Demolka w Warszawie. Górnik rozbity przez Legię

09.11.2019

Dwadzieścia trzy strzały oddali w sobotę piłkarze Legii Warszawa. Po pięciu z nich piłka lądowała w siatce Martina Chudego. Górnik odpowiedział tylko raz, a do Zabrza wraca w fatalnych nastrojach.

Łukasz Sobala/PressFocus

Górnik do meczu przy Łazienkowskiej przystąpił z fatalną serią 8 meczów bez ligowej wygranej. Po drodze podopiecznym trenera Marcina Brosza nie udało się również awansować do kolejnej fazy Pucharu Polski. Było jasne, że o przełamanie akurat w Warszawie może być wyjątkowo trudno - Legia jest ostatnio w formie, a swój poprzedni mecz w roli gospodarza kończyła z siedmiobramkową przewagą nad krakowską Wisłą.

Już w pierwszej odsłonie widać było dużą przewagę miejscowych. Bilans pierwszych 45 minut to 15 strzałów gospodarzy i tylko 3 próby przyjezdnych. Ale - co ciekawe - już pierwsze z nich mogła skończyć się golem dla Górnika. Oko w oko z Radosławem Majeckim stanął Kamil Zapolnik, ale pojedynek przegrał. Zarówno wcześniej, jak i potem to jednak miejscowi byli w natarciu, raz za razem nacierając na bramkę Martina Chudego. Ten ratował zabrzan już na samym początku, w świetnym stylu broniąc "główkę" Niezgody, skapitulował zaś "dopiero" w 28. minucie, po golu Pawła Wszołka. 27-latek indywidualną akcję skończył strzałem, po którym piłka odbiła się jeszcze od Pawła Bochniewicza i pierwszy raz tego dnia wpadła do bramki Słowaka. Wynik utrzymał się do końca pierwszej połowy, bo choć miejscowi byli przy piłce prawie 70 procent czasu, w ostatniej fazie ich strzały najczęściej blokowali defensorzy Górnika. 

Po zmianie stron marzenia zabrzan o jakiejkolwiek zdobyczy punktowej prysły w ciągu nieco ponad 15 minut. Najpierw pechowcem po raz drugi okazał się Bochniewicz. od którego znowu piłka w 54. minucie - tym razem po zagraniu Artura Jędrzejczyka - odbiła się tak niefortunnie, że wpadła do siatki Chudego. Słowak schylał się po futbolówkę również w minucie 55., gdy dwójkową kontrę Luquinhasa i Wszołka zakończył ten drugi, a także w 57., kiedy dobrą akcją błysnął Jarosław Niezgoda, wykładając piłkę Arvydasowi Novikovasowi. Wreszcie w 63. minucie to Niezgoda dopełnił "dzieła zniszczenia", płaskim strzałem zdobywając piątą bramkę dla Legii.

Dopiero w końcówce głowy podnieśli zabrzanie. 14-krotni Mistrzowie Polski dzięki trafieniu Przemysława Wiśniewskiego, który dobijał piłkę odbitą wcześniej przez Majeckiego, nie wracali z Warszawy bez gola honorowego. Po nim do bramki trafił jeszcze Igor Angulo, ale - co udowodniła wideoweryfikacja - w momencie podania od Jesusa Jimeneza Hiszpan był na spalonym.

Górnik nie wygrał dziewiątego z rzędu meczu w Ekstraklasie. Po raz ostatni po komplet punktów sięgnął w końcówce sierpnia. Kryzys przy Roosevelta pomału odbija się w ligowej tabeli. Zabrzanie są dwa miejsca "nad kreską", choć ich pięciopunktowa przewaga nad strefą spadkową póki co wygląda jeszcze na bezpieczną. Wisła Kraków, Arka Gdynia i Korona Kielce swoje mecze mają jednak dopiero przed sobą. Przerwa na mecze reprezentacji może być więc w ekipie trenera Brosza wyjątkowo nerwowa...

Legia Warszawa - Górnik Zabrze 5:1 (1:0)
1:0 - Paweł Wszołek 28'
2:0 - Paweł Bochniewicz 54'-sam
3:0 - Paweł Wszołek 55'
4:0 - Arvydas Novikovas 58'
5:0 - Jarosław Niezgoda 63'
5:1 - Przemysław Wiśniewski 75'

Legia: Majecki - Jędrzejczyk, Lewczuk, Wieteska, Karbownik - Wszołek, Antolić (59' Gwilia), Martins, Luquinhas (61' Rosołek), Novikovas - Niezgoda (76' Kostorz). Trener: Aleksandar Vuković.

Górnik: Chudy - Sekulić, Wiśniewski, Bochniewicz, Janża - Zapolnik (69' Ściślak), Matuszek, Bainović (39' Matras), Wolsztyński (58' Kopacz), Jimenez - Angulo. Trener: Marcin Brosz.

Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola)
Żółte kartki: Bainović, Wiśniewski (Górnik)
Widzów: 18 000

Przeczytaj również