Świetny Adam Malcher w pojedynkę nie wygra...

12.01.2017
Reprezentacja Polski w pierwszym meczu na mistrzostwach świata we Francji przegrała z Norwegią. "Biało-czerwoni", którzy nie są uznawani za faworytów, zasłużyli jednak na brawa za ambitną i waleczną postawę do samego końca. Bardzo dobry występ zanotował bramkarz Gwardii Opole, Adam Malcher.
Norbert Barczyk/Press Focus
Najlepiej spotkanie rozpoczął Adam Malcher. Bramkarz Gwardii Opole na "dzień dobry" obronił rzut karny Kristiana Bjornsena, a po chwili popisał się kolejną udaną interwencją. Jak się później okazało - były to pierwsze sygnały dla Norwegów, że polski goalkeeper jest w formie, a mocno odmłodzona i będąca w przebudowie reprezentacja Polski  nie musi być "chłopcem do bicia".

Faworyzowana Norwegia wzięła się do roboty i z wyniku 0:2 wyszła na 3:2, ale nie potrafiła odskoczyć Polakom. Głównie dzięki postawie wspomnianego Malchera, który raz za razem odbijał piłki. "Biało-czerwoni" toczyli wyrównaną walkę i na 10 minut przed przerwą objęli prowadzenie 8:7. Trener Norwegów wpuścił do bramki Espena Christensena, który bronił równie skutecznie co Malcher. W efekcie to drużyna ze Skandynawii prowadziła po pierwszej połowie 12:10.

W drugiej połowie Polacy potrzebowali siedmiu minut, by odrobić straty (13:13). Od tego momentu oglądaliśmy niezwykle zacięte i emocjonujące spotkanie, w którym żaden z zespołów nie był w stanie odjechać przeciwnikowi. Dalej świetnie spisywał się Malcher, który po przerwie obronił kolejne dwa rzuty karne. Gorzej było w ataku. "Biało-czerwoni" tracili piłkę lub też nie potrafili znaleźć sposobu na bramkarza Norwegów.

Na cztery minuty przed końcem Polacy po raz kolejny stracili piłkę w ofensywie, a Bjornsen wyprowadził Norwegię na prowadzenie (21:20). Po chwili rywale dostali rzut karny, którego Malcher już nie dał rady obronić. Kolejna strata podopiecznych Tałanta Dujszebajewa w ataku przekreśliła nadzieje na choćby na remis. Nasza reprezentacja pokazała się jednak z dobrej strony i może z optymizmem podchodzić do kolejnych spotkań.

Od samego początku spotkania grał obrotowy Marek Daćko z NMC Górnika Zabrze, który spisywał się przyzwoicie i popisał się kilkoma udanymi akcjami, jeszcze przed przerwą rzucając dwie bramki. Trzeci z naszych - Mateusz Kornecki - nie grał. Warto nadmienić, że z trybun spotkanie oglądał były napastnik Ruchu Chorzów, Mariusz Stępiński, który gra w Nantes.

14 stycznia Polacy zagrają z Brazylią, która wczoraj została zdemolowana 16:31 przez Francję.

Polska - Norwegia 20:22 (10:12)

Polska: Malcher - Daćko 2, Łyżwa, Jachlewski, Krajewski 1, Niewrzawa, Walczak, Moryto, Daszek 7, M. Gębala, Przybylski 2, Paczkowski, Gierak 2, T. Gębala 6, Chrapkowski.

Norwegia: Christensen, Bergerud - Sagosen 3, Hykkerud, Myrhol 2, Tonnesen 2, Jondal, Bjornsen 5, Lindboe, Gullerud, Rod, O'Sullivan 1, Tangen 2, Johannessen 1, Hansen 6.
źródło: SportSlaski.pl

Przeczytaj również