Tychy - Jastrzębie 5-3

12.11.2008
Po fatalnym początku GKS Tychy zdołał się podnieść i ostatecznie pokonał gości z Jastrzębia.
Po dłuższym okresie oczekiwania spowodowanym występami reprezentacji kibice znów mogli emocjonować się rozgrywkami ligowymi. Kilkunastodniowa przerwa źle wpłynęła na postawę tyskich hokeistów, którzy już po czterech minutach spotkania przegrywali 0-2. - Od ostatniego spotkania w lidze nie rozegraliśmy ani jednego meczu. Trzech zawodników brało udział w zgrupowaniu, a reszta tylko trenowała, nie mając możliwości stoczenia boju choćby w sparingu - tłumaczył Miroslav Ihnaczak, trener GKS-u.

Jastrzębianie po szybkim objęciu prowadzenia mądrze się bronili, nie pozwalając przeciwnikowi na zbyt wiele. Ich głównym atutem był bramkarz Kamil Kosowski, który spisywał się wyśmienicie. Dwukrotnie nie zdołał go pokonać Adam Bagiński oraz Adrian Parzyszek mimo, że obydwaj byli oko w oko z golkiperem gości. Kosowski skapitulował dopiero po zamieszaniu podbramkowym i trzeciej z kolei dobitce Piotra Sarnika.

Gol kontaktowy wyraźnie dodał miejscowym skrzydeł. Weszli w rytm meczowy i rozpoczęli ostry szturm na bramkę rywala. Nadal między słupkami świetnie spisywał się Kosowski, stąd długo wynik nie ulegał zmianie. Dopiero tuż przed syreną kończącą pierwszą tercję Michał Kotlorz wykorzystał grę w przewadze, czym doprowadził do remisu.

Bramka do szatni uśpiła przyjezdnych i drugą tercję rozpoczęli od straty kolejnego gola. Składną akcję przeprowadzili Tomasz Wołkowicz, Adrian Parzyszek i Robin Bacul. Czeski hokeista wykończył atak i wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Goście starali się odrobić straty, ale Arkadiusz Sobecki również potwierdził, że należy do ścisłej czołówki polskich bramkarzy. Jastrzębianie nie potrafili wykorzystać przewagi dwóch zawodników, ale w końcu za sprawą Jakuba Radwana zdobyli trzecią bramkę. Na nic to się jednak zdało, ponieważ Tomasz Jakesz po kolejnej ładnej akcji zdobył czwartego gola.

W ostatniej tercji napór gospodarzy był jeszcze większy. Stworzyli sobie sporo sytuacji strzeleckich, ale grali bardzo nieskutecznie. Za niewykorzystane okazje mógł ich skarcić Karol Baranowski, lecz również zmarnował stuprocentową szansę. Mimo, że trudy spotkania dały się we znaki zawodnikom, to mecz nadal był toczony w szybkim tempie. Obaj bramkarze co rusz musieli się wykazywać nie lada umiejętnościami. Jedynego gola w tej odsłonie zdobył precyzyjnym strzałem pod poprzeczkę Bacul.

Głosy trenerów
[b]
Miroslav Ihnaczak [/b](trener GKS-u): Początek nie był udany. Na szczęście w późniejszej fazie nabraliśmy odpowiedniego rytmu, co przyniosło efekt. Czasami chcemy grać pięknie, a to nie zawsze przekłada się na wynik. Musimy więcej strzelać, bo tylko tak można zdobyć bramki.

[b]Alesz Tomaszek[/b] (trener JKH Jastrzębie): Zaczęliśmy bardzo dobrze. Później jednak popełniliśmy zbyt dużo błędów, które przeciwnik zdołał wykorzystać. Kosowski robił co mógł, ale jak rywale oddają tyle strzałów, to wszystkiego nie jest się w stanie wybronić.[b]
[/b]
autor: Mariusz Polak

Przeczytaj również