Zawodnik III-ligowca: Kolejne mecze będziemy musieli grać "na żyle"

21.04.2011
- Szkoda, bo mamy kolejny mecz, w którym dało się zdobyć punkty, a jednak tego nie robimy. Z Oderką Opole było tak samo - denerwował się Łukasz Kluz z Orła Babienica/Psary po porażce z BKS-em Stal.
Goście przyjechali do Bielska nie będąc wcale faworytem, gdyż grali z zajmującym trzecie miejsce BKS-em, jednak gospodarze ostatnio nie potrafili wygrać u siebie. W tym babieniczanie węszyli szansy, ale na ziemię zostali sprowadzeni już po kilkudziesięciu sekundach gry. - Żal nam braku koncentracji na początku meczu, kiedy strzelił nam ten Marcin Rejmanowski. Źle weszliśmy w mecz, ale to nas zmobilizowało i wydaje mi się, że do straty drugiej bramki prowadziliśmy grę i mieliśmy sytuacje - strzał w poprzeczkę czy z rzutu wolnego - zaznaczył Kluz.

W drugiej połowie, mimo gry w przewadze, Orzeł bił jednak głową w mur. - Czerwona kartka ułatwiła nam zadanie, bo byliśmy mocno nastawieni na ofensywę. Tyle tylko, że niestety nic to nie dało. Żal tego rzutu karnego, bo gdyby kolega (Wojciech Popiel - dop. red.) go strzelił mogliśmy jeszcze powalczyć, a tak strzeliliśmy tylko honorową bramkę w końcówce - mówił piłkarz Orła.

- Przez te straty niepotrzebnych punktów, następny mecz mamy już na typowej "żyle". Po prostu musimy wygrać - mówił Kluza. Jednak Marek Mandla, trener BKS-u ocenił środowego rywala bardzo korzystnie. - Po raz kolejny okazuje się, że przyjeżdża drużyna zdecydowanie niżej notowana i potrafi grać w piłkę. Udowodniły to ostatnio Victoria Częstochowa i MKS Myszków, a teraz właśnie Orzeł Babienica/Psary - mówił szkoleniowiec bielskiego zespołu.
autor: Michał Trela

Przeczytaj również