolnego, a piłka odbiła się jeszcze od jednego z ustawionych w murze zawodników i wpadła do bramki.

Ostatecznie wynik 1:1 nie uległ już zmianie, dzięki czemu obie drużyny zasłużenie podzieliły się punktami. Gol w końcówce należał się ambitnie walczącym gościom, którzy jako druga drużyna w tym sezonie była w stanie pokonać bramkarza Sandecji na stadionie przy Kilińskiego. Dzięki remisowi GKS zrównał się punktami ze Stalą Mielec i Chojniczanką Chojnice i cały czas utrzymuje się w ścisłym czubie tabeli.

Sandecja Nowy Sącz – GKS Jastrzębie 1:1 (1:0)
1:0 – Mateusz Klichowicz 1'
1:1 – Adam Żak 88'

Składy:
Sandecja:
Kozioł – Szufryn, Basta, Piter-Bućko – Chmiel (90+1' Korzym), Baran, Małkowski (86' Dudzic), Kasprzak, Maślanka – Klichowicz, Gabrych (79' Flaszka). Trener: Tomasz Kafarski
GKS: Drazik - Gojny, Szymura, Pacholski (82' Weis), Kulawiak – Tront, Spychała – Skórecki (55' Gancarczyk), Jadach, Ali (75' Żak) – Adamek. Trener: Jarosław Skrobacz

Sędzia: Konrad Gąsiorowski (Biała Podlaska)
Żółte kartki: Chmiel, Flaszka (Sandecja)

źródło: własne/gksjastrzebie.com
autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również