Dario Krišto: Mam nadzieję, że mecz z Odrą rozpędzi nas przed kolejnymi starciami

12.08.2019

W sobotę GKS Tychy wygrał pierwsze spotkanie w tym sezonie, pokonując na własnym stadionie Odrę Opole aż 4:1. W poprzednich dwóch kolejkach gra podopiecznych Ryszarda Tarasiewicza wyglądała obiecująco, lecz tyszanom brakowało skuteczności, a o końcowym rezultacie decydowały błędy w obronie. Tym razem było inaczej, co również wpłynęło na pomeczową retorykę.

Łukasz Sobala/PressFocus

Konferencja prasowa rozpoczęła się ze znacznym opóźnieniem. Dlaczego? – Na wstępie chciałbym przeprosić za spóźnienie, ale musiałem porozmawiać ze swoimi piłkarzami. Tutaj chcę powiedzieć, to samo, co im w szatni. Dzisiaj widziałem zespół Odry bez ambicji. Drużynę, która pogodziła się z kolejnymi traconymi bramkami. Obiecuję, że tak ten zespół nie będzie grał – rzucił Mariusz Rumak, który po dwudziestu sekundach opuścił salę.

Znacznie dłużej na pytania dziennikarzy odpowiadał szkoleniowiec wygranego zespołu, choć i tu nie obyło się bez iskier. – Nasze pierwsze dwa mecze były dobre i cały czas to powtarzałem. Nigdy nie wątpiłem w tą drużynę i wykonywaną przez nas pracę. Dzisiaj trochę nerwowości wkradło się na początku meczu, ale chciałbym w tym miejscu podziękować kibicom, którzy dopingowali nas do końca, pomimo straty gola, a nie zareagowali tak jak jeszcze półtora roku temu. Wygraliśmy zasłużenie. Nie chcę pastwić się nad przeciwnikiem, mówiąc, że nasze zwycięstwo mogło być okazalsze, ale musimy lepiej wykorzystywać nadarzające się okazje strzeleckie. Jestem zadowolony z postawy zespołu i w dalszym ciągu będziemy starali się połączyć styl z korzystnymi rezultatami, choć wiemy, że to właśnie jest najtrudniejsze w piłce nożnej – deklaruje Ryszard Tarasiewicz.

Gorąco zrobiło się natomiast po pytaniu o przyczyny oddania młodego Dawida Abramowicza do Radomiaka Radom i zastąpienie go 32-letnim Estończykiem, Kenem Kallaste. Były napastnik reprezentacji Polski odmówił odpowiedzi, a w dalszej części emocjonalnej wypowiedzi stwierdził, że żaden piłkarz nie może oczekiwać miejsca w składzie za dotychczasowe osiągnięcia w obliczu słabej formy.

Jednym z najlepiej prezentujących się w barwach tyskiego zespołu zawodnikiem był debiutujący w GKS-ie Bartosz Szeliga, który oprócz dobrej gry w defensywie, często podłączał się także do akcji ofensywnych. Co ciekawe, były zawodnik Termaliki Nieciecza ostatni mecz rozegrał 5 grudnia ubiegłego roku przeciwko Lechii Gdańsk w Pucharze Polski, a więc w spotkaniu z Odrą Opole wybiegł na boisko po raz pierwszy od ponad pół roku. – Czułem się świetnie. Bardzo czekałem na ten moment i myślę, że rozegrałem przyzwoite zawody. Co prawda, nie wystąpiłem na swojej nominalnej pozycji, ale dobry piłkarz poradzi sobie w każdym sektorze boiska – ocenia z humorem zawodnik ze 118 ekstraklasowymi występami na koncie.

Szeliga zapytany o cele na niedawno rozpoczęte rozgrywki mówi otwarcie: - Wiadomo, że interesuje nas awans. Zaczęliśmy dosyć niemrawo, ale jeżeli do końca grać będziemy tak jak dzisiaj, to nie boje się o nasze miejsce w tabeli. Indywidualnie - chciałbym rozegrać pełną rundę. Wiem, że jak będę zdrowy, to piłkarsko się obronię. Do drużyny wkomponowałem się bez najmniejszych problemów, więc w przyszłość patrzę pełen optymizmu.

W meczu z Odrą swoje pierwsze trafienie dla śląskiej drużyny zanotował Łukasz Moneta. – Bardzo cieszy mnie premierowe trafienie. Doceniam, że ponownie dostałem szansę zaprezentowania swoich umiejętności po wejściu na murawę z ławki rezerwowych i myślę, że dobrze ją wykorzystałem. Moim celem jest gra w pierwszej „jedenastce”. Późno dołączyłem do zespołu, dlatego jestem cierpliwy i staram się jak najszybciej przekonać do siebie trenera. Nasza rywalizacja z Sebastianem Stebleckim jest jak najbardziej zdrowa i wspólnie nakręcamy się do jeszcze lepszej gry – skomentował 25-latek z przeszłością m. in. w Legii Warszawa i Ruchu Chorzów.

Łukasz Moneta nie był jedynym zawodnikiem, który ustrzelił przeciwko Odrze debiutanckiego gola. W sobotę pierwsze trafienie dla GKS-u zdobył także chorwacki pomocnik Dario Krišto, który latem dołączył do drużyny z Widzewa Łódź. – Nie jestem do końca zadowolony ze swojego występu w pierwszej połowie. Byłem chyba trochę przemotywowany. Strzelona bramka dała mi jednak pozytywny impuls i w drugiej odsłonie zagrałem już lepiej. Myślę, że mój gol na 2:1 dał też dużo drużynie. Po objęciu prowadzenia poczuliśmy się pewniej i wykorzystaliśmy błędy przeciwnika w dalszej części meczu. Uważam, iż dzisiejsze spotkanie wygraliśmy w pełni zasłużenie i mam nadzieję, że rozpędzi nas ono przed kolejnymi starciami w lidze – stwierdził Krišto.

autor: Mateusz Antczak

Przeczytaj również