Dali radę bez Angulo. Górnik zwycięski dzięki uderzeniom z dystansu

14.07.2020

Mimo że Górnik Zabrze przystąpił do meczu z Arką Gdynia bez kilku swoich podstawowych zawodników, zdołał odnieść trzecie wyjazdowe zwycięstwo w obecnym sezonie. Podopieczni Marcina Brosza pokonali zdegradowanego już rywala 2:1, a na listę strzelców za sprawą efektownych goli wpisali się Michał Koj i Alasana Manneh. 

Rafał Rusek/PressFocus

Przed ostatnim wyjazdowym spotkaniem w tym sezonie PKO Ekstraklasy, sen z powiek kibicom Górnika Zabrze spędzał jednak nie wynik pojedynku ze zdegradowaną już Arką, a sytuacja Igora Angulo. Największa gwiazda i najlepszy strzelec śląskiego klubu przyznał bowiem w niedawnej rozmowie z „Super Expressem”, że jego szanse na pozostanie przy Roosevelta są bardzo znikome. - Przez te 4 lata wykonałem tu dobrą pracę, kibice mnie pokochali, szanują mnie. A potem zacznę nową, mam nadzieję, równie emocjonującą przygodę - powiedział 36-latek w rozmowie z Piotrem Koźmińskim. 

Nazwa nowego pracodawcy Angulo pozostaje wciąż tajemnicą, choć działacze Górnika starają się jeszcze robić wszystko, by przekonać swojego lidera do zmiany decyzji. Na razie Marcin Brosz oraz cała drużyna muszą zacząć przygotowywać się do ewentualnego życia bez Hiszpana. Do Trójmiasta zespół udał się już bez doświadczonego napastnika, a trener „biało-niebiesko-czerwonych” zdecydował się wystawić w linii ataku Giorgiosa Giakoumakisa i Piotra Krawczyka. 

Nieobecność 36-letniego zawodnika, który w ostatnim ligowym spotkaniu zapisał na swoim koncie dublet, nie była jedyną personalną niespodzianką w składzie Górnika. Poza „11” znaleźli się również m.in. Erik Janza i Jesus Jimenez, czyli dwaj najlepsi asystenci 9. zespołu Ekstraklasy. Ich miejsce w składzie zajęli odpowiednio Michał Koj oraz Adam Ryczkowski, który na dobre wrócił do zdrowia po wyleczonej zakrzepicy żył. Warto wspomnieć, że dla 23-latka był to pierwszy mecz w wyjściowej jedenastce od… 24 listopada 2018 roku.

Dokonane zmiany przyniosły wymierny skutek w 13. minucie, a wynik środowej rywalizacji otworzył wspomniany wcześniej Koj. Lewy obrońca wykorzystał niedokładne podanie Frederika Helstrupa wzdłuż pola karnego i po dojściu do futbolówki, od razu zdecydował się na mocne uderzenie zza pola karnego. Strzał 26-latka zatrzymał się w lewym górnym okienku bramki Pavelsa Steinborsa, dzięki czemu Koj zdobył swojego pierwszego gola w Ekstraklasie od blisko 2,5 roku.

Efektowne trafienie było godnym potwierdzeniem solidnej postawy podopiecznych Marcina Brosza w pierwszej połowie. Przyjezdni po zdobyciu gola umiejętnie utrudniali rywalowi rozegranie akcji, stosowali na nich wysoki pressing i nie dopuszczali ich do zbyt częstego przechodzenia na swoją połowę. Tym samym Martin Chudy długo pozostawiał bezrobotny, a poza jednym celnym strzałem, gospodarze nie mieli właściwie nic do zaoferowania w ofensywie.

Prowadzenie Górnika nie podlegało dyskusji, ale mimo to podopieczni Marcina Brosza musieli mieć się na baczności. Arka po wznowieniu rozgrywek nie przegrała bowiem meczu na własnym stadionie, a na dodatek gospodarze musieli mieć z tyłu głowy, że dobrze byłoby pożegnać się z Ekstraklasą korzystnym wynikiem. Głównie dlatego trener Mamrot zdecydował się w przerwie na dokonanie aż dwóch zmian w linii ataku - Jakuba Wawszczyka i Dawida Markiewicza zastąpili Kamil Antonik i Rafał Siemaszko. I to właśnie gdynianie rozpoczęli drugą część gry ze znacznie większym animuszem, a ich ofensywne starania przyniosły skutek już w 48. minucie. Wówczas Michał Nalepa dokładnie dorzucił piłkę z rzutu rożnego, a w szesnastce zdecydowanie najlepiej odnalazł się Marcus Vinicius da Silva. Za sprawą skutecznej główki, 36-letni pomocnik umieścił futbolówkę tuż przy lewym słupku i sprawił, że emocje na stadionie przy Olimpijskiej rozpoczęły się właściwie od nowa.

Na tym gospodarze nie zamierzali jednak poprzestać, a w 53. minucie na tablicy wyników mógł pojawić się wynik 2:1. Gdynianie mogli ponownie zrobić najlepszy możliwy użytek ze stałego fragmentu gry -  po kolejnej wrzutce Nalepy z boku boiska, tym razem w rolę strzelca wcielił się były zawodnik Górnika, Adam Danch. Piłka po próbie środkowego obrońcy odbiła się jednak od młodego Aleksandra Paluszka i wyleciała poza boisko. W odpowiedzi swojej szansy w ofensywie poszukał niezbyt chwalony w pierwszej połowie Giorgios Giakoumakis. Grek umieścił nawet piłkę w siatce, skutecznie dobijając swój własny strzał sprzed chwili. Gol napastnika początkowo został uznany, ale po dokładnej analizie VAR sędzia Bartosz Frankowski postanowił zmienić swoją decyzję, dostrzegając, że napastnik Górnika w momencie oddawania uderzenia znajdował się na spalonym.

Emocji na gdyńskim stadionie wciąż było sporo, a oba zespoły, mimo że teoretycznie nie walczyły już o nic, nie zamierzały zadowolić się tylko jednym punktem. Po stronie Arki najgroźniejsze okazje do wyjścia na prowadzenie stworzyli sobie Marcus da Silva oraz wprowadzony z ławki Antonik. Pierwszy z wymienionych zawodników mógł zdobyć gola, a jakże, po rzucie rożnym, natomiast rezerwowy młodzieżowiec doszedł do dobrego prostopadłego podania Macieja Jankowskiego i oddał strzał z ostrego kąta. W obu przypadkach trzeźwością umysłu wykazał się jednak Martin Chudy. Ostatecznie ostatnie słowo w środowym pojedynku należało do podopiecznych Marcina Brosza, który umiejętnie wykorzystał swoją dzisiejszą najmocniejszą broń. Mowa o strzałach z dystansu, a tym razem odpowiednią skutecznością wykazał się Alasana Manneh. Bardzo aktywny Gambijczyk dopadł do piłki, krótko wybitej przez jednego z defensorów Arki po rzucie rożnym i oddał dokładny płaski strzał. Tym samym środkowy pomocnik zdobył swoją premierową bramkę w Ekstraklasie, która przy okazji zapewniła jego zespołowi trzecie wyjazdowe zwycięstwo w sezonie 2019/2020. 

Dzięki zasłużonej wygranej Górnik umocnił się na dziewiątym miejscu w tabeli i jest coraz bliższy zapewnienia sobie miana najlepszej drużyny w grupie spadkowej. 

Arka Gdynia - Górnik Zabrze 1:2 (0:1)

0:1 - Michał Koj 13’ 

1:1 - Marcus da Silva 48’ 

1:2 - Alasana Manneh 82’ 

Składy:

Arka: Steinbors - Marciniak, Helstrup (64’ Marić), Danch, Zbozień - Nalepa, Kopczyński - Wawszczyk (46’ Antonik), Markiewicz (46’ Siemaszko), Marcus - Jankowski. Trener: Ireneusz Mamrot

Górnik: Chudy - Koj, Bochniewicz, Paluszek, Vasilantonopoulos - Ryczkowski (51’ Jimenez), Manneh, Ściślak (79’ Janza), Jirka - Giakoumakis, Krawczyk (65’ Prochazka). Trener: Marcin Brosz

Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń)

Żółte kartki: Zbozień (Arka) - Paluszek (Górnik)

Czerwona kartka: Paluszek (86’, Górnik, za dwie żółte)
Widzów: 1872

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również