Chciał zmiany, a został bohaterem

19.04.2009
Maciej Mańka domagał się przedwczesnej zmiany w spotkaniu z Rakowem Częstochowa. Zanim jednak trener wysłuchał prośby tyskiego obrońcy, ten został bohaterem.
W sobotnim spotkaniu pomiędzy Rakowem a GKS-em gospodarze byli górą jedynie do przerwy. Po zmianie stron widowisko miało tylko jednego aktora. Był nim lewy obrońca tyszan, Maciej Mańka. 20-latek dwukrotnie wpisał się na listę strzelców i zapewnił swojej drużynie zwycięstwo.

Zanim to uczynił sygnalizował potrzebę zmiany. Trener dokonał jednak innych roszad w składzie i było to bardzo dobrym posunięciem. - Po meczu Maciek dziękował mi za to, że go wcześniej nie ściągnąłem - uśmiecha się Smyła. - Zrobił coś, co nie często się zdarza. Grając na tej pozycji nie łatwo o bramki, a on strzelił dwie. W swojej karierze, a raczej powinienem powiedzieć "karierce", również występowałem w tej strefie boiska i udało mi się strzelić co najwyżej jednego gola - dodaje.

Sam zainteresowany nie czuje się bohaterem i bardzo skromnie podchodzi do całej sprawy. - Na zwycięstwo zapracował cały zespół. Przy pierwszej bramce grzechem byłoby nie wykorzystać podania Bizackiego. Druga to dzieło przypadku. Zamieszanie było ogromne i jakoś udało się wepchać piłkę do siatki. Trener zawsze powtarza, że mam się skupiać na grze obronnej, a to co się uda ugrać z przodu, to tylko na plus. W sobotę udało się uzbierać dwa plusiki i z tego można się cieszyć - podsumował Mańka.
autor: Mariusz Polak

Przeczytaj również