Świętowanie w Krakowie. Tychy bronią tytułu!

13.04.2019

Sześciu spotkań potrzebowali hokeiści GKS-u Tychy do sięgnięcia po tytuł Mistrzów Polski! To czwarte złoto dla śląskiej ekipy, która zarazem po raz pierwszy w historii obroniła prymat.

Łukasz Sobala/Press Focus

Po pięciu meczach tyszanie prowadzili w finałach play-offu 3:2, choć był moment, gdy po porażce na Stadionie Zimowym to oni musieli odrabiać straty do przeciwnika. W tym tygodniu dwukrotnie pokonywali jednak "Pasy" i w sobotę stanęli przed szansą sięgnięcia po Mistrzostwo na lodowisku przeciwnika.

Po dziesięciu minutach ostrożnego grania wynik otworzyli gospodarze. "Gumę" po zagraniu Aleksieja Jefimienki przejął Adrian Gajor i zmieścił ją pod poprzeczką bramki Johna Murraya. Krakowianie szukali okazji do podwyższenia rezultatu, ale końcówka pierwszej odsłony należała do tyszan. Najpierw po strzale Michaela Cichego Kopriva odbił krążek w górę, a próbujący poprawiać Gleb Klimienko nie zdołał doprowadzić do remisu. Na 8 sekund przed syreną kończącą tercję szczęśliwie swoją akcję kończył Mateusz Komorski sprawiając, że po 20 minutach stan gry został wyrównany.

Druga tercja nie przyniosła zmian, a to co kluczowe wydarzyło się w 49. minucie. Jakub Witecki uderzył na bramkę Koprivy, po nim poprawiał Bartosz Ciura, całość wykończył raz jeszcze Witecki i na 11 minut przed końcem meczu GKS miał wynik dający mu czwarte w historii złoto Mistrzostw Polski. W 53. minucie krążek wpadł co prawda do bramki przyjezdnych, ale sędziowie po analizie wideo uznali, że "guma" została do niej wbita łyżwą. Podopieczni Rudolfa Rohacka byli coraz bardziej nerwowi i popełniali błędy, które tylko ułatwiały ich rywalowi obronę korzystnego rezultatu. Najpierw Jaakko Turtiainen otrzymał 4 minuty kary - dwie za faul i dwie za okazywanie wściekłości po decyzji sędziów. To oznaczało, że "Pasy" niemal do samego końca musiały grać bez jednego zawodnika. Mimo to w ostatniej minucie krakowianie mieli okazję na gola. Na ostatnie 30 sekund z boksu kar wyjechał Turtiainen, zaś za zahaczanie wyleciał na nią Michał Kotlorz z GKS-u. Źle przeprowadzona zmiana i zbyt duża liczba zawodników na lodzie sprawiły jednak, że razem z tyskim zawodnikiem "na karę" powędrował również Kamil Kalinowski, a gospodarze sami pozbawili się autu na ostatnie fragmenty decydującego o tytule meczu.

GKS Tychy, który sezon zasadniczy kończył na 2. miejscu w tabeli PHL po mistrzowskie złoto sięga po raz czwarty w historii. Wcześniej tyskim hokeistom ta sztuka udawała się w latach 2005, 2015 i 2018.

Comarch Cracovia - GKS Tychy 1:2 (1:1, 0:0, 0:1)
1:0 - Adrian Gajor 10:37
1:1 - Mateusz Gościński (Filip Komorski) 19:52
1:2 - Jakub Witecki (Bartosz Ciura) 48:32

Cracovia: Kopriva - Kruczek, Czarnaok, Turtiainen, Kalinowski, Kapica - Jachym, Jeżek, Svec, Domagała, Gajor - Rompkowski, Noworyta, Drzewiecki, Vachovec, Bepierszcz - Musioł, Kisielewski, Kamiński, Bryniczka, Zygmut.

GKS Tychy: Murray - Jeronau, Ciura, Klimienko, Komorski, Jefimienko - Górny, Bryk, Gościński, Kogut, Michnow - Pociecha, Kotlorz, Sykora, Cichy, Szczechura - Kolarz, Bizacki, Jeziorski, Galant, Witecki.

Przeczytaj również