Dwa ciosy zapewniły przełamanie. Górnik ponownie zbliża się do podium

14.03.2021

Choć Zagłębie Lubin prezentowało się przy Roosevelta naprawdę nieźle i stworzyło sobie szereg okazji, znacznie lepszą skutecznością w niedzielne popołudnie wykazali się podopieczni Marcina Brosza. Górnik Zabrze wygrał z rozpędzającym się rywalem 2:0, a decydujące bramki padły po strzałach Piotra Krawczyka oraz wprowadzonego chwilę wcześniej na boisko Alasany Manneha. 

Łukasz Sobala/PressFocus

Po serii trzech meczów bez zwycięstwa i rozegraniu bardzo słabego spotkania na stadionie przy Reymonta, piłkarze Górnika Zabrze przystąpili do meczu 21. kolejki z zamiarem osiągnięcia upragnionego przełamania. Na podopiecznych Marcina Brosza czekało jednak trudne zadanie, bowiem ich rywalem w niedzielne popołudnie był rozpędzający się zespół Zagłębia Lubin. Co prawda zawodnicy z województwa dolnośląskiego nie zaliczyli dobrego wejścia w 2021 rok, ale „Miedziowi” w dwóch ostatnich pojedynkach zanotowali już efektowne zwycięstwa. Po wyjazdowym 4:2 z Cracovią oraz wygranej 3:0 u siebie z Jagiellonią Białystok, trener Sevela niejako urwał się ze stryczka, a prowadzona przez niego drużyna awansowała na wysokie piąte miejsce.

Lubinianie chcieli zatem utrzymać się na fali wznoszącej i zapewne powtórzyć wynik z początku października zeszłego roku. W końcu to Zagłębie wyszło zwycięsko z ostatniego bezpośredniego pojedynku z Górnikiem, a początek dzisiejszej rywalizacji niejako potwierdził, dlaczego zespoły znajdowały się na dość przeciwległych biegunach formy. Co prawda przy Roosevelta początkowo brakowało ofensywnych konkretów, jednak to Zagłębie dominowało nad przebiegiem rywalizacji i znacznie częściej przebywało na połowie rywala.

Goście starali się stwarzać zagrożenie po dalekich piłkach za wysoko ustawioną linię obrony, a chyba najbliżej zmuszenia Chudego do kapitulacji był Patryk Szysz. Młody napastnik już w 3. minucie otrzymał prostopadłe podanie od bardzo aktywnego Dejana Drazicia i doszedł do sytuacji sam na sam z bramkarzem. W oddaniu przez niego strzału przeszkodził jednak Adrian Gryszkiewicz, który za sprawą swojej interwencji oddalił zagrożenie. Blisko kwadrans później defensywę „Trójkolorowych” próbował jeszcze zaskoczyć Jakub Żubrowski, ale jego mocne uderzenie z dystansu nieznacznie przeleciało nad poprzeczką.

Wówczas mogło się wydawać, że to Zagłębie prędzej czy później zdoła otworzyć wynik, ale na przekór wszelkim przewidywaniom, pierwszego gola w tym dość żywym spotkaniu zdobyli gospodarze. Po dalekim crossowym podaniu od Aleksandra Paluszka, piłkę na lewym skrzydle otrzymał Michał Rostkowski. 20-letni wahadłowy, który zastępował dziś w składzie zawieszonego za kartki Erika Janżę, po przyjęciu futbolówki świetnie urwał się spod opieki Kacprowi Chodynie i wypatrzył dobrze ustawionego na środku pola karnego Piotra Krawczyka. Napastnik wykazał się odpowiednią ilością zimnej krwi, pokonał golkipera Zagłębia mocnym uderzeniem pod poprzeczkę i tym samym strzelił swoją czwartą bramkę w bieżących rozgrywkach. Ciekawostką jest jednak fakt, że jest to dopiero pierwszy gol zdobyty przez 26-latka, gdy ten rozpoczął mecz w wyjściowym składzie „Trójkolorowych”. 

Do przerwy zabrzanie nie wypuścili już korzystnego wyniku z rąk, choć gdyby przyjezdni z Lubina (na czele z Patrykiem Szyszem) wykazali się odpowiednią skutecznością, rezultat zapewne wyglądałby nieco inaczej. Głównie dlatego po zmianie stron sprawy w swoje ręce postanowił wziąć FIlip Starzyński. Lider ofensywy gości w 48. minucie uderzył z pierwszej piłki z dystansu i gdyby pomocnik miał trochę więcej szczęścia, zapisałby na swoim koncie gola kolejki. Efektowny strzał z okolic 25 metra zatrzymał się jednak tylko na wewnętrznej części słupka.

Podobnie jak w pierwszej połowie, tak i teraz mecz przy Roosevelta stał na w miarę wysokim poziomie i obfitował w dużą ilość emocji. O ich podgrzanie próbował chociażby zadbać Richmond Boakye, wciąż polujący na swoją debiutancką bramkę na poziomie Ekstraklasy. Ghański napastnik, podobnie jak jego vis-a-vis w zespole „Miedziowych”, miał jednak tego dnia spore problemy z wykończeniem swoich akcji, przez co jego uderzenia nie sprawiały Hładunowi zbyt wielu problemów.

Znacznie lepszą skutecznością wykazał się za to wprowadzony z ławki Alasana Manneh, który zdobył bramkę przy swoim pierwszym kontakcie z piłką. Gambijczyk zrobił najlepszy możliwy użytek z szybkiej akcji Giannisa Masourasa i podwyższył prowadzenie za sprawą swojego dokładnego płaskiego strzału. Mimo drugiej bramki wynik przy Roosevelta wciąż pozostawał sprawą otwartą, bo lubinianie absolutnie nie zamierzali się poddać i mocno dążyli do zdobycia choćby gola kontaktowego. 

Ich ofiarne starania spełzły jednak na niczym, bo goście albo mieli problem ze skutecznością, albo na posterunku stała dobrze dysponowana obrona Górnika. Choć w samej końcówce Martin Sevela postanowił zagrać va bank i wprowadził na plac gry trzeciego nominalnego napastnika, zabrzanie utrzymali dwubramkowe prowadzenie do końca. Tym samym „Trójkolorowi” odnieśli pierwsze ligowe zwycięstwo od 15 lutego, dzięki czemu wyprzedzili swojego niedzielnego rywala i awansowali na 5. miejsce w tabeli. 

Górnik Zabrze - Zagłębie Lubin 2:0 (1:0)

1:0 - Piotr Krawczyk 21’

2:0 - Alasana Manneh 65’

Składy:

Górnik: Chudy - Gryszkiewicz, Paluszek, Wiśniewski - Rostkowski (64’ Wojtuszek), Kubica, Jimenez, Prochazka, Masouras - Boakye (88’ Koj), Krawczyk (64’ Manneh). Trener: Marcin Brosz

Zagłębie: Hładun - Balić, Crnomarković, Simić, Chodyna - Żubrowski - Stoch (68’ Ratajczyk), Szysz, Starzyński, Drazić (88’ Mraz) - Podliński. Trener: Martin Sevela

Sędzia: Wojciech Myć (Lublin)

Żółte kartki: Kubica (Górnik)

Widzów: bez publiczności

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również