Co za mecz na początek! Górnik zaczął od zwycięstwa

03.09.2017
Jeśli całe rozgrywki będą tak efektowne jak inauguracja, to czeka nas świetny sezon! NMC Górnik Zabrze do ostatniej minuty walczył o wyjazdowe zwycięstwo z MMTS-em Kwidzyn. Ważnymi postaciami byli ci, którzy zastępowali zawieszonych: Mateusza Korneckiego i Marka Daćkę.
Łukasz Laskowski/Press Focus
W przerwie między sezonami NMC Górnik Zabrze zmienił trenera - za Ryszarda Skutnika przyszedł Rastislav Trtik. Śląski zespół pożegnał się z sześcioma zawodnikami (Sebastian Kicki, Andrzej Kryński, Adrian Niedośpiał, Tymoteusz Piątek i Maciej Ścigaj), pozyskał trzech nowych (Lukas Francik, Łukasz Gogola, Wojciech Matuszak), a z wypożyczenia do Banika Karwina wrócił Przemysław Witkowski. By zgrać drużynę i nauczyć się rozwiązań taktycznych nowego szkoleniowca, potrzeba było sporo czasu i wielu sparingów - "Trójkolorowi" rozegrali ich aż 16. Choć... trener chciałby grać jeszcze więcej.

Intensywne przygotowania, sporo gier, by jak najlepiej przygotować się do sezonu i... już na pierwszy mecz trzeba było wprowadzić "plan B", bo kilka dni przed inauguracją zawieszeni zostali Mateusz Kornecki i Marek Daćko. Trudniejszym zadaniem wydawało się zastąpienie tego drugiego bowiem w Zabrzu został świetny Martin Galia, który i tak często bywał podstawowym bramkarzem NMC Górnika. Jako obrotowy grał, powracający po kontuzji, Jurij Gromyko. Białorusin godnie zastąpił najlepszego gracza PGNiG Superligi poprzedniego sezonu.

Zabrzanie bardzo dobrze rozpoczęli spotkanie - od trafień Aleksandra Tatarincewa i Bartłomieja Tomczaka. NMC Górnik utrzymywał dwubramkowe prowadzenie aż do momentu, gdy musiał grać w podwójnym osłabieniu. Wtedy to MMTS doprowadził do wyrównania po 6, ale taki stan nie utrzymywał się zbyt długo - śląska ekipa grała dobrze, konsekwentnie i nawet powiększyła prowadzenie do trzech "oczek" (8:11). Gospodarze popełniali błędy, gubili piłkę i zdarzało im się nawet przegrywać grę w przewadze. Do przerwy ekipa Trtika prowadziła 15:11 - a mogła wyżej, bo nie najlepiej wyglądały rzuty karne (1/3).

Drugą połowę NMC Górnik rozpoczął w podwójnej przewadze i od trafienia Iso Sluijtersa. Później jednak gospodarze zaczęli odrabiać i zbliżyli się do zabrzan na dwa trafienia (16:18). "Trójkolorowi" zaczęli popełniać błędy, pogorszyła się też ich skuteczność. Trudniejszy okres udało się przetrwać, przy niemałej pomocy Galii. Przy stanie 21:18 dla śląskiej drużyny sędzia podjął bardzo kontrowersyjną decyzję i ukarał Michała Adamuszka dwuminutową karą, po której MMTS doszedł rywala na jedno "oczko" (20:21). Trener Trtik przerwał pościg kwidzynian i poprosił o czas.

MMTS i tak dogonił zabrzan - na nieco ponad osiem minut przed końcem było po 23. Chwilę później na dwie minuty boisko musiał opuścić Alan Guziewicz, dzięki czemu NMC Górnik zdołał ponownie wyjść na prowadzenie. Mecz cały czas byl na styku, a coraz więcej do powiedzenia mieli bramkarze - świetnie bronić zaczął Bartosz Dudek. Przy stanie 24:23 dla zespołu z Zabrza na dwie minuty wyleciał Aleksandr Buszkow. Gospodarze mieli wyśmienitą okazję, by dopaść przeciwnika, ale podopieczni Trtika znakomicie spisywali się w obronie.

Na niecałe dwie minuty przed końcem spotkania Gromyko rzucił na 26:24 dla zabrzan, ale do wygranej wciąż było daleko, ponieważ po chwili karę otrzymał Tomczak, a MMTS - rzut karny. Rzut Michała Potocznego obronił Galia, zdecydowanie jeden z bohaterów spotkania. To jednak dalej nie był koniec. W ostatniej minucie kolejną karę otrzymał Adamuszek, dla którego - z powodu czerwonej kartki - pojedynek już się zakończył. Przez kilkadziesiąt sekund NMC Górnik grał w podwójnym osłabieniu. Gospodarze nie zdołali wykorzystać przewagi, bo znów skutecznie interweniował Galia.

NMC Górnik dopisał na swoje konto aż cztery punkty, bo MMTS to grupowy rywal zabrzan. Najwięcej bramek dla śląskiej drużyny rzucili Tomczak (8), Sluijters (7) i Gromyko (5).

MMTS Kwidzyn - NMC Górnik Zabrze 24:26 (11:15)
autor: AW

Przeczytaj również