"Nie" dla reprezentacji

07.10.2008
Hokeiści odmawiają gry w reprezentacji. Wśród nich znaleźli się Jarosław Kuc z Zagłębia Sosnowiec oraz Adrian Parzyszek z GKS-u Tychy.
Peter Ekroth, nowy trener reprezentacji, tego się nie spodziewał. Szwed podchodzi po meczu do zawodnika, pyta czy ten zagra w kadrze i słyszy, że... "nie". - Szanuję takie decyzje, ale to nie znaczy, że je akceptuję - mówi ze smutkiem. Szwedzki selekcjoner zaczynając pracę z polską reprezentacją zdawał sobie sprawę, że będzie wybierał z garstki zawodników. Teraz już wie, że nie może liczyć na wszystkich najlepszych. Powody rzeczywiście są różne, ale najczęściej mają jeden wspólny mianownik - pieniądze

Dziś, gra w kadrze normą nie jest. Jarosław Kuc z Zagłębia już powiedział Ekrothowi, żeby na niego nie liczył. Kolejny zawodnik (prosił o zachowanie anonimowości) stawia sprawę jasno: - Między treningami opiekuję się dzieckiem. Gdybym pojechał na kadrę, to musiałbym wynająć opiekunkę, a podczas zgrupowania na nią nie zarobię.

Zaproszenie do kadry dostał też Adrian Parzyszek z GKS-u Tychy, który wcześniej konsekwentnie odmawiał Rudolfowi Rohaczkowi. - Też zrezygnowałem, ze względu na rodzinę. To nie jest tak, że reprezentacja nie jest dla mnie ważna. Pamiętam, jakie emocje towarzyszyły mi przy debiucie. Miałem wtedy 19 lat i grałem jeszcze w Naprzodzie Janów. Piękne chwile - uśmiecha się Parzyszek.

- Jedną z moich pierwszych decyzji było podniesienie stawki za dzień zgrupowania o 50 procent [teraz wynosi 150 zł - przyp. red.]. Zawodnicy grają też o premie. 12000 zł za wygraną, 6000 za remis. Awans do elity i na igrzyskach będzie specjalnie wynagrodzony. Jeżeli jednak z czasem okaże się, że jedyną motywacją hokeistów by zagrać w kadrze są pieniądze, to chyba dam sobie z tym spokój - mówi Zdzisław Ingielewicz, prezes Polskiego Związku Hokeja na Lodzie.
źródło: Gazeta Wyborcza Katowice

Przeczytaj również