Duet Grzeszczyk - Mańka znowu błysnął. Tyszanie wywalczyli trudne zwycięstwo

03.11.2019

Piłkarze GKS-u Tychy wywalczyli trzy punkty w spotkaniu z lepiej dysponowanym Stomilem Olsztyn. Gościom nie udało się jednak pokonać Konrada Jałochę, a wygraną "Trójkolorowym" zagwarantowało fenomenalne podanie Łukasza Grzeszczyka wykorzystane przez Macieja Mańkę. Boczny obrońca już czwarty raz w bieżącym sezonie wpisał się na listę strzelców, tym samym stając się jednym z trzech najskuteczniejszych piłkarzy śląskiego zespołu.

Łukasz Sobala/PressFocus

Pomimo, iż Stomil zajmuje siódme miejsce w tabeli Fortuny 1. Ligi, a więc jedną lokatę poniżej pozycji premiowanej grą w barażach do PKO Ekstraklasy, w zestawieniu uwzględniającym formę z ostatnich pięciu kolejek obok drużyny z Olsztyna widnieje liczba piętnaście. Jeszcze niżej plasuje się GKS Tychy. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza zdobyli w analizowanym okresie zaledwie cztery punkty, czyli o jedno oczko mniej niż ich niedzielni rywale.

Słabe wyniki w lidze nie przełożyły się jednak na występy w Pucharze Polski, w którym obie drużyny awansowały do 1/8 finału. We wtorek „Trójkolorowi” pokonali na wyjeździe lidera swoich rozgrywek Radomiaka Radom, a zwycięstwo odnieśli w nowym ustawieniu przewidującym grę ofensywną z trójką obrońców i defensywę z piątką zawodników ustawionych w formacji odpowiedzialnej za zabezpieczanie dostępu do bramki. Przed jeszcze trudniejszym zadaniem stanęli piłkarze z północnej części Polski, bowiem mierzyli się oni nie z pierwszą drużyną Fortuny 1. Ligi, a PKO Ekstraklasy. Stomil wyeliminował po serii rzutów karnych Wisłę Płock, tym samym pozostając w pucharowych zmaganiach jednym z czterech przedstawicieli zaplecza najwyższej klasy rozgrywkowej.

Nadzieje na dobre widowisko przy Edukacji 7 można było mieć nie tylko ze względu na imponujące występy w środku tygodnia, ale także z racji bramkostrzelności tyszan przed własną publicznością. GKS średnio na swoim stadionie zdobywa trzy bramki na mecz. Zupełnym przeciwieństwem można nazwać drużynę ze stolicy województwa warmińsko – mazurskiego, która w bieżącym sezonie wpisywała się na listę strzelców zaledwie trzynaście razy, z czego mniej niż połowę trafień zanotowała na wyjazdach.

Pierwsza połowa obfitowała w kilka dogodnych sytuacji, do których głównie dochodził zespół gości. Najaktywniejszy na boisku był Grzegorz Lech, lecz kiedy już wydawało się, że olsztynianie wyjdą na prowadzenie, były zawodnik Arki Gdynia i Korony Kielce na potęgę marnował klarowne okazje, najczęściej posyłając piłkę wysoko w trybuny.

GKS pierwszą odsłonę spędził przede wszystkim na odpieraniu ataków zespołu z Warmii, który zepchnął tyszan do głębokiej defensywy i zmusił ich do bronienia się na własnej połowie. Pomimo paru nieskutecznych strzałów w początkowej fazie meczu, gospodarze nie byli w stanie poważnie zagrozić bramce Michała Leszczyńskiego. Główną przyczyną takiego obrotu spraw była dobra postawa wypożyczonego z Górnika Zabrze Wojciecha Hajdy. 19-latek skrupulatnie wypełniał założenia trenera i na krok nie odpuszczał Łukasza Grzeszczyka, nie pozwalając mu na konstruowanie akcji.

Doświadczony kapitan „Trójkolorowych” zdołał jednak w 41. minucie urwać się młodzieżowcowi, a krótka chwila dekoncentracji kosztowała Stomil utratę bramki. Grzeszczyk po raz ósmy w trwających rozgrywkach popisał się fenomenalną asystą i posłał penetrujące podanie do Macieja Mańki przeszywające po przekątnej pole karne rywali. Bramkostrzelny prawy defensor GKS-u nie zwykł w obecnym sezonie marnować sytuacji sam na sam z bramkarzem i nie inaczej było tym razem. Niedzielny gol był już czwartym trafieniem 30-latka, który przeżywa swoją drugą młodość, imponując rewelacyjną formą. Mańka po 16. kolejkach jest jednym z trzech najskuteczniejszych strzelców GKS-u, a także plasuje się zaraz za plecami Grzeszczyka w klasyfikacji najlepiej dogrywających piłkarzy tyskiego klubu.

Goście przed szansą na odpowiedź stanęli zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy. Do piłki dośrodkowanej z rzutu rożnego najwyżej w polu karnym tyszan wyskoczył Ołeh Tarasenko, jednak silne uderzenie głową Ukraińca wybronił Konrad Jałocha, który ekwilibrystyczną interwencją zakończył przedwczesną radość olsztynian. Równie wyborną okazję na strzelenie gola miał stoper gospodarzy, Marcin Biernat. Piłka po dograniu z kornera spadła pod nogi obrońcy ustawionego w okolicach piątego metra od bramki Leszczyńskiego, jednak środkowy defensor przecenił swoje umiejętności dryblingu i zamiast oddać strzał z bliskiej odległości, postanowił „nawinąć” stojącego przed nim rywala, a jego próba zakończyła się fiaskiem.

Gol w pierwszej części meczu dodał tyszanom pewności siebie, przez co druga odsłona nie była już tak jednostronna, jak wcześniejsza. Mimo tego, GKS-owi nie udało się przejąć kontroli nad spotkaniem, a Stomil wciąż próbował zaskoczyć Jałochę. Ostatecznie jednak nie udała im się ta sztuka i podopieczni Ryszarda Tarasiewicza dopisali sobie trzy punkty w ligowej tabeli. Wygrana umożliwiła gospodarzom awans na ósmą lokatę rozgrywek oraz zmniejszenie dystansu do szóstej pozycji na odległość zaledwie jednego oczka.

GKS Tychy – Stomil Olsztyn 1:0 (1:0)

1:0 – Maciej Mańka 41’

GKS: Jałocha – Mańka , Biernat, Sołowiej, Kallaste – Krišto (64‘ J. Piątek), Daniel – Połap, Grzeszczyk, Moneta (85’ Kasprzyk) – Piątkowski (78‘ Lewicki).
Trener: Ryszard Tarasiewicz.

Stomil: Leszczyński – Kubań, Tarasenko, Biedrzycki, Bucholc – Pałaszewski (83’ Skrzecz), Hajda – Niedziela, Lech (62’ W. Gancarczyk), Molloy – Siemaszko (57’ Sobczak).
Trener: Piotr Zajączkowski.

Sędzia: Paweł Malec (Łódź).
Żółte kartki: Mańka, Krišto, Daniel (GKS) – Hajda (Stomil).

Widzów: 3955.

autor: Mateusz Antczak

Przeczytaj również