Dwa tygodnie prawdy. W Jastrzębiu liczą na korzystny finisz

27.11.2020

Po minionej kolejce i niezwykle istotnej wyjazdowej wygranej w Olsztynie, wsród piłkarzy oraz sztabu szkoleniowego GKS-u Jastrzębie można było usłyszeć westchnienie ulgi. Co prawda sytuację podopiecznych Pawła Ściebury wciąż trzeba uznać za naprawdę skomplikowaną, ale powoli odbudowująca się forma z pewnością pozwoli im na podejście do niezwykle istotnej serii meczów w lepszych nastrojach.

Łukasz Sobala/PressFocus

- Jesteśmy w takim miejscu jakim jesteśmy. Piłki nie było dziś co prawda zbyt wiele, ale musimy takie mecze przepychać. Dyscypliną, organizacją i jak trzeba, to przebiegać 90 minut na pełnym gazie. Przyjdzie czas, że będziemy grali to co chcemy. Brawo za walkę i uwierzcie mi, że takie spotkania nie są łatwe do wygrywania. Ale wy dziś tego dokonaliście - tak do zawodników GKS-u w szatni zwrócił się w minioną sobotę Paweł Ściebura. I miał rację, bo co prawda obie drużyny stworzyły sobie po kilka groźnych okazji bramkowych, to sobotnie spotkanie zdecydowanie nie stało na zbyt porywającym poziomie. Biorąc jednak pod uwagę aktualną sytuację klubu z Harcerskiej, żadna piękna gra czy efektowny styl nie będą tak cenne jak znacznie regularniej zdobywane bądź nawet ciułane punkty.

Bo co prawda po drugim w odstępie trzech miesięcy zwycięstwie na stadionie Stomilu (wcześniej GKS wygrał na Warmii w ramach 1/32 finału Fortuna Pucharu Polski), piłkarze z Jastrzębia złapali głęboki oddech, to o pewnym spokoju wciąż nie może być mowy. Siedem zdobytych oczek w trzynastu meczach to cały czas wręcz zawstydzający dorobek, chociaż za pewien handicap trzeba uznać fakt, że Sandecja wciąż czeka na premierowe zwycięstwo, a dodatkowo strata do równie dołujących Zagłębia Sosnowiec oraz Resovii zmalała do zaledwie jednego punktu. 

I oczywiście, takiej sytuacji nie można uznać za powód do hurraoptymizmu i stwierdzenia, że widmo degradacji nie zagląda już jastrzębianom w oczy, niemniej piłkarze GKS-u robią wszystko, by odciąć wręcz tragiczny początek sezonu grubą kreską. - Tak jak mówiłem po meczu z Odrą Opole, nie możemy patrzeć na to, co było wcześniej. Wiadomo, że szkoda tych porażek, ale musimy robić swoje, konsekwentnie realizować swój plan, a wtedy w końcu musi to ruszyć do przodu i będziemy zdobywać punkty - przyznał na łamach oficjalnej strony klubowej Farid Ali, na pewno zdając sobie sprawę, że zaistniałego kryzysu zdecydowanie można było uniknąć.

Dotychczasową postawę i dążenie GKS-u do równorzędnej wymiany ciosów doceniali m.in. opiekunowie GKS-u Tychy oraz Bruk-Betu Termaliki Nieciecza, dodając oczywiście przy okazji, że ich ligowy rywal na pewno prędzej czy później wyjdzie z kryzysu. Mijały jednak kolejne tygodnie, a klub nie był w stanie wyciągnąć wniosków i wyeliminować wręcz nałogowo popełnianych błędów. A co można było uznać za główny powód tak głębokiej zapaści? Dotychczasowy bilans bramkowy (zaledwie 9 strzelonych goli przy 23 straconych) mówi sam za siebie, ale na razie skupmy się na linii defensywnej, bowiem to w jej dyspozycji wielu upatrywało i wciąż upatruje genezę obecnej sytuacji  pierwszoligowca w tabeli.

Biorąc pod uwagę trzynaście dotychczasowych kolejek sezonu 2020/2021, trener Paweł Ściebura zdecydował już się na aż sześć różnych ustawień linii defensywnej. Co ciekawe, żadne z nich nie utrzymało jednak miejsca na placu gry dłużej, niż przez trzy serie gier:

 

  • Zestawienie Drazik - Kulawiak, Bondarenko, Szcześniak, Słodowy pojawiło się na placu gry w meczach od 3. do 5. kolejki, nie zachowując w żadnym z nich czystego konta.
  • Zestawienie Drazik - Kulawiak, Rutkowski, Bondarenko, Zalewski wystapiło w szóstej, ósmej i dziewiątej serii gier - również bez zanotowanego czystego konta.

 

A oto pozostałe ustawienia linii obrony, na które decydował się postawić trener Ściebura:

1. kolejka: Pawełek - Zalewski, Rutkowski, Wolniewicz, Słodowy

2 i 10. kolejka: Pawełek - Kulawiak, Bondarenko, Szcześniak, Słodowy

7. oraz 11. kolejka: Pawełek - Witkowski, Rutkowski, Bondarenko, Zalewski

12. i ostatnia 13. kolejka: Pawełek - Witkowski, Bondarenko, Szcześniak, Kulawiak

 

Zdecydowanie zatem widać, że GKS-owi w obronie brakowało odpowiedniego ogrania i spokoju, a na policzenie popełnionych przez defensorów błędów indywidualnych dawno zaczęło brakować palców w obu dłoniach. Oczywiście, trzeba mieć z tyłu głowy fakt, że przed rozpoczęciem sezonu trener musiał stworzyć trzon defensywy właściwie na nowo, skoro Dawid Gojny i Kamil Szymura zdecydowali się przyjąć oferty transferowe od innych pierwszoligowców. Dodatkowo od lipca niedostępny jest Michał Bojdys, a na samym początku rozgrywek poważny uraz wyeliminował z gry Adama Wolniewicza. Szkoleniowiec GKS-u wciąż zatem nie ma do dyspozycji dwóch głównych kandydatów do tego, by przejąć pałeczkę po dotychczasowych liderach. 

Przy pojedynczych akcjach widać jednak, że w pozyskanych w trakcie wyjątkowo przedłużonego okienka transferowego zawodnikach kiełkuje pewien potencjał. Ich formę cały czas trzeba jednak uznawać za wyjątkowo niestabilną, co widać chociażby po poczynaniach młodego Kryspina Szcześniaka. W końcu młody obrońca, wypożyczony z ekstraklasowej Pogoni Szczecin, najpierw zanotował fatalny mecz z ŁKS-em i zapisał na swoim koncie dwie żółte kartki, by niemal tydzień później zaliczyć pewne odrodzenie (nie sposób nie wspomnieć o wybiciu przez niego piłki z linii bramkowej oraz zanotowaniu 86% wygranych pojedynków) i zdobyć nawet wsród kibiców tytuł „piłkarza meczu”. 

W dotychczas mocno niezgranej defensywie widać zatem pewne promyki nadziei i to samo można powiedzieć o równie kulejącej wcześniej formacji, czyli ataku. W końcu na przerwaną dopiero niedawno passę wymierny wpływ miała również ogromna indolencja strzelecka omawianej drużyny. Od początku sezonu jastrzębianie oddali bowiem 134 strzały w kierunku bramki (68 w polu karnego i 66 spoza jego obrębu), ale tylko 50 z nich sklasyfikowano jako celne próby. Na pocieszenie, bezpośredni rywale śląskiego zespołu w walce o utrzymanie posiadają w tej materii jeszcze gorsze statystyki (ostatnia w tabeli Sandecja oddała tylko 39 celnych uderzeń spośród 138 dotychczasowych prób). Jak widać zatem, to nie z kreowaniem akcji, a z nieumiejętnością ich sfinalizowania leżał pies pogrzebany. Obecnie jednak można zapisać mały plusik między innymi przy nazwisku cytowanego wcześniej Farida Aliego. Ukraiński skrzydłowy długo miał ogromny problem, by nawiązać do swojej formy sprzed 2-3 sezonów, ale kibice na pewno będą wdzięczni 28-latkowi za niezwykle cenne trafienia w zwycięskich meczach ze Stomilem oraz z Odrą w Opolu. 

Nic więc dziwnego, że to na barkach Aliego oraz jednego z najlepszych strzelców pierwszoligowca - Daniela Rumina (drugi z nich, Daniel Szczepan nabawił się urazu kostki i nie wystąpi już do końca rundy) - będzie opierała się ofensywna siła GKS-u w czterech ostatnich jesiennych meczach. Meczach, w których ogromny ciężar gatunkowy jest widoczny niemal na pierwszy rzut oka. Pierwszoligowy terminarz ułożył się bowiem na tyle niezwykle, że przeciwnikami Jastrzębia do końca roku będą już tylko ich bezpośredni rywale w walce o utrzymanie ligowego bytu. 

Ten niesamowity maraton rozpoczął się właściwie już w zeszłą sobotę, gdy Jastrzębie wybrało się na obiekt czternastego w tabeli zespołu z Olsztyna. Do 13 grudnia na GKS czekać będą z kolei pojedynki odpowiednio z piętnastym Zagłębiem Sosnowiec, ostatnią Sandecją Nowy Sącz, trzynastym GKS-em Bełchatów oraz zajmującą trzecie miejsce od końca Resovią. Każdy z wyżej wymienionych przeciwników zmaga się z różnego rodzaju kłopotami - od zaskakująco słabej formy sportowej po ogromne problemy natury finansowej czy organizacyjnej. Sytuację przy Harcerskiej również pod wieloma względami trzeba uznać za daleką od ideału (prezes Dariusz Stanaszek już przyznał na łamach „Sportu”, że nie uda się w stu procentach wykonać planowanego budżetu na ten rok), więc określenie faworyta w ostatnich jesiennych meczach GKS-u trzeba uznać za wręcz karkołomne zadanie.

By mieć jednak w miarę spokojne święta oraz przy okazji zapewnić sobie możliwość patrzenia na co najmniej jednego rywala w tabeli z góry, regularne punktowanie do końca roku należy potraktować w kategorii obowiązku. W przeciwieństwie jednak do minionych tygodni, tym razem nastroje wśród piłkarzy oraz sztabu szkoleniowego GKS-u trzeba uznać za naprawdę bojowe. Dodatkowo wydaje się, że Paweł Ściebura zyskał pewien kredyt zaufania wśród kibiców, a plotki o jego ewentualnym zwolnieniu na razie przestały się nasilać. 

Czy zatem jastrzębianie wykorzystają atut własnego boiska i zdobędą jutro upragnione pierwsze punkty i bramki przy Harcerskiej? Czy faktycznie mecz w Olsztynie zapoczątkuje marsz GKS-u w stronę bezpiecznego środka tabeli? I czy pierwszoligowiec zdoła już na dobre wyeliminować popełniane przez siebie błędy we wszystkich formacjach?

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również