Szaleństwo w końcówce. Bukowa wciąż zaczarowana

28.11.2018

Zaległe spotkanie "GieKSy" z Łódzkim Klubem Sportowym na remis, który... nikogo nie urządza. Wicelider miał mnóstwo okazji ku temu, by wywieźć z Bukowej pełną pulę, zwłaszcza po tym jak czerwoną kartką swoją drużynę osłabił Adrian Frańczak. Z drugiej strony to przecież podopieczni trenera Dariusza Dudka prowadzili do ostatniej minuty regulaminowego czasu gry, gdy z rzutu karnego do wyrównania doprowadził Jewhen Rodionow.

Łukasz Sobala/Press Focus

Pierwsze 45 minut to prawdziwy test wytrzymałości dla fanów, którzy w chłodny, listopadowy wieczór zjawili się przy Bukowej. Przez większość tej odsłony żadnej ze stron nie udawało się stworzyć akcji, która choć na chwilę rozgrzałaby sympatyków którejś z ekip. Początkowo cofnięta "GieKSa" po kwadransie coraz wyżej atakowała swojego rywala, szukając okazji do odbioru piłki nawet na wysokości jego pola karnego, ale nie wynikało z tego nic, poza całą serią popsutych z reguły stałych fragmentów gry. Katowiczanie tylko raz byli bliscy przekucia rzutu wolnego na pierwszego gola w tym starciu, ale po dośrodkowaniu Adriana Błąda minimalnie pomylił się Adrian Frańczak. Łodzianie, którzy starali się cierpliwie rozgrywać piłkę i na ogół umiejętnie wychodzili spod pressingu, też zaledwie raz zagrozili bramce Krzysztofa Barana. Maciej Wolski obsłużył podaniem Rafała Kujawę, ale ten popsuł uderzenie, kopiąc piłkę daleko od bramki gospodarzy.

Dużo więcej działo się po przerwie. Przewagę systematycznie zdawali się osiągać przyjezdni, zapachniało nawet golem po tym, jak w pole karne katowiczan wpadł rezerwowy Dani Ramirez, ale Hiszpan najpierw został zablokowany, a później uderzył nad bramką Barana. W 66. minucie sprawną akcję pod "szesnastką" łodzian przeprowadzili podopieczni Dariusza Dudka. Mateusz Mączyński zgrał piłkę do wbiegającego w pole karne Adriana Łyszczarza, ten błyskawicznie dośrodkował pod bramkę Michała Kołby, gdzie wbiegał Bartosz Śpiączka. Napastnika GKS-u gola nie zdobył, ale bałaganu narobił na tyle dużego, że... wyręczył go Kamil Rozmus, pakując futbolówkę do swojej siatki.

Piłkarze Kazimierza Moskala chcąc bronić pozycji wicelidera tabeli musieli podkręcić tempo. Dwie okazje miał Rafał Kujawa - najpierw uderzył niecelnie po wrzucie piłki z autu, chwilę później spudłował w wyśmienitej szansy, stworzonej mu doskonałym podaniem przez Ramireza. W 71. minucie sytuację swojego zespołu skomplikował Adrian Frańczak który na 17. metrze sfaulował Macieja Wolskiego, za co obejrzał drugą żółtą kartkę.

Grająca w dziesiątkę "GieKSa" została zmuszona do głębokiej defensywy, Goście długo marnowali jednak nawet najlepsze okazje na wyrównanie, w czym spora zasługa kolejny raz imponującego formą Krzysztofa Barana. Katowicki golkiper poradził sobie z uderzeniem Ramireza z rzutu wolnego, chwilę później zatrzymał rywali dobrym wyjściem na 10 metr od swojej bramki, wreszcie wygrał pojedynek z uderzającym z bliska Jewhenem Rodionowem. Kiedy zdawało się, że sytuacji gospodarzy nie uratuje nawet były bramkarz Jagiellonii i Niecieczy, w sukurs przyszedł mu Jakub Wawrzyniak blokując strzał Kujawy.

W doliczonym czasie gry kapitan "GieKSy" sprokurował jednak rzut karny. W dużym zamieszaniu Kujawa pewnie trafiłby do bramki, gdyby nie ręka wyciągnięta przy rozpaczliwej interwencji przez doświadczonego defensora. Gospodarze mieli pretensje do sędziego Wojciecha Mycia, ale tak naprawdę powinni się cieszyć, że arbiter z Lublina na wapno nie wskazał minutę wcześniej, gdy faulowany był Wolski. "Jedenastkę" spokojnie wykorzystał Rodionow, a zanim arbiter zakończył widowisko, goście jeszcze dwukrotnie mieli piłki meczowe na nodze. Baran bronił jednak tego dnia jak w transie, najpierw zatrzymując piłkę po strzale Kujawy, a później po próbie Wojciecha Łuczaka.

- Tracąc gola w doliczonym czasie gry można czuć niedosyt, ale nie zapominajmy o tym, co działo się pod naszą bramką po tym, jak łodzianie doprowadzili do remisu. Pozwoliliśmy im na zbyt wiele - komentował na gorąco Jakub Wawrzyniak, przepytywany przez reportera Polsatu. Z remisu nie są zadowoleni ani w Łodzi, ani w Katowicach. ŁKS spada na trzecie miejsce w stawce, choć miał w środę zdecydowanie więcej okazji na gole od przeciwnika. "GieKSa" przed własną publicznością meczu o stawkę nie wygrywa dziewiąty raz z rzędu i już niemal na pewno zimę spędzi w strefie spadkowej Fortuna I Ligi...

GKS Katowice - ŁKS Łódź 1:1 (0:0)
1:0 - Kamil Rozmus 66'-sam
1:1 - Jewhen Radionow 90'-k

Katowice: Baran - Tabiś, Frańczak, Remisz, Wawrzyniak, Mączyński - Błąd (82' Woźniak), Piesio (75' Kurowski), Łyszczarz, Puchacz - Śpiączka. Trener: Dariusz Dudek.

ŁKS: Kołba - Bogusz, Juraszek, Sobociński, Rozmus - Bryła (46' Ramirez), Kalinkowski (63' Łuczak), Piątek, Bielak (77' Radionow), Wolski - Kujawa. Trener: Kazimierz Moskal.

Sędzia: Wojciech Myć (Lublin)
Żółte kartki: Piesio, Frańczak, Mączyński, Wawrzyniak (GKS), Kalinkowski (ŁKS)
Czerwona karta: Frańczak 71' (GKS, za drugą żółtą)

autor: ŁM

Przeczytaj również