Demony przegonione. 2:0 już nie przyniosło Rozwojowi pecha

21.10.2018

Miniona kolejka w końcu okazała się szczęśliwa dla piłkarz katowickiego Rozwoju. Podopieczni Rafała Bosowskiego, którzy niedawno osiedli na dnie drugoligowej tabeli, pokonali Gryfa Wejherowo 2:1 i złapali kontakt z resztą stawki. Cenny punkt zdobył wczoraj również zespół ROW-u 1964 Rybnik. 

Tomasz Błaszczyk/PressFocus

Po dwóch ostatnich porażkach, które poskutkowały spadkiem Rozwoju na ostatnie miejsce w tabeli, sztab szkoleniowy drugoligowca postanowił po raz kolejny oddać się do dyspozycji zarządu. Przez ostatni tydzień o ich zwolnieniu nie było jednak mowy, dlatego można było się spodziewać, że zawodnicy i trenerzy będą bardzo zmobilizowani, by odnieść trzecie zwycięstwo w sezonie i odwrócić złą kartę. Co prawda sztab szkoleniowy pozostał bez zmian, ale przed meczem w Gryfem doszło do sporej roszady w wyjściowym składzie Rozwoju. Rafał Bosowski postanowił bowiem zmienić ustawienie swojego zespołu i system 5-4-1 z dwójką wahadłowych został przemieniony na klasyczne 4-4-2. W rolę najbardziej wysuniętych piłkarzy wcielili się z kolei najlepszy strzelec drużyny (licząc ligę oraz Puchar Polski), Mateusz Wrzesień oraz kapitan Marcin Kowalski, który w wyjściowym składzie Rozwoju znalazł się po raz pierwszy w tym sezonie. 

Garstka kibiców, która pojawiła się na stadionie w sobotnie popołudnie, niedługo musiała czekać na otwarcie wyniku przez gospodarzy. W 6. minucie wspomniany wcześniej Wrzesień wykorzystał nieporozumienie obrońcy i bramkarza Gryfa, przejmując bezpańską piłkę i pewnie umieszczając ją w bramce. Dla 25-letniego pomocnika to trzeci ligowy gol w tym sezonie. Katowiczanie przez całą pierwszą połowę byli bardzo zdyscyplinowali i nie dopuszczali gości zbyt często do głosu. Na dodatek zdołali oni podwyższyć swoje prowadzenie w 35. minucie - wówczas Seweryn Gancarczyk dośrodkował piłkę z rzutu wolnego, a najlepiej w polu karnym odnalazł się Damian Lepiarz. Obrońca wpakował głową futbolówkę do siatki i tym samym zdobył swojego debiutanckiego gola dla ekipy Rozwoju.  

Trener Zbigniew Szymkowicz nie mógł znieść tak słabej postawy swoich podopiecznych, dlatego przed drugą połową zdecydował się na aż trzy zmiany w swojej ekipie. Choć po wznowieniu gry to Rozwój był bliższy zdobycia kolejnej bramki, z każdą kolejną minutą Gryf zaczął przejmować kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Bartosz Neugebauer był jednak niemal bezbłędny w bramce gospodarzy, a w pierwszym kwadransie drugiej połowy zdołał sobie fantastycznie poradzić z groźnymi uderzeniami Roberta Chwastka i Dawida Rogalskiego. 16-letni bramkarz nie miał jednak nic do powiedzenia z 65. minucie, gdy znakomitym strzałem z dystansu popisał się Paweł Czychowski. Gryfowi tym samym udało się złapać kontakt, a wielu kibiców Rozwoju zaczęło się obawiać, że i tym razem ich ulubieńcom nie uda się utrzymać dwubramkowego prowadzenia. Taka sytuacja miała już bowiem miejsce w pojedynkach z Elaną i Pogonią Siedlce, jednak w przypadku katowiczan sprawdziło się powiedzenie, że „do trzech razy sztuka”.

Więcej goli już przy Zgody nie padło, choć obie ekipy miały jeszcze swoje okazje na zmianę wyniku. Rozwojowi udało się tym samym odnieść trzecie zwycięstwo w sezonie i jak się później okazało, zdobyte oczka okazały się być wręcz bezcenne. Gdyby to zespół z Wejherowa wywiózł ze Zgody komplet punktów, to sytuacja Rozwoju stałaby się koszmarna, a strata do bezpiecznego miejsca wynosiłaby już 6 punktów. Obecnie jest ona jednak dwa razy mniejsza, a już w sobotę może nawet zostać całkowicie zminimalizowana. Rywalem podopiecznych Rafała Bosowskiego będzie ostatnia, na ten moment, bezpieczna drużyna w tabeli - ROW 1964 Rybnik.

– Przeanalizowaliśmy przyczyny naszych ostatnich porażek. Wyszliśmy w nowym ustawieniu, bardzo zmobilizowani. Wynik pokazuje, że grało nam się dobrze. Jeśli ta zmiana ma nam dawać zwycięstwa, to jestem za. Wierzę, że będziemy punktowali. Jestem pełen optymizmu, że opuścimy strefę spadkową. W pierwszej połowie zagraliśmy bardzo dobrze. W drugiej przeciwnik wysłał więcej ludzi do przodu, a my podświadomie się cofnęliśmy. To sprawiło, że pod naszą bramką działo się zbyt wiele. Myślę jednak, że wyciągniemy z tego wnioski i następne spotkania będą już pod tym względem lepsze - powiedział po meczu strzelec jednej z bramek, Damian Lepiarz.

Rozwój Katowice – Gryf Wejherowo 2:1 (2:0)
1:0 – Mateusz Wrzesień 6’
2:0 – Damian Lepiarz 34’
2:1 – Paweł Czychowski 65’ 

Rozwój: Neugebauer – Mońka, Lepiarz, Gancarczyk, Łączek – Olszewski (73’ Gembicki), Płonka, Lazar, Paszek – Kowalski (72’ Kuliński), Wrzesień (85’ Niedojad). Trener: Rafał Bosowski i Marek Koniarek
Gryf: Więckowski – Brzuzy, Wicki, Gulczyński (46’ Rogalski), Niciński (46’ Liberacki), Goerke (46’ Machol) – Chwastek, Włodyka, Koziara, Ryk (78’ Bury) – Czychowski. Trener: Zbigniew Szymkowicz 

Sędzia: Dawid Wiśniewski (Olsztyn)
Żółte kartki: Łączek, Kuliński, Lazar (Rozwój) – Ryk, Koziara (Gryf)

Widzów: 208

 

Nieco mniej emocjonujący był za to pojedynek w Elblągu, gdzie miejscowa Olimpia podejmowała ROW 1964 Rybnik. Choć obie ekipy wciąż znajdują się w dole tabeli, powoli wracają one do odpowiedniej dyspozycji, a szczególnie można to zauważyć w przypadku drużyny gospodarzy. W pewnym momencie Olimpia była bowiem nawet czerwoną latarnią ligi, jednak ten stan rzeczy zmienił się wraz z przyjściem do klubu trenera Adama Noconia. Od kiedy były opiekun Podbeskidzia zawitał na stadion przy ul. Agrykola, drużyna ta zdobyła 7 punktów w 3 meczach i zdołała już wyskoczyć z ostatniego miejsca w tabeli. Gdyby Olimpii udało się wygrać również mecz z ROW-em, obie drużyny zrównałyby nawet się punktami i w dole tabeli zrobiłoby się jeszcze ciekawiej.

Tak się jednak nie stało, ponieważ w Elblągu obserwowaliśmy typowy mecz walki. Obie drużyny szukały swoich szans głównie po stałych fragmentach gry i wrzutkach w pole karne. Bramkarze byli jednak tego dnia naprawdę dobrze dysponowani, w efekcie czego nie miał szans powtórzyć się wynik z ostatniego spotkania tych drużyn w Elblągu (wówczas gospodarze pokonali ROW aż 6:3). - Mecz mógł się podobać, ponieważ nie brakowało w nim okazji, pogoda była ładna, a murawa świetnie przygotowana do zawodów. Zagraliśmy na dobrym poziomie, stworzyliśmy sobie kilka okazji, ale powieliło się to, co dzieje się u nas w ostatnich tygodniach. Często bowiem dochodzimy do sytuacji, ale potem brakuje nam skuteczności. Cały czas nad tym pracujemy i szukamy elementów, żeby strzelać te bramki – np. próbujemy swoich sił ze stojącej piłki oraz po prostopadłych podaniach. Mamy naprawdę dobrych napastników, ale oni muszą wykorzystywać swoje okazje – przyznał po meczu opiekun ROW-u, Roland Buchała.


Olimpia Elbląg – ROW 1964 Rybnik 0:0

Olimpia: Madejski - Balewski, Kuczałek, Wenger, Sedlewski – Bojas, Sochań, Nowicki, Ressel, Szmydt (80’ Persona) - Fidziukiewicz. Trener: Adam Nocoń
ROW: Łubik – Krotofil, Janik, Kujawa, Bojdys, Jaroszewski (80’ Koch) – Tkocz, Zawadzki (58’ Dzierbicki), Bukowiec (58’ Jary) – Okuniewicz, Spratek (71’ Brychlik). Trener: Roland Buchała 

Sędzia: Karol Rudziński (Olsztyn)
Żółte kartki: Zawadzki, Bojdys, Bukowiec, Okuniewicz, Jaroszewski (ROW)

źródło: własne/rozwoj.info.pl
autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również