Występ bez pełnej satysfakcji. Wyjazdowy remis "GieKSy"... przy Bukowej

17.10.2021

„Musimy szanować ten punkt” – mówił po spotkaniu w Katowicach kapitan Skry Częstochowa, Piotr Nocoń, niekoniecznie zadowolony z wyniku tego starcia. Ostatecznie oba zespoły, po dość spokojnym widowisku podzieliły się między sobą punktami, notując bezbramkowy remis. 

Tomasz Kudala/PressFocus

Starcie ze Skrą było dla GKS-u idealną okazją ku temu, aby zdobyć komplet punktów i nieco poprawić swoją sytuację w ligowej tabeli. Częstochowianie byli tylko formalnym gospodarzem meczu rozgrywanego przy Bukowej, w dodatku forma obu ekip w ostatnich tygodniach nie różniła się znacząco. Skra z pewnością była rywalem „w zasięgu” katowickiej drużyny.

Pojedynek w Katowicach długo nie potrafił się rozkręcić. Zobaczyliśmy mnóstwo walki w środku pola, którego nie zdominowała żadna z ekip. Katowiczanie mocno pracowali, aby zabezpieczyć tyły, co w obecnym sezonie nie było domeną tego zespołu. Zarówno dla GKS-u, jak i Skry, nawet jeden punkt byłby niezwykle istotny w kontekście walki o utrzymanie i ucieczki od strefy spadkowej.

Gorąco zrobiło się w 66. minucie, gdy w kleszcze przez dwóch piłkarzy wzięty został Maciej Mas. Piłkarz Skry Częstochowa padł na murawę w polu karnym GKS-u, a arbiter wskazał na jedenasty metr. Długo czekaliśmy na weryfikację tego przewinienia, w końcu sędzia Malec sam podszedł do monitora. Po sprawdzeniu całej sytuacji zmienił on swoją decyzję i Dawid Kudła rozpoczął grę od bramki. Choć tym razem sędzia ostatecznie nie dopatrzył się przewinienia, tych w całym meczu było naprawdę dużo. Starcia takie często nazywane są „meczami walki” i przez większość czasu takie określenie na pewno pasowało do tego pojedynku. Szczególnie, jeśli spojrzeć na ilość żółtych kartek, których arbiter łącznie pokazał aż pięć.

Piłkarsko nieco lepiej zaprezentowali się gracze drużyny z Częstochowy. Korzystali z wypracowanych schematów, próbowali sił w grze kombinacyjnej i dobrze poruszali się w ofensywie. Pojedyncze przebłyski takiej gry to jednak wszystko, na co było stać przyjezdnych – często w akcjach Skry brakowało jednego elementu, chociażby zawodnika zamykającego, ustawionego na dalszym słupku. – Mieliśmy dziś jeden cel, wygrać ten mecz. Myślę, że mieliśmy przewagę w kilku fragmentach meczu, niestety zabrakło kropki nad „i”, czyli bramki. Wystarczyło na remis, ale gratuluje drużynie włożonego wysiłku – mówił Jakub Dziółka, szkoleniowiec zespołu z Częstochowy.

Katowiczanie nieco wiatru w żagle złapali dopiero na kilka minut przed końcem regulaminowego czasu gry. Oddali swój pierwszy celny strzał w całym spotkaniu (jeden z dwóch, częstochowianie także tylko raz celnie uderzali na bramkę) i coraz częściej gościli pod polem karnym rywali. Częstochowianie za wszelką cenę nie chcieli stracić ani jednego punktu, chwilami nawet w jedenastu bronili się przed atakami ze strony GKS-u. Skutecznie, bo koniec końców ekipy podzieliły się punktami.

– Dla nas było to trudne spotkanie. Nasza odważna ofensywa była dziś stłumiona, nie byliśmy tak kreatywni na tych pozycjach, gdzie zazwyczaj byliśmy bardziej ofensywnie nastawieni. To wynikało między innymi z dyspozycji dnia. Pierwsza liga jest bardzo wymagająca i jeżeli będziemy uznawać, że Skra Częstochowa to drużyna, która znalazła się tu z przypadku, to będziemy w błędzie. Nasze ego i nasze widzimisię, że powinniśmy wygrywać – to pułapka. Tak nie jest i nie będzie, bo nasza drużyna wciąż się uczy. Dzisiaj wykonała ważne zadania defensywę i to mimo, że Skra przez moment uzyskiwała przewagę – komentował trener GieKSy Rafał Górak.

Patrząc jednak na sportową postawę klubu z Katowic, nie sposób nie dojść do wniosku, że największym powiewem optymizmu w jej przypadku jest... informacja, oficjalnie ogłoszona w czwartkowy poranek. Już za niespełna 3 lata "GieKSa" będzie bowiem rozgrywać swoje spotkania na nowym stadionie, który według planu, będzie mógł pomieścić niecałe 15000 widzów. Sportowy kompleks będzie w sobie zawierał również halę dla siatkarzy oraz dwa trawiaste boiska treningowe, a koszt inwestycji ma wynieść około 205 milionów złotych.

- Jestem przekonany, że ten obiekt stanie się kolejną wizytówką miasta. Uważam, że stadion wpisze się w krajobraz Katowic i stanie się rozpoznawalny. Będzie widoczny z autostrady A4. Chcemy by był to obiekt funkcjonalny, skrojony na miarę potrzeb Katowic ale przede wszystkim nowoczesny i dobrze wkomponowany w miasto - powiedział na czwartkowej konferencji prezydent miasta Katowice, Marcin Krupa. 

autor: Antoni Majewski

Przeczytaj również