Efektowny gol załatwił sprawę. Górnik bez punktów w Płocku

06.07.2020

Bramka Huberta Adamczyka zapewniła Wiśle Płock nie tylko zwycięstwo nad Górnikiem Zabrze, ale także przypieczętowała pozostanie w PKO Ekstraklasie przez drużynę z województwa mazowieckiego. Wynik poniedziałkowego spotkania mógł być jeszcze korzystniejszy dla gospodarzy, ale Dominik Furman w fatalny sposób zmarnował rzut karny. Mimo to podopieczni Marcina Brosza zanotowali drugi mecz bez zdobyczy punktowej i pozostają w tabeli na dziesiątym miejscu. 

Łukasz Sobala/PressFocus

Będąc już całkowicie pewnym utrzymania na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, trener Górnika Zabrze postanowił wystawić na wyjazdowy mecz w Płocku dość eksperymentalny skład. Przede wszystkim szkoleniowiec zdecydował się nieco zmodyfikować dotychczas żelazną formację i w porównaniu do ostatnich meczów, tym razem wystawił w składzie aż pięciu obrońców. Jeśli zaś chodzi o kwestie personalne, miejsce Igora Angulo na środku ataku zajął Jesus Jimenez, Giorgios Giakoumakis został ustawiony na lewym skrzydle, a możliwość występu od pierwszej minuty niespodziewanie otrzymał 19-letni Aleksander Paluszek. Tym samym młody środkowy obrońca, sprowadzony w czerwcu zeszłego roku z rezerw Śląska Wrocław, otrzymał szansę debiutu w najwyższej klasie rozgrywkowej. 

Trzeba jednak przyznać, że wynik spotkania w Płocku miał mieć spory wpływ na sytuację w tabeli zarówno dla Górnika, jak i zespołu Wisły. Zabrzanie wciąż mają bowiem szansę na zajęcie dziewiątej pozycji na koniec sezonu, natomiast podopieczni Radosława Sobolewskiego potrzebowali zdobycia jednego punktu, by definitywnie zapewnić sobie utrzymanie w Ekstraklasie i jednocześnie zepchnąć do Fortuna 1. Ligi Arkę Gdynia. 

Pierwsza połowa poniedziałkowego pojedynku, a przynajmniej jej dłuższa część, stała jednak na bardzo niskim poziomie. Obie drużyny skupiały się przede wszystkim na rozgrywaniu piłki w środku pola, a nieco lepsze wrażenie pozostawiali po sobie podopieczni Marcina Brosza. Zespół z Zabrza często starał się stosować wysoki pressing na swoich rywali i dążył do odbierania mu futbolówki jeszcze na jego połowie. Taka strategia nie przynosiła jednak wymiernych korzyści w grze ofensywnej - dość powiedzieć, że Górnik w pierwszych 45 minutach nie oddał ani jednego celnego strzału, a w zalążkach podejmowanych akcji bramkowych brakowało przede wszystkim odpowiedniej dokładności oraz wyczucia pod polem karnym rywala.

Znacznie bliżej objęcia prowadzenia byli za to gospodarze, którzy śmielej zaatakowali bramkę Martina Chudego w 37. minucie. Wówczas po szybkiej wymianie futbolówki i pewnym zamieszaniu w polu karnym, piłkę tuż przy linii końcowej opanował Cilian Sheridan. Irlandczyk niemal od razu obsłużył podaniem niekrytego Torgila Gjertsena, lecz płaski strzał skrzydłowego został wybity niemal w ostatniej chwili przez Aleksandra Paluszka. Co prawda uderzenie swojego kolegi próbował jeszcze dobić Angel Garcia Cabezali, lecz niedokładna próba lewego defensora przeleciała wysoko nad poprzeczką.

Na przerwę obie drużyny schodziły zatem z zerowym dorobkiem po stronie zdobytych goli i można było się spodziewać, że po zmianie stron będą one chciały wrzucić znacznie wyższy bieg. Oczekiwania kibiców mogły zostać spełnione dość szybko - Wisła i Górnik postanowiły bowiem nieco śmielej ruszyć do ataku, ale swoje poczynania rozpoczęły od dwóch niecelnych uderzeń. Swoich sił w ofensywie po stronie gospodarzy spróbował Mateusz Szwoch, natomiast golkipera z Płocka próbował zatrudnić Daniel Ściślak. Mocny strzał młodzieżowca znacząco minął jednak słupek bramki, przez co zabrzanie wciąż musieli czekać na pierwsze celne uderzenie w tym spotkaniu.

Chcą wprowadzić więcej ożywienia w poczynania swojej linii ataku, trener Marcin Brosz zdecydował się w 54. minucie na wprowadzenie Igora Angulo, który po raz trzeci w tym sezonie Ekstraklasy pojawił się na boisku z ławki rezerwowych. Niedługo później Aleksandra Paluszka zastąpił na placu gry Filip Bainović i tym samym drużyna gości wróciła do swojego standardowego ustawienia 4-4-2. Od tego momentu akcje Górnika wyglądały na nieco bardziej przemyślane, a największe zagrożenie Krzysztofowi Kamińskiemu sprawiał Jesus Jimenez. Hiszpański pomocnik był najbliżej pokonania bramkarza rywala w 63. minucie, gdy otrzymał on dobre prostopadłe podanie od Erika Jirki, przełożył piłkę pomiędzy nogami, ale jego próba została instynktownie wybroniona.

Lepiej w drugiej połowie spisywali się również zawodnicy trenera Sobolewskiego i to właśnie oni jako pierwsi zdobyli bramkę w poniedziałkowym meczu. Na listę strzelców, po raz pierwszy w swojej krótkiej historii występów w Ekstraklasie, wpisał się 22-letni Hubert Adamczyk. Ofensywny pomocnik dopadł do wybitej piłki przez Martina Chudego i zmusił go do kapitulacji za sprawą mierzonego strzału z linii pola karnego. Fantastyczny gol dodał gospodarzom sporo animuszu, którzy w ostatnim kwadransie powinni podwoić swoje prowadzenie. W 81. minucie płocczanie otrzymali bowiem rzut wolny w okolicach 16 metra, podyktowany za faul wprowadzonego Filipa Bainovicia na Mateuszu Szwochu. Po weryfikacji tej sytuacji za pomocą systemu VAR, sędzia Dominik Sulikowski postanowił jednak zmienić swoją decyzję i ostatecznie wskazał na jedenasty metr. Do podyktowanego rzutu karnego podszedł Dominik Furman i gdy wydawało się, że Wisła zdoła zamknąć mecz, kapitan gospodarzy niezbyt udanie nawiązał do słynnego wyczynu Antonina Panenki i trafił prosto w Martina Chudego.

Co prawda obie drużyny starały się jeszcze stworzyć jakiekolwiek zagrożenie pod bramką przeciwnika, ale ostatecznie wynik 1:0 utrzymał się do ostatniego gwizdka arbitra. Tym samym zabrzanie ponieśli drugą z rzędu porażkę w grupie spadkowej i wciąż tracą trzy punkty do znajdującego się tuż nad nimi Rakowa. Z kolei Wisła Płock awansowała w tabeli na dwunaste miejsce i, co chyba jest dla niej najważniejsze, jest już pewna ligowego bytu na przyszły sezon. Tym samym na trzy kolejki przed końcem rozgrywek znamy już komplet drużyn, które będą musiały pożegnać się z najwyższą klasą rozgrywkową.  

Wisła Płock - Górnik Zabrze 1:0 (0:0)

1:0 - Hubert Adamczyk 68’

Składy:

Wisła: Kamiński - Cabezali, Marcjanik, Uryga, Stefańczyk - Gjertsen (83’ Kocyła), Szwoch, Adamczyk, Furman, Merebashvili (57’ Tomasik) - Sheridan (76’ Angielski). Trener: Radosław Sobolewski

Górnik: Chudy - Janza, Bochniewicz, Paluszek (55’ Bainović), Wiśniewski, Vasilantonopoulos - Giakoumakis, Ściślak (82’ Krawczyk), Prochazka (54’ Angulo), Jirka - Jimenez. Trener: Marcin Brosz

Sędzia: Dominik Sulikowski (Gdańsk)

Żółte kartki: Stefańczyk, Szwoch, Kocyła (Wisła) - Bainović, Janza (Górnik)

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również