Chorzów w euforii! Niebiescy coraz wyżej

30.05.2022

Przypadkowi kibice wpadający sobie w ramiona, łzy w oczach byłych piłkarzy, czy wypełniony do ostatniego miejsca stadion przy Cichej – niedzielny mecz z Motorem Lublin przejdzie zapewne do historii chorzowskiego obiektu, który świadkiem niejednego godnego wydarzenia był. Awans do pierwszej ligi Ruchu Chorzów z kilku względów jest jednak szczególny.

Marcin Bulanda/ PressFocus

Tak jednostronnego finału barażu, odkąd te wprowadzono trzy lata temu, jeszcze nie było. - Należy oddać szacunek Motorowi, bo mieli swoje sytuacje, zwłaszcza przy stanie 2:0 – mówił po spotkaniu trener Niebieskich, Jarosław Skrobacz. Goście mieli faktycznie swoje okazje, zwłaszcza rzut karny powinien zakończyć się golem, ale nie sposób jednak zauważyć, że nawet gdyby goście doszli chorzowian, to w tym spotkaniu zwycięzca mógł być tylko jeden. Ruch był zespołem zdecydowanie lepszym, co podkreślali po meczu gracze obu stron.

W Chorzowie przed barażami odczuwało się jednak delikatny niepokój. - Mamy 25 procent szans – mówiono w klubie. Bo w sezonie zasadniczym Ruch bardzo dobre spotkania przeplatał tymi słabszymi. Ale w meczach z faworytami, czy grając pod presją, wyjątkowo dobrze sobie radził. Wyjazdy z mocnym wsparciem kibiców, potyczki z drużynami, które awansowały? Ruch po tych meczach ma wyjątkowo dobre wspomnienia. W całym sezonie Niebiescy zanotowali tylko pięć porażek. - Wykonaliśmy nasz plan, teraz możemy świętować – mówił po ostatnim meczu uradowany Michał Mokrzycki.

Niebiescy w całym sezonie pokazali charakter, a popularny „Mokry” zaimponował w tym względzie chyba najbardziej. Po niewykorzystanym karnym w meczu ze Zniczem Pruszków, w niedzielnym barażu wziął piłkę do ręki i nie zawahał się wykonać kolejnej jedenastki. Tym bardziej warto to zauważyć, bo przecież mógł uniknąć odpowiedzialności – wszak za kilka tygodni będzie już grał w nowym klubie.

Ruch z dużą pokorą podchodził do obecnego sezonu. W Chorzowie zdawano sobie sprawę, że to może być sezon, w którym trzeba będzie cierpieć. Ruch miewał swoje problemy, ale jednocześnie statystyki pokazują, że z tymi problemami sobie radził. - To na pewno także sukces tej szatni. Rzadko zdarza się, by w jednym miejscu spotkało się tylu ludzi, którzy dążą do tego samego celu, między którymi nie ma żadnych niesnasek. A tak jest właśnie w naszej ekipie – mówi Tomasz Foszmańczyk, kapitan Ruchu Chorzów.

Ostatni sezon pokazał, jak Ruch się zmienia, jak potrafi się dostosować do nowej rzeczywistości. Przede wszystkim pod względem sportowym, gdzie kadra cały czas była modyfikowana. Latem ubiegłego roku doszło kilku nowych zawodników, podobnie zimą. Teraz już wiadomo, że z klubem przedłużył kontrakt bramkarz Jakub Bielecki. Pierwszoligowe wymagania – także finansowe – będą większe, ale gra na zapleczu ekstraklasy również dla wielu piłkarzy może być magnesem. Może w klubie pojawią się zawodnicy, których kibice w Chorzowie już znają.

Po wczorajszym meczu – a nawet już w trakcie – wpadali sobie w ramiona zupełnie przypadkowe osoby. Radość po meczu w Chorzowie trwała jeszcze długie godziny, a nawet do poniedziałkowego poranka. To pokazuje jak wielka i pozytywna energia niesie się wokół chorzowskiego środowiska. Pewne rzeczy również na niwie sportowej można w ten sposób zniwelować. - Dzisiaj tego sukcesu nie byłoby bez was. To jest wasza zasługa – mówił podczas świętowania z kibicami Tomasz Foszmańczyk.

Trudno nie przyznać kapitanowi Ruchu racji, bo chorzowianie mogli nie tylko liczyć na wsparcie na trybunach – najliczniejsza frekwencja w drugoligowych rozgrywkach, ale również w wielu inicjatywach związanych z działalnością klubu. Już nie będziemy wspominać o procesie odnowy klubu, który właściwie od kibiców i pracowników administracyjnych się rozpoczął. Teraz po trzech latach od tych najtrudniejszych chwil Ruch jest w pierwszej lidze i właściwie gdzieniegdzie słychać entuzjastyczne głosy: Ekstraklasa, dlaczego nie?

Na takie hasła zdecydowanie za wcześnie, bo trzeba pamiętać, że tak jak ubiegłoroczny wynik był wręcz obowiązkiem, tak obecny bardzo, ale to bardzo miłym zaskoczeniem. Kto wie czy zrobienie awansu do I ligi w obecnych realiach nie jest wynikiem porównywalnym do medali mistrzostw Polski sprzed ponad dekady. Trudno to rzecz jasna porównywać, ale jedno co wyróżnia ten sukces na tle poprzednich, to okoliczności. Dzisiaj nikt nie czuje, że to wynik na jakiś zaciągnięty kredyt. Awans może ma trochę mniejszy wymiar sportowy, ale na to się zapracowało własnymi siłami. Radość po takim wyniku jakby taka bardziej szczera, a kac na pewno jedynie po zabawie.

 

Przeczytaj również