#9 Derby na remis, Górnik wciąż w gazie, a na „Lorecie” znaleziono strzelca wyborowego

01.01.2020

We wrześniu kibice wciąż mogli emocjonować się europejskimi bojami Piasta Gliwice, ale także rozegranymi Najstarszymi Derbami Śląska czy kolejnymi bardzo dobrymi występami Górnika Zabrze w Ekstraklasie. W miesiącu tym mogliśmy już wybrać pierwsze zaskoczenia oraz rozczarowania niedawno rozpoczętego sezonu, a także mieliśmy możliwość śledzenia pierwszych meczów reprezentacji Polski w 2020 roku.

Adam Starszyński/PressFocus

Podobnie jak w rzeczywistości sprzed wybuchu pandemii wirusa COVID-19, tak i w zakończonym roku gra „biało-czerwonych” pod wodzą Jerzego Brzęczka pozostawiała mnóstwo do życzenia. Szczególne gromy na Polaków posypały się po pierwszym meczu Ligi Narodów z Holandią, w którym wyjazdowa przegrana 0:1 była chyba uznawana za najmniejszy problem. Głównymi zarzutami, które kibice oraz eksperci wysuwali wobec naszej drużyny, był przede wszystkim archaiczny styl gry, apatyczność, ograniczanie się głównie do przeszkadzania utytułowanemu rywalowi czy nietworzenie nadmiernego zagrożenia pod bramką Holendrów.

„Biało-czerwoni” nieznacznie zmazali plamę podczas pojedynku z Bośnią i Hercegowiną, choć pierwsza połowa wspomnianej rywalizacji zdecydowanie na to nie wskazywała. Na szczęście Polacy w końcówce pierwszej połowy wrócili na swoje odpowiednie tory, a po zmianie stron nasz zespół zaczął dominować nad rywalem pod kątem aspektów fizycznych oraz stricte sportowych. Tym samym goście ostatecznie zdołali pokonać przeciwnika z Bałkanów 2:1, a bramki Kamila Glika i Kamila Grosickiego zapewniły nam historyczne zwycięstwo w rozgrywkach UEFA Nations League. 

Wracamy do rozgrywek klubowych, gdzie bardzo skrajną formę utrzymywali zawodnicy Piasta. Z jednej strony podopieczni Waldemara Fornalika dopiero w piątej kolejce zdobyli swoje pierwsze bramki w sezonie Ekstraklasy i cały czas okupowali dno ligowej tabeli. Z drugiej jednak gliwiczanie zaliczyli naprawdę udaną przygodę z europejskimi pucharami - w końcu po pokonaniu Dinama Mińsk, we wrześniu drużyna zdołała jeszcze wyeliminować austriacki Hartberg i zatrzymała się dopiero na swojej trzeciej przeszkodzie - utytułowanej Kopenhadze. Zawodnicy trenera Fornalika ulegli Duńczykom na wyjeździe aż 0:3, choć gdyby przyjezdni zachowali nieco więcej zimnej krwi pod bramką Karla-Johana Johnssona, być może mieliby większe szanse na utarcie nosa faworyzowanemu przeciwnikowi. Ciekawostką jest fakt, że gola i asystę dla zwycięskiego zespołu zanotował były napastnik Piasta, Kamil Wilczek.

Dalej świetnie w Ekstraklasie spisywał się Górnik, który m.in. dzięki wygranej na Łazienkowskiej z Legią Warszawa oraz rozbiciu u siebie Lechii, umocnił się w fotelu lidera. Warto również wspomnieć, że do wspomnianych spotkań zespół trenera Brosza przystępował już bez swojego lidera defensywy - Pawła Bochniewicza - który na początku miesiąca opuścił stadion przy Roosevelta na rzecz holenderskiego Heerenveen. 

- Wszyscy doskonale wiemy, jak wielki udział miał Paweł w budowaniu drużyny i jaką rolę odegrał między innymi w sezonie zakończonym awansem do kwalifikacji do Ligi Europy. Jesteśmy mu wdzięczni za wzorową postawę na boisku i poza nim. Paweł, jako rodowity dębiczanin i wychowanek Wisłoki od zawsze sympatyzował z Górnikiem i jest u nas zawsze bardzo mile widziany. Życzymy mu powodzenia i jak najlepszych występów w nowym klubie, a także szybkiego debiutu w reprezentacji Polski - przyznał po potwierdzeniu transferu prezes „Trójkolorowych”, Dariusz Czernik. Tym samym Bochniewicz zakończył swoją przygodę z Górnikiem na 92 oficjalnych spotkaniach, a według pojawiających się wówczas informacji, klub na jego odejściu zyskał około 1,3 miliona euro plus 10 procent od kolejnego transferu.

Podczas gdy zabrzanie umacniali się na pierwszym miejscu w tabeli, na jej drugim biegunie coraz bardziej okupowali się piłkarze Podbeskidzia Bielsko-Biała. Fatalne indywidualne błędy spowodowały, że beniaminek stracił po cztery bramki z Rakowem i Lechią Gdańsk, a w pierwszym z wymienionych meczów „Górale” zdołali sprokurować aż trzy rzuty karne. Drobny kryzys został za to zażegnany w katowickiej „GieKSie”. Po zanotowaniu upragnionego przełamania z rezerwami Lecha Poznań i odniesieniu pierwszego zwycięstwa w nowym sezonie 2. Ligi, piłkarze Rafała Góraka zamierzali podtrzymać dobrą serię i na dobre umocnić się w górnej połowie tabeli. Cel ten udało się zrealizować za sprawą wyjazdowej wygranej z rozpędzającym się Górnikiem Polkowice 2:0, a jedna z bramek padła po bardzo efektownym woleju Adriana Błąda z ok. 20 metra.

Troszeczkę w cieniu innych drugoligowców, ale coraz większą renomę na tym szczeblu zaczęli sobie wyrabiać zawodnicy częstochowskiej Skry. Szczególny prym w zespole z popularnej „Lorety” wiódł jednak pozyskany z Znicza Kłobuck Kamil Wojtyra. Młody napastnik zaliczył w nowym zespole prawdziwe wejście smoka, gdyż w pierwszych pięciu kolejkach brał czynny udział przy wszystkich zdobytych przez drugoligowca golach. - Bardzo cieszę się z tego, że strzelam te bramki i zaliczam udany początek sezonu. Nie jest to jednak dla mnie najważniejsze - najbardziej przede wszystkim liczą się zdobywane punkty. Nie jest przecież tak, że na gole pracuje tylko jedna osoba. Na osiągnięcie sukcesu wpływa jedenastu zawodników na boisku. Ja przede wszystkim odpowiadam za finalizację akcji, tworzonych przez moich partnerów i bardzo się cieszę, że nasza dotychczasowa współpraca układa się tak dobrze - przyznał w wywiadzie Wojtyra, który w dalszej części sezonu utrzymał swój impet i ostatecznie zakończył rundę w fotelu lidera klasyfikacji strzelców. 

Podsumowanie września trzeba jednak zakończyć Najstarszymi Derbami Śląska, zorganizowanymi już nie na wirtualnej, a na prawdziwej murawie. Na stadionie Szombierek Polonia podzieliła się punktami z „Niebieskimi”, choć do 90. minuty to podopieczni Łukasza Berety prowadzili jedną bramką. - Brakło nam 3-4 minut, nikt by wtedy nie pamiętał, jak graliśmy. Wynik jest najważniejszy. On wpływa na ocenę i na nastroje - przyznał opiekun gości, mający zapewne z tyłu głowy fakt, że stroną dominującą w tym prestiżowym pojedynku byli gospodarze. Niedługo później chorzowianie powetowali sobie tą stratę, gdyż dzięki wyeliminowaniu Śląska Świętochłowice w serii jedenastek, znaleźli się w finale Pucharu 100-lecia Śląskiego Związku Piłki Nożnej.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również