Ryszard Skutnik: "Mam osobistą satysfakcję"

20.03.2017
Trenerzy NMC Górnika Zabrze i Azotów Puławy nie mieli wątpliwości - kluczowym momentem wczorajszego spotkania była końcówka meczu, w której goście grali w podwójnej przewadze - i jej nie wykorzystali.
Rafał Rusek/Press Focus
Szalone tempo od pierwszej do ostatniej sekundy, aż 40 bramek w pierwszej połowie i niesamowite emocje - oraz kontrowersje - w końcówce. Zdecydowanie, warto było oglądać wczorajszą potyczkę NMC Górnika Zabrze z Azotami Puławy, która zakończyła się wygraną gospodarzy. Dodajmy, niespodziewaną.

- Gratuluję wygranej Górnikowi. Mecz był wyrównany i emocjonujący do samego końca. Żadna z drużyn nie miała znacznej przewagi. Zaważyła nasza skuteczność, zwłaszcza w drugiej połowie. W pierwszej części jak już wybroniliśmy i próbowaliśmy kontrować, to kilka razy niedokładnie podaliśmy, co gospodarze z zimną krwią wykorzystywali - opisał spotkanie trener Azotów, Marcin Kurowski.

- Bardzo się cieszę, mam osobistą satysfakcję, bo pracowałem w Puławach dwa lata - przyznał Ryszard Skutnik, ale też zwrócił uwagę na słabszą postawę w obronie. -  Bardzo baliśmy się tego spotkania, ze względu na to, że mieliśmy punkt straty do Gwardii Opole, która gra na wyjeździe z Wybrzeżem Gdańsk. To w zasadzie kluczowy mecz, który daje nam jeszcze poważną szansę na zdobycie trzeciego miejsca. Wartość Azotów była mi znana, ta drużyna nie ma przede mną sekretów. Chwała chłopakom za walkę. Taki ewenement, że zagraliśmy jeden ze słabszych meczów w obronie. Ogrywali nas jeden na jeden i z łatwością rzucali - zauważył trener NMC Górnika.

W ostatnich minutach meczu emocji było więcej niż w niejednym całym spotkaniu PGNiG Superligi. Przy stanie 32:32 zabrzanie zmarnowali atak i goście ruszyli z kontrą. Sędziowie uznali, że Rafał Gliński faulował Rafała Przybylskiego i podyktowali rzut karny, a zawodnika Górnika ukarali dwuminutową pauzą. - Tu był faul w ataku - nie mógł pogodzić się z decyzją sędziego Skutnik. Podobnie jak reszta drużyny. Po tym jak Krzysztof Łyżwa nie wykorzystał karnego kibice wyskoczyli z radości do góry, jednak ich radość szybko została przerwana - dwie minuty kary otrzymał, będący na ławce rezerwowych, Michał Adamuszek.

Mimo że goście w końcu rzucili na 32:33, to jednak mecz zakończył się wygraną "Trójkolorowych", 36:34. W końcówce niesamowicie bronił Martin Galia, a pod bramką Azotów szalał Marek Daćko, autor 11 trafień. - Najbardziej newralgiczny moment to nasza gra w podwójnej przewadze. Nie potrafiliśmy tego wykorzystać, a nawet straciliśmy bramkę. To był przełom. Zabrzanie przetrwali ten okres i spokojnie dowieźli wygraną do końca - zakończył Kurowski.

 
autor: Adrian Waloszczyk

Przeczytaj również