Powrót naznaczony niedosytem. "GieKSa" zremisowała wygrany mecz

31.07.2021

Katowicki GKS rozegrał dziś pierwszy mecz w Fortuna 1. Lidze od 18 maja 2019 roku i fatalnej w skutkach porażki z Bytovią Bytów. Kibice oraz zawodnicy „GieKSy” z pewnością mocno ostrzyli sobie zęby na I-ligową inaugurację, a ich oczekiwania zostały spełnione jedynie w pewnym stopniu. Bo o ile sam mecz przy Bukowej dostarczył mnóstwo emocji, gospodarze wypuścili z rąk pewną dwubramkową przewagę.

Marcin Bulanda/PressFocus

- Ostatnie 2 lata pobytu tutaj spięliśmy swoistą klamrą. Wszyscy wiedzą, że w minionych dwóch sezonach mieliśmy zarówno dobre, jak i te gorsze momenty. Najcenniejsze jest jednak to, że możemy się teraz spotkać się w przededniu pierwszoligowej inauguracji. Jeśli chodzi o ten sezon, w moim odczuciu i w miarach realnych możliwości, które obecnie posiadamy, chcemy poprzez rozsądne zarządzanie cały czas iść do przodu i cały czas wygrywać. Wierzę, że jesteśmy w stu procentach gotowi do sezonu, ale wszystko zweryfikuje boisko - tak jeszcze w czwartek wypowiadał się dyrektor sportowy piłkarskiej sekcji GKS-u, Robert Góralczyk.

Po poprzednich rozgrywkach, zakończonych upragnionym powrotem do 1. Ligi, katowiczanie nie zamierzali nosić głów w chmurach i zakładać sobie celów, które na dalszym etapie sezonu mogłyby zostać brutalnie zweryfikowane. Beniaminek latem postawił przede wszystkim na ewolucję, a nie na rewolucję w składzie, stawiając przede wszystkim na uzupełnienie powstałych kadrowych braków. O dobre wejście w nowy sezon miała zatem zadbać jedenastka (poza młodzieżowcem Filipem Szymczakiem i nowym bramkarzem Dawidem Kudłą), który kilka tygodni temu świętował zasłużony awans. 

Zadania na pierwszoligową inaugurację nie można było jednak uznać za proste - w końcu na Bukową przyjechała odmieniona i wzmocniona Resovia, która jeszcze na szczeblu 2. Ligi potrafiła dać się katowiczanom we znaki. Katowickim kibicom zapewne do teraz stoi w gardle ostatni bezpośredni mecz obu zespołów, który miał miejsce w  lipcu 2020 roku. Wówczas katowiczanie stanęli przed świetną okazją na wywalczenie bezpośredniego awansu, ale zespół z województwa podkarpackiego absolutnie nie zamierzał ułatwiać nikomu zadania. Remis 1:1 smakował wówczas przy Bukowej jak porażka, dlatego dzisiaj podopieczni Rafała Góraka zamierzali się zrewanżować i w jak najlepszym stylu rozpocząć batalię na drugim poziomie rozgrywkowym.

Czy „GieKSie” udało się zrealizować ten cel? Gdyby sobotni mecz nie obejmował ostatniego kwadransa zmagań, katowiczanie odnieśliby pewne zwycięstwo. Od 74. minuty i efektownej bramki Bartosza Jarocha, beniaminek zaczął prezentować się tak, jakby odcięło mu prąd, a trudy meczu zaczęły odciskać na nim spore piętno. Zacznijmy jednak od początku, bo za pierwszą połowę oraz dużą część drugiej należało gospodarzy pochwalić. 

Efektowny gol Adriana Błąda, wysoko stawiany pressing, determinacja w grze i umiejętne oddalanie zagrożenia od własnej bramki stanowiły spory handicap, ostatecznie wypuszczony przez GKS po zmianę stron. Nawet pomimo cofnięcia decyzji o podyktowaniu rzutu karnego dla Resovii, a także pomimo podwyższenia prowadzenia przez debiutującego w nowych barwach Filipa Szymczaka. Rzeszowianie pokazali jednak niezłomny charakter, a na listę strzelców w jej barwach wpisali się zawodnicy, którzy jeszcze zeszły sezon zaczynali w PKO Ekstraklasie w barwach Podbeskidzia Bielsko-Biała. 

Dobijający dla katowiczan musiał być jednak fakt, że decydujący gol dla gości padł zaledwie kilkadziesiąt sekund od końcowego gwizdka sędziego. Dodatkowo jeszcze chwilę później piłkarze GKS-u wrócili z naprawdę dalekiej podróży, gdy Bartosz Jaroch ponownie huknął jak z armaty, ale wręcz fenomenalną interwencją popisał się Dawid Kudła, parując piłkę końcami palców na słupek. Remis musiał być zatem odbierany przez beniaminka zarówno jako korzystny rezultat, poparty również sporą dawką niedosytu. Ku uciesze postronnych kibiców trzeba stwierdzić, że „GieKSa” już teraz wniosła do 1. Ligi pewien koloryt i trzeba trzymać kciuki za to, by kolejne spotkania z ich udziałem dostarczały podobną dawkę emocji.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również